DTM. Japończycy nie uratują serii. Złe wieści dla Roberta Kubicy

Materiały prasowe / DTM / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / DTM / Na zdjęciu: Robert Kubica

Plan Gerharda Bergera, by takie marki jak Honda, Toyota czy Nissan dołączyły do DTM nie wypali. Wpływ na to mają koszty oraz koronawirus. To zła wiadomość dla Roberta Kubicy, bo DTM może nie przetrwać po sezonie 2020.

Wyjście Audi z DTM po sezonie 2020 sprawia, że przyszłość serii jest niepewna. Część kibiców miała nadzieję, że zostanie ona uratowana przez japońskich producentów. Honda, Toyota czy Nissan w kategorii Super GT korzystają z wozów opartych na podobnych przepisach jak DTM.

Gerhard Berger jest już jednak świadom tego, że Japończycy nie rzucą koła ratunkowego DTM. - Nie sądzę, aby presja czasu harmonizowała z kulturą japońską - ogłosił szef DTM w "Motorsport Total".

Japończycy mieli wejść do DTM w roku 2022

Według "Motorsport Total", istniał plan w myśl którego japońskie firmy miały wejść do DTM w roku 2022. Od razu podkreślały, że nie będą w stanie połączyć sił z Niemcami już w sezonie 2021. - Mówili "zróbmy jeden czy dwa wyścigi razem, zanim zdecydujemy się na kolejny krok" - opisał kulisy negocjacji Berger w rozmowie z niemieckim serwisem.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

Na koniec sezonu 2020 na Fuji miał się odbyć kolejny wyścig "Dream Race", w którym doszłoby do rywalizacji DTM z Super GT. Do pierwszej edycji tych zawodów doszło jesienią 2019 roku. Tyle że plany wszystkim pokrzyżował koronawirus i tegorocznego "Dream Race" nie będzie.

Decyzja Audi, by wycofać się z rywalizacji po sezonie 2020 sprawiła, że przestały obowiązywać wszelkie ustalenia z Japończykami. - Ich deklarację o dołączeniu do stawki w roku 2022 przyjęliśmy pozytywnie, mieliśmy powolnie budować zaufanie. Decyzja Audi zmieniła jednak wszystko, znów działamy pod presją czasu - stwierdził Berger.

Koszty problemem dla Niemców i Japończyków

Dla niemieckich firm zaangażowanych w DTM i japońskich w Super GT problemem są pieniądze. Wysyłanie sprzętu do Azji nie jest tanie, a z tym samym problemem muszą się zmierzyć Honda, Toyota czy Nissan w przypadku chęci rywalizacji w Europie.

- Dla nas rywalizacja w Japonii byłaby możliwa, gdybyśmy zmniejszyli liczbę samochodów w stawce w Niemczech o połowę - powiedział "Motorsport Total" Dieter Gass, szef Audi. Jego firma wystawia w tym roku do rywalizacji w DTM dziewięć modeli Audi RS5 DTM.

- Japończycy mają podobną sytuację. Mają swoje mistrzostwa u siebie, a gdyby mieli korzystać z dodatkowych samochodów w Niemczech, to koszty byłyby dla nich ogromne - dodał Gass.

Również BMW niezbyt entuzjastycznie zapatrywało się na połączenie sił z Japończykami. - Jesteśmy w zupełnie innej sytuacji niż w ubiegłym roku, ale razem z Gerhardem Bergerem już wtedy nie udało nam się przekonać japońskich producentów do wspólnych startów. My jako BMW, ale też BMW czy Aston Martin, byliśmy gotowi jeździć w Japonii. Tyle że to Japończyków trzeba pytać czemu projektu nie udało się sfinalizować - wyjaśnił Jens Marquardt, szef BMW Motorsport.

Czarne chmury nad DTM

Efekt jest taki, że Robert Kubica może spędzić w DTM tylko jeden sezon, bo niemieckiej serii ubywa opcji na kontynuowanie rywalizacji w sezonie 2021. Biorąc pod uwagę, że mamy połowę czerwca, to do zbudowania nowych samochodów i dołączenia do stawki nie uda się już przekonać żadnego producenta z Europy. Opcja z Japończykami również spaliła na panewce.

Sam Kubica ma tego świadomość. Na razie dla 35-latka ważniejsze jest jednak to, by w ogóle rozpocząć debiutancki sezon w DTM. Jego inauguracja została opóźniona z powodu koronawirusa. Pierwszy wyścig rozegrany zostanie w sierpniu w belgijskim Spa-Francorchamps.

Czytaj także:
Robert Kubica podgrzewa emocje przed startem DTM
To będzie najszybszy tor w kalendarzu F1

Źródło artykułu: