Robert Kubica doczekał się powrotu na tor po ponad trzech miesiącach pauzy w motorsporcie wywołanej koronawirusem. Tyle ze tym razem nie był to bolid Formuły 1, a samochód DTM. Dla krakowianina były to dopiero drugie jazdy modelem BMW M4 DTM, podczas gdy jego konkurenci znają te konstrukcje od lat. Tylko niepoprawni optymiści mogli oczekiwać, że Kubica wbije się na czoło stawki i rozstawi rywali po kątach.
Trudno jednak nie dostrzegać pewnych pozytywów po testach Kubicy. Kierowca Orlen Team ART poprawiał się z dnia na dzień, wraz z przejechanymi kilometrami na torze Nurburgring. O ile w poniedziałek tracił ponad sekundę do najszybszego Philippa Enga, o tyle w czwartek było to już niespełna pół sekundy do najlepszego w tym dniu Rene Rasta.
Robert Kubica zbiera komplementy
"Polak, który przeprowadził symulację kwalifikacji, nigdy wcześniej nie był tak szybki. Kierowca Orlen Team ART miał zaledwie 0,465 s. straty do Rasta i zaledwie 0,504 s. do rekordu okrążenia" - napisał po czwartkowej sesji niemiecki "Motorsport Total", który po raz kolejny pochwalił Kubicę za jazdy na Nurburgringu.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"
Część kibiców złośliwie zaś dodawała, że Kubica przynajmniej nie tracił po trzy sekundy na okrążeniu do rywali, tak jak miało to miejsce w ubiegłym sezonie, gdy ścigał się Williamsem w Formule 1. Tyle że DTM to inne realia, a zatem też inne różnice czasowe między kierowcami.
Aby rzetelnie ocenić pozycję Kubicy w testach DTM, trzeba mieć świadomość, że trafił on do mniej konkurencyjnego BMW. Firma z Monachium, choć zimą pracowała m.in. nad poprawieniem wydajności silnika, nadal pozostaje w tyłach za Audi. Kierowcy z Ingolstadt zajęli cztery pierwsze pozycje w łącznych wynikach przedsezonowych testów.
Trudno też oczekiwać od Kubicy, aby od razu był w stanie wygrywać rywalizację z takimi kierowcami jak Timo Glock czy Philipp Eng, którzy mają już spore doświadczenie w DTM. - Dołączenie do DTM nie jest łatwe. Trudno oczekiwać, że ktoś kto pojedzie kilka dni w testach będzie na równi z utalentowanymi kierowcami, którzy jeżdżą w DTM kilka czy nawet kilkanaście sezonów - ostrzegał Kubica w marcu. Jak się okazało, miał rację.
Kubica pokonał tych, których miał pokonać, czyli kierowców z równie zerowym doświadczeniem w DTM jak on. Mowa o Fabio Schererze czy Harrisonie Neweyu, którzy na Nurburgringu sprawdzali możliwości Audi RS5 DTM. Gdyby z nimi Kubica przegrał, można by go krytykować. Tak się jednak nie stało.
Co się udało Kubicy w testach?
Jako że Orlen Team ART jest ekipą, która wystawia do boju tylko jednego kierowcę w sezonie 2020, to Kubica nie musiał się dzielić samochodem z partnerem zespołowym. Przełożyło się to na imponujący dystans za kierownicą BMW M4 DTM. Polak pokonał łącznie 541 okrążeń, czyli 1963 kilometrów w ciągu czterech dni. To cieszy, bo krakowianin uniknął poważniejszych problemów technicznych i mógł spędzić sporo czasu na torze.
Tylko jeden kierowca w stawce DTM przebywał na torze dłużej - Mike Rockenfeller, u którego licznik wyświetlił 569 okrążeń (2064 kilometrów). Rockenfeller skorzystał na tym, że problemy z barkiem po niedawnym wypadku rowerowym ma Loic Duval, który jak się okazało, nie był w stanie prowadzić samochodu na dłuższych dystansach.
Pozytywne jest też to, że w trakcie testów na Nurburgringu spadł deszcz. Opady wystąpiły w środę i czwartek. Momentami były dość intensywne, przez co konieczne było założenie opon deszczowych Hankook, z którymi Kubica miał do czynienia po raz pierwszy. Podczas gdy część kierowców została wtedy w boksach, Polak szalał na torze i jak się okazało, był dość konkurencyjny. Przez moment przewodził nawet stawce na mokrym torze.
- Mamy opony deszczowe, kiedy na torze jest mokro. W Formule 1 są tzw. opony przejściowe, czego nie ma w serii DTM. Jest więc bardzo możliwe, że w serii DTM nie jedzie się na optymalnych oponach w stosunku do zmiennych warunków, co jest sporym wyzwaniem i nowością dla mnie - powiedział Kubica przed rozpoczęciem testów DTM.
Kubica nastawiał się na wariant, w myśl którego przedsezonowe testy będą się odbywać na wyłącznie suchym torze i deszczowe opony będzie poznawać dopiero w trakcie jednego z weekendów wyścigowych. Stało się jednak inaczej. 35-latek zebrał doświadczenie, które zaprocentuje w późniejszej fazie sezonu.
Kubica w połowie drogi
- Na samym początku rywalizacja nie będzie łatwa, ale nigdy nie lubiłem łatwych zadań. To będzie cenne doświadczenie i zadanie równie wymagające, co start w Formule 1 - mówił w marcu Kubica. Testy DTM dobitnie to pokazały.
Inauguracja sezonu DTM czeka nas w pierwszy weekend sierpnia na torze Spa-Francorchamps w Belgii i należy oczekiwać, że Kubica będzie się tam bić w środku stawki. Z dwóch powodów, z braku odpowiedniego doświadczenia oraz straty BMW względem Audi.
- Wciąż mamy trochę pracy do wykonania, ale jesteśmy na dobrej drodze - przyznał po testach Jens Marquardt, szef BMW Motorsport. Kubica, choć jest kierowcą prywatnego zespołu Orlen Team ART, poprawki do BMW M4 DTM ma otrzymywać na równi z kolegami z fabrycznych ekip. Nie ma zatem zagrożenia, że gorzej będzie traktowany.
Koronawirus sprawił, że czeka nas intensywny sezon DTM. Dziewięć rund w ciągu nieco ponad trzech miesięcy. Tak napiętego grafiku ta seria jeszcze nie miała. Kubica będzie musiał się szybko uczyć.
Czytaj także:
Robert Kubica podsumował testy DTM
Sebastian Vettel ujawni prawdę na temat rozstania z Ferrari?