W ubiegły weekend DTM pojawiło się na torze Nurburgring, a władze tamtejszego landu zezwoliły na wpuszczenie kibiców na trybuny. Jako że podczas sobotniego i niedzielnego wyścigu wszystko poszło zgodnie z planem i nie pojawił się ani jeden przypadek koronawirusa w padoku DTM, podobną decyzję podjęto względem kolejnej rundy.
Już w piątek DTM po raz kolejny zawita bowiem na tor Nurburgring, ale tym razem Robert Kubica i inni kierowcy skorzystają z innej nitki wyścigowej - do swojej dyspozycji dostaną wersję sprinterską obiektu.
Wpuszczenie fanów na trybuny Nurburgringu w najbliższy weekend ucieszy tych Polaków, którzy chcą na własne oczy zobaczyć pojedynki Roberta Kubicy z czołówką DTM. Zwłaszcza że ceny na sobotę i niedzielę zaczynają się od 49 euro, co chociażby w porównaniu do wejściówek na Formułę 1 jest nie lada okazją.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niemiecki piłkarz poślubił zjawiskową prezenterkę telewizyjną
Zwykle zakup biletu na rundę DTM uprawnia do wejścia do padoku, gdzie można z bliska zobaczyć garaże wszystkich ekip i kierowców. Ze względu na pandemię koronawirusa obecnie nie jest to możliwe. Dlatego z myślą o fanach przygotowano jedynie spotkania z kierowcami na specjalnej scenie. W ubiegły weekend przemawiali na niej Rene Rast i Timo Glock.
- Pierwszy weekend DTM na Nurburgringu zapewnił nam ekscytujące wyścigi i ciekawe pojedynki. Powiedziałbym, że w sobotę i niedzielę dostaliśmy wszystko to, o co fani sportów motorowych mogliby prosić. Dla DTM, kierowców i zespołów ważne było to, że kibice znów pojawili się na trybunach. Teraz przed nami kolejny weekend DTM i wierzymy, że będzie on równie ciekawy. Zarówno w kwestii walki na torze, jak i pod względem atmosfery na trybunach - powiedział Mirco Markfort, dyrektor zarządzający toru Nurburgring.
Czytaj także:
Aston Martin kusi Adriana Neweya
Lewis Hamilton znów szokuje. "Aresztujcie ich"