Felix Rosenqvist miał ogromnego pecha. Jego występ w wyścigu IndyCar w Detroit zakończył się na 24. okrążeniu, po tym jak na wyjściu z zakrętu w jego samochodzie zablokowała się przepustnica. W efekcie maszyna McLarena zaczęła przyspieszać i 29-latek z ogromną prędkością trafił w stos opon i betonową ścianę.
Skala zniszczeń na torze w Detroit sprawiła, że sędziowie chwilę później wywiesili czerwoną flagę i przerwali rywalizację. Przy kierowcy McLarena pojawili się z kolei funkcyjni oraz służby medyczne.
Rosenqvist, mimo ogromnej siły uderzenia, nie stracił przytomności. Funkcyjni pomogli Szwedowi opuścić rozbity samochód i widać było, że kierowca jest mocno obolały. Początkowo trafił on na nosze i został przewieziony do centrum medycznego, po czym finalnie przetransportowano go do pobliskiego szpitala.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jest moc. Nietypowy trening Wildera
- Jest w dobrym stanie. Był przytomny przez cały czas, nie stracił przytomności ani przez chwilę. Cały czas miał z nami kontakt. Uskarżał się na ból, ale nie stracił czucia w nogach, itd. Udało nam się go wyciągnąć z samochodu i przewieźć do centrum medycznego, gdzie został poddany wstępnej ocenie - powiedział dr Geoffrey Billows, dyrektor ds. medycznych IndyCar.
- W centrum medycznym przez cały czas był przytomny, jego parametry życiowe były dobre. Wysłaliśmy go do szpitala, gdzie przejdzie kompleksowe badania - dodał Billows w materiale, który IndyCar opublikowało w social mediach.
Zwykle w feralnym zakręcie kierowcy IndyCar zwalniają do ok. 140 km/h. Rosenqvist z powodu awarii przepustnicy jechał ze znacznie wyższą prędkością.
Czytaj także:
Alfa Romeo prześladowana przez pech
George Russell ma konkretny plan