"Adaś, co ty robisz?". Tak ostro o Małyszu rzadko kto mówi

PAP / 	Paweł Supernak / Andrzej Supron
PAP / Paweł Supernak / Andrzej Supron

- Całkiem niedawno powiedziałem w twarz Robertowi Korzeniowskiemu, że to on razem z Nitrasem podzielił środowisko sportowe. Adama Małysza wprost spytałem: "Adaś, co ty robisz?" - mówi Andrzej Supron o zaangażowaniu w obronę Radosława Piesiewicza.

Choć nowe kontrowersje wokół prezesa PKOl-u Radosława Piesiewicza wybuchają dość regularnie, a ostatnią burzę wywołała umowa sponsorska z kontrowersyjną spółką Zondacrypto, to pozycja działacza wciąż jest niezagrożona.

Wiele zawdzięcza grupie byłych olimpijczyków. Wśród jego najwierniejszych stronników jest choćby Andrzej Supron. Legenda zapasów mierzy się z pytaniami o sens swojego zaangażowania w obronę prezesa PKOl-u.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jest pan dzisiaj najbardziej lojalnym stronnikiem szefa PKOl-u, Radosława Piesiewicza. Czy Piesiewicz kupił pana głos, hojnie wspierając Polski Związek Zapaśniczy za czasów pana rządów?

Andrzej Supron, członek prezydium PKOl-u, wicemistrz olimpijski w zapasach: Nikomu nie dałem i nie dam się kupić.

Wspiera go pan jednak bezkrytycznie i wspólnie z kilkoma, podniesionymi do wyższej rangi, członkami Towarzystwa Olimpijczyków Polskich stanowi pan najbliższe zaplecze Piesiewicza. Naprawdę nie ma pan żadnych wątpliwości?

Nigdy nie dam się traktować instrumentalnie, a tego chciałaby druga strona sporu. To oni co chwilę próbują postawić innych w trudnej sytuacji i organizują kolejne akcje podpisywania jakichś listów. Jestem godnym i uczciwym człowiekiem. Nie dam się manipulować.

ZOBACZ WIDEO: Kołecki zrównał z ziemią freak fighty. "Nie chciałbym przynieść wstydu"

A pomyślał pan, że to może pan jest zmanipulowany, a polskiemu sportowi w końcu przydałby się odpoczynek od ciągłych sporów?

Martwi mnie ta sytuacja, ale znam ciąg wydarzeń i wiem doskonale, jakie działania do tego doprowadziły. Przed igrzyskami wszystko było zabudżetowane w oparciu o spółki Skarbu Państwa. Potem wszyscy nagle się wycofali. Wtedy Piesiewicz mi zaimponował, bo choć był w ekstremalnie trudnej sytuacji, to ze wszystkiego się wywiązał. Ten sam mechanizm działa obecnie, bo pewnej grupie nie pasuje, że PKOl w końcu stanie się finansowo niezależny.

Głównym partnerem PKOl-u została bardzo kontrowersyjna spółka, a dodatkowo jej logo trafiło do nazwy instytucji publicznej, która nosiła już imię Jana Pawła II. Jak to możliwe, że nie widzi pan w tym nic niestosownego?

To próba szukania dziury w całym. Przecież wiele innych obiektów też ma nazwy sponsorów i nikomu to nie przeszkadza. Tak jest przecież ze Stadionem Narodowym im. Kazimierza Górskiego. Czy słyszał pan choćby jeden głos oburzenia? Jestem zszokowany zamieszaniem po ogłoszeniu nowego sponsora. Tu walka dotyczy podporządkowania sobie polskiego sportu, a na to nigdy nie będzie mojej zgody.

Miał pan okazję rozmawiać na ten temat choćby z Adamem Małyszem, który na łamach Onetu formułował dość jednoznaczne zarzuty?

Całkiem niedawno powiedziałem w twarz Robertowi Korzeniowskiemu, że to on razem z Nitrasem podzielił środowisko sportowe. Adama Małysza wprost spytałem: "Adaś, co ty robisz?". To było wtedy, gdy obaj panowie angażowali się w kolportowanie listu podrzuconego prawdopodobnie przez ministerstwo. Obaj byli bardzo zmieszani i nie potrafili odpowiedzieć nawet na pytanie, kto jest autorem tego listu. Tyle warte są ich akcje. Korzeniowski mocno się angażował, ale w środowisku z wielu powodów ma opinię "niewybieralnego".

Czy nie uważa pan, że PKOl-owi potrzebny jest działacz, który będzie w stanie ustabilizować sytuację swoimi działaniami?

Prezes Piesiewicz ma swoją wizję, którą konsekwentnie realizuje od pierwszego dnia pracy na tym stanowisku. To pierwszy prezes PKOl w historii, który przekazał pieniądze związkom sportowym.

Wracamy do kwestii pieniędzy. Czyli to jednak one są kluczowe?

To sukces Piesiewicza. Bardzo mocno pomógł zwłaszcza mniejszym związkom sportowym. Choćby w zapasach, ale też wielu innych mniejszych związkach nie było pieniędzy ze spółek Skarbu Państwa, a on te umowy był w stanie załatwić. Sam widziałem, jak wiele działań udało nam się dzięki temu zorganizować.

To jednak przeszłość, a zresztą część tych umów wciąż nie została wypłacona…

Minister Nitras próbował wszystkich metod i mocno przegiął. Chciał odwołać Piesiewicza rękoma prezesów związków. Miał ich w szachu, bo żaden prezes nie jest niezależny, a wszystko zależy od… ministerstwa. Niektórzy robili więc to, o co byli proszeni. Do dzisiaj pamiętam rozmowę z Korzeniowskim i Małyszem, gdy tłumaczyłem im, że nie można podważać demokratycznych wyborów i zdejmować z funkcji człowieka tylko za to, że nie podoba się on ministrowi.

Co oni na to?

Widziałem, że byli bardzo zmieszani. Próbowałem im wytłumaczyć, że grupa prezesów to nie jest sąd kapturowy. Od tego są sądy, prokuratura. Z tego, co wiem, to okazuje się, że żadnego zarzutu wciąż nie ma. Nie przeszkodziło to im w zdyskredytowaniu medalistów z Paryża i przykryciu ich sukcesów wojenką polityczną.

Choć cały czas odcina się pan od polityki, to tak mocne zaangażowanie sprawia, że pan też został w tę grę wplątany. Radosław Piesiewicz sam wrzuca swoje zdjęcia w otoczeniu polityków i to zwykle ze środowiska jednej opcji, czyli Prawa i Sprawiedliwości.

Moