Robert Kubica znów nawet nie wyjechał na tor. "Nie można nikogo winić"

Instagram / nuerburgring / Na zdjęciu: padok toru Nurburgring
Instagram / nuerburgring / Na zdjęciu: padok toru Nurburgring

To się nazywa pech. Robert Kubica miał w sobotę wystartować w wyścigu długodystansowym na torze Nurburgring, ale opady śniegu sprawiły, że rywalizacja nawet nie ruszyła. Już w styczniu Kubica nawet nie posmakował rywalizacji w Daytona 24h.

Robert Kubica wiąże swoją przyszłość z wyścigami długodystansowymi, stąd w styczniu przystąpił do Daytona 24h, po czym podpisał kontrakt na rywalizację w European Le Mans Series i postanowił wziąć udział w wybranych rundach Nurburgring Langstrecken Serie (NLS). Tyle że los nie przestaje rzucać kłód pod nogi 36-latka.

Gdy w styczniu w USA rozgrywano Daytona 24h, Kubica nawet nie wyjechał na tor. Jego zespół High Class Racing po dwóch godzinach rywalizacji zanotował awarię skrzyni biegów i na długą chwilę utknął w garażu, po czym ostatecznie wycofał się z rywalizacji.

W sobotę Kubica miał wystartować w 4-godzinnym wyścigu na Nurburgringu, ale tym razem opady śniegu sprawiły, że krakowianinowi nie było dane posmakować rywalizacji. Z powodu trudnych warunków zawody odwołano (szczegóły TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat wskazał kolejnego Polaka w NBA? "Nie będzie miał łatwo. Dużo się jeszcze może zmienić"

- Nie można nikogo winić. Gdy wyjeżdżaliśmy na tor w kwalifikacjach o poranku, temperatura asfaltu wynosiła 5 st. C. Warunki były trudne, ale do opanowania. Aż pojawił się śnieg - powiedział organizatorom NLS Nico Menzel, który w sezonie 2021 ma być jednym z rzeczników kierowców podczas wyścigów rozgrywanych na torze Nurburgring.

- Wpadłem w śnieg w pewnym momencie. Na torze miejscami pojawił się nawet lód. Przyczepność nagle zniknęła. Odwołano wyścig, bo nie było szans na poprawę pogody. Ryzyko w przypadku rywalizacji w takich warunkach było zbyt duże - dodał Menzel.

Znudzeni kierowcy i mechanicy zaczęli w padoku toru formować bałwany. Wprawdzie śnieg po kilkudziesięciu minutach zniknął z alei serwisowej, ale znajdował się nadal w wielu innych partiach toru.

- Jako organizatorzy włożyliśmy dużo pracy w to, by zawody odbyły się w dobie pandemii koronawirusa. Możemy powiedzieć, że z organizacyjnego punktu widzenia, wszystko się udało. Chcielibyśmy fanom dostarczyć emocji i ruszyć z wyścigiem, ale nie potrafimy zmienić pogody. Na to nie mamy wpływu. Patrzymy jednak z optymizmem w przyszłość - ocenił Christian Stephani, który zarządza NLS.

Kolejna runda NLS odbędzie się 17 kwietnia. Wszystko wskazuje na to, że Robert Kubica nie weźmie w niej udziału, bo koliduje ona z debiutanckim wyścigiem ELMS, jaki zaplanowano na torze w Barcelonie. To z kolei może wpłynąć na dalsze plany krakowianina.

Kubica chciałby startować w NLS oraz prestiżowym 24h Nurburgring za kierownicą samochodu klasy GT3. Aby tego dokonać, musi najpierw pokonać 18 okrążeń toru Nordschleife w warunkach wyścigowych i uzyskać stosowną licencję. Odwołanie sobotniej rundy sprawia, że Polakowi może zabraknąć czasu, aby przed 24h Nurburgring (3-4 czerwca) spełnić regulaminowe limity. Inne wyścigi NLS kolidują bowiem z jego obowiązkami w Formule 1 oraz European Le Mans Series.

Czytaj także:
Robert Kubica zdał test śpiewająco
Najważniejsze pytania przed startem nowego sezonu F1

Źródło artykułu: