- Każdy, kto twierdzi, że lubi Nurburgring, kłamie. Albo nie jechał po nim wystarczająco szybko - powiedział w roku 1968 sir Jackie Stewart. To właśnie on określił północną pętlę toru Nurburgringu jako "Zielone Piekło".
Stewart wygrał GP Niemiec na Nurburgringu w 1968 roku w bardzo trudnych warunkach. Padał obfity deszcz, panowała gęsta mgła. Widoczność momentami była wręcz zerowa. Brytyjczyk dał wtedy popis jazdy - drugi na mecie Graham Hill stracił do niego ponad 4 minuty. Inni byli jeszcze wolniejsi.
Fenomen Nurburgringu i Nordschleife
Zaczęło się od wyścigów w okolicach gór Eifel, które były kręte i wąskie, a przez to bardzo niebezpieczne. Stąd u Niemców pojawiła się idea budowy toru wyścigowego - ostatecznie powstały dwie części - Sudschleife ("pętla południowa") o długości 7,7 km i Nordschleife ("pętla północna") o długości 22,8 km.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski nie powstydziłby się takiego gola! Wow!
Po latach okazało się, że wybudowany tor wcale nie jest bezpieczniejszy od krętych dróg wokół Eifel. Wszystko przez rozwój technologiczny, który sprawił, że samochody wyścigowe stawały się coraz szybsze. - Gdy przejedziesz ten tor w jednym kawałku i wracasz do garaży, dziękujesz Bogu, że jesteś w jednym kawałku - twierdził Stewart.
W latach 60. śmiertelne wypadki na Nordschleife były codziennością, przez co nasiliła się dyskusja o bezpieczeństwie w F1. W sezonie 1970, w okresie poprzedzającym wyścig w Niemczech, życie stracił Piers Courage. Łącznie w tamtym okresie w ciągu czterech miesięcy zginęło aż 17 zawodników (w tym m.in. Bruce McLaren). To przelało czarę goryczy. Kierowcy F1 zapowiedzieli, że zbojkotują GP Niemiec na Nordscheleife. Zawody w ostatniej chwili przeniesiono na tor Hockenheim.
Bojkot zmusił organizatorów do zmodernizowania toru. Poszerzono pobocza, zamontowano dodatkowe bandy, wycięto sporą liczbę drzew - by zwiększyć widoczność. Doszło też do spłaszczenia kilku fragmentów toru. Podwyższono standardy dotyczące obsługi przeciwpożarowej, aby kierowcy w przypadku wystąpienia pożaru mogli szybciej otrzymać pomoc.
Nordschleife - obiekt niedostosowany do dzisiejszych czasów
Po przeprowadzeniu prac Nordschleife wróciło do F1, ale coraz częściej pojawiały się głosy, że tor nadal nie spełnia odpowiednich wymogów. Głównie z powodu wąskiej nitki wyścigowej, podczas gdy bolidy stawały się coraz szersze.
Problemem było też samo położenie obiektu. Górski krajobraz i liczne drzewa, a także długość pętli (ponad 22 km) sprawiały, że w latach 70. do obsługi GP Niemiec wymaganych było pięć razy więcej funkcyjnych i personelu medycznego niż podczas innych wyścigów F1. Takie były wymagania Stowarzyszenia Kierowców F1, których Niemcy nie chcieli spełniać, bo wiązały się z dodatkowymi kosztami.
Na Nordschleife zaczęli też narzekać... nadawcy telewizyjni, którzy ze względu na ogromny obszar toru nie byli w stanie odpowiednio realizować transmisji z tego obiektu. Dlatego zakładano, że wraz z wygasającym kontraktem w roku 1976 słynna pętla pożegna się z F1. I wtedy wydarzył się wypadek Nikiego Laudy.
Niki Lauda - ocalały z ognia na Nordschleife
Lauda w roku 1975 roku pobił rekord toru Nordschleiffe. Pokonał go w czasie 6:58.6. Był pierwszym kierowcą, który zszedł poniżej 7 minut na morderczej pętli. On sam optował jednak za bojkotem "Zielonego Piekła" w sezonie 1976. Kwestionował nie tylko poziom bezpieczeństwa, ale też rozgrywanie wyścigu w deszczowych warunkach.
