Wyjście Audi z DTM po sezonie 2020 sprawia, że przyszłość serii jest niepewna. Część kibiców miała nadzieję, że zostanie ona uratowana przez japońskich producentów. Honda, Toyota czy Nissan w kategorii Super GT korzystają z wozów opartych na podobnych przepisach jak DTM.
Gerhard Berger jest już jednak świadom tego, że Japończycy nie rzucą koła ratunkowego DTM. - Nie sądzę, aby presja czasu harmonizowała z kulturą japońską - ogłosił szef DTM w "Motorsport Total".
Japończycy mieli wejść do DTM w roku 2022
Według "Motorsport Total", istniał plan w myśl którego japońskie firmy miały wejść do DTM w roku 2022. Od razu podkreślały, że nie będą w stanie połączyć sił z Niemcami już w sezonie 2021. - Mówili "zróbmy jeden czy dwa wyścigi razem, zanim zdecydujemy się na kolejny krok" - opisał kulisy negocjacji Berger w rozmowie z niemieckim serwisem.
ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"
Na koniec sezonu 2020 na Fuji miał się odbyć kolejny wyścig "Dream Race", w którym doszłoby do rywalizacji DTM z Super GT. Do pierwszej edycji tych zawodów doszło jesienią 2019 roku. Tyle że plany wszystkim pokrzyżował koronawirus i tegorocznego "Dream Race" nie będzie.
Decyzja Audi, by wycofać się z rywalizacji po sezonie 2020 sprawiła, że przestały obowiązywać wszelkie ustalenia z Japończykami. - Ich deklarację o dołączeniu do stawki w roku 2022 przyjęliśmy pozytywnie, mieliśmy powolnie budować zaufanie. Decyzja Audi zmieniła jednak wszystko, znów działamy pod presją czasu - stwierdził Berger.
Koszty problemem dla Niemców i Japończyków
Dla niemieckich firm zaangażowanych w DTM i japońskich w Super GT problemem są pieniądze. Wysyłanie sprzętu do Azji nie jest tanie, a z tym samym problemem muszą się zmierzyć Honda, Toyota czy Nissan w przypadku chęci rywalizacji w Europie.
- Dla nas rywalizacja w Japonii byłaby możliwa, gdybyśmy zmniejszyli liczbę samochodów w stawce w Niemczech o połowę - powiedział "Motorsport Total" Dieter Gass, szef Audi. Jego firma wystawia w tym roku do rywalizacji w DTM dziewięć modeli Audi RS5 DTM.
- Japończycy mają podobną sytuację. Mają swoje mistrzostwa u siebie, a gdyby mieli korzystać z dodatkowych samochodów w Niemczech, to koszty byłyby dla nich ogromne - dodał Gass.
Również BMW niezbyt entuzjastycznie zapatrywało się na połączenie sił z Japończykami. - Jesteśmy w zupełnie innej sytuacji niż w ubiegłym roku, ale razem z Gerhardem Bergerem już wtedy nie udało nam się przekonać japońskich producentów do wspólnych startów. My jako BMW, ale też BMW czy Aston Martin, byliśmy gotowi jeździć w Japonii. Tyle że to Japończyków trzeba pytać czemu projektu nie udało się sfinalizować - wyjaśnił Jens Marquardt, szef BMW Motorsport.
Czarne chmury nad DTM
Efekt jest taki, że Robert Kubica może spędzić w DTM tylko jeden sezon, bo niemieckiej serii ubywa opcji na kontynuowanie rywalizacji w sezonie 2021. Biorąc pod uwagę, że mamy połowę czerwca, to do zbudowania nowych samochodów i dołączenia do stawki nie uda się już przekonać żadnego producenta z Europy. Opcja z Japończykami również spaliła na panewce.
Sam Kubica ma tego świadomość. Na razie dla 35-latka ważniejsze jest jednak to, by w ogóle rozpocząć debiutancki sezon w DTM. Jego inauguracja została opóźniona z powodu koronawirusa. Pierwszy wyścig rozegrany zostanie w sierpniu w belgijskim Spa-Francorchamps.
Czytaj także:
Robert Kubica podgrzewa emocje przed startem DTM
To będzie najszybszy tor w kalendarzu F1