Wyścig 24h Le Mans rozpoczął się o godz. 16.00, ale nieco ponad godzinę wcześniej nad tor Circuit de la Sarthe nadciągnęły ciemne chmury, z których spadł obfity deszcz. W efekcie kierowcy pierwsze okrążenia pokonywali za samochodem bezpieczeństwa i dopiero gdy warunki uległy poprawie, zaczęliśmy obserwować zaciekłą rywalizację.
Robert Kubica w szeregach WRT rozpoczął wyścig, co było zaskoczeniem, bo w tegorocznych rundach European Le Mans Series zwykle to jego zespołowi koledzy ruszali jako pierwsi. Kubica popisał się zwłaszcza w deszczowych warunkach, gdy na moment wyprowadził swoją załogę na czoło kategorii LMP2.
Im dalej w las, tym więcej drzew. Kubica zaliczył bardzo długi przejazd, bo trwający niemal trzy godziny. Podczas gdy w innych zespołach przy okazji pit-stopów dochodziło do wymiany kierowców, krakowianin pozostawał na torze. Być może właśnie zmęczenie przyczyniło się do spadku tempa 36-latka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: talent na bieżni i przed obiektywem! To jedna z najpiękniejszych polskich sportsmenek
Wprawdzie pod koniec swojego przejazdu Kubica ponownie zameldował się na czele stawki, ale wynikało to z faktu, że wskutek innych zdarzeń na torze pojawiły się żółte flagi i część kierowców zjechała przedwcześnie na pit-stopy, by zyskać w ten sposób nieco czasu.
Gdy przed godz. 19 kierowca WRT w końcu zjechał na pit-stop, jego miejsce w fotelu samochodu Oreca 07-Gibson zajął Yifei Ye. Chińczyk wyjechał na tor w momencie, gdy ekipa Kubicy zajmowała ósme miejsce w kategorii LMP2 i dwunaste w "generalce" całego 24h Le Mans.
Robert Kubica ma za to chwilę przerwy. Należy oczekiwać, że krakowianin zasiądzie za kierownicą pod koniec nocnej sesji. To ważne, bo w nocy na torze Circuit de la Sarthe panować ma gęsta mgła. Polak nie ma dużego doświadczenia w takiej jeździe, dlatego WRT może sporą część nocnej sesji "poświęcić" na przejazdy Yifeia Ye i Louisa Deletraza.
W klasyfikacji generalnej 24h Le Mans po trzech godzinach prowadzi Toyota, co nie jest zaskoczeniem. Stawce przewodzi załoga numer 7 (Mike Conway, Kamui Kobayashi i Jose Maria Lopez). Nieco pecha miała siostrzana ekipa numer 8 (Sebastien Buemi, Kazuki Nakajima i Brendon Hartley), bo zaraz po starcie drugi samochód Japończyków został trafiony przez rywala. W efekcie Buemi wykręcił "bączka" i doznał zniszczeń. Jednak po nieco ponad godzinie druga z Toyot odrobiła straty do rywali.
Na WP SportoweFakty trwa relacja na ŻYWO z 24h Le Mans. Jest dostępna TUTAJ.
Czytaj także:
Pokonał 24h Le Mans bez rąk i nóg
24h Le Mans w dobie COVID-19