Długa nitka Nordschleife miała to do siebie, że podczas deszczu w pewnych częściach toru było mokro, w innych sucho. Lauda w roku 1976 nie zyskał jednak poparcia większości kierowców, co niemal przypłacił życiem.
Gdy Lauda zwołał zebranie ws. bojkotu GP Niemiec, usłyszał od jednego z rywali, że obleciał go strach. - Który palant to powiedział? Jasne, że się boję. Wy też. I godzę się na 20-procentowe ryzyko śmierci, ale nie na większe. W takim deszczu jest ono znacznie większe - mówił Austriak.
Prowadzony przez Laudę bolid wypadł z toru, po tym jak zawiódł jeden z elementów zawieszenia w jego Ferrari. Maszyna stanęła w płomieniach. Potwierdziły się wszystkie wcześniejsze zastrzeżenia, co do Nordschleife. O zbyt małej liczbie funkcyjnych, o brakach wśród personelu medycznego, o niewystarczającej liczbie strażaków.
W bolid Laudy wjechał jeszcze inny kierowca - Brett Lunger. Kolejni zatrzymywali się na torze, ale nikt nie był w stanie wyciągnąć Austriaka. Ten znajdował się w płonącym samochodzie przez dłuższą chwilę. Ostatecznie koledzy uratowali życie Laudzie. Z poważnymi oparzeniami i uszkodzonymi płucami trafił do szpitala.
Lauda przeżył, wrócił do wyścigów i został później ponownie mistrzem świata F1. Na Nordschleife zapadł za to wyrok. W roku 1977 wyścig znów przeniesiono na Hockenheim. Niemcy zdali sobie sprawę, że północna pętla jest zbyt niebezpieczna, a organizatorzy wyścigu F1 nie byli chętni ponieść kosztów związanych z kolejnym remontem. Wyjściem okazała się po prostu budowa zupełnie nowego toru. Tak powstała pętla GP, stosowana obecnie m.in. przez F1 czy DTM. Liczy 4,5 km.
Robert Kubica mierzy się z Nordschleife
Gdy przed kilkoma laty Jeremy Clarkson przy okazji kręcenia "Top Gear" na Nordschleife podjął się próby policzenia ofiar śmiertelnych północnej pętli toru, wyszło mu, że życie na tym obiekcie straciło ponad 200 osób. Mimo to, "Zielone Piekło" ciągle ma się dobrze. Nawet jeśli stało się niedostępne dla F1.
Z północnej pętli toru Nurburgring nadal korzystają niższe serie wyścigowe. Obiekt jest też dostępny dla amatorów, którzy muszą wpierw przejść odpowiednie szkolenia i proces licencyjny. Przekonał się o tym nawet Robert Kubica, który mimo posiadania statusu kierowcy F1 i superlicencji, w piątek przechodził przez specjalny test (szczegóły TUTAJ).
Fenomen Nordschleife sprawił, że popularna w Niemczech jest seria wyścigów długodystansowych organizowanych właśnie na Nurburgringu - najpierw zwana jako VLN, obecnie jako NLS (Nurburgring Langstrecken Serie). W wybranych rundach w sezonie 2021 ma wystartować Robert Kubica.
Punktem kulminacyjnym sezonu jest 24h Nurburgring, który potrafi przyciągnąć na trybuny nawet 290 tys. kibiców. To najlepszy dowód na to, że "Zielone Piekło" wciąż ma się dobrze.
Co ciekawe, w roku 2007 BMW zorganizowało na Nordschleife wydarzenie promocyjne, w trakcie którego pętlę północną pokonał Nick Heidfeld. Niemiec musiał mieć specjalnie zmodyfikowane podwozie, aby ówczesny bolid F1 w ogóle był w stanie przejechać niektóre fragmenty toru. Doszło w nim też do ograniczenia prędkości. Tak samo było, gdy w roku 2013 demonstracyjne okrążenie Nordschelife pokonał Michael Schumacher.
Czytaj także:
Robert Kubica zdał test śpiewająco
Najważniejsze pytania przed startem nowego sezonu F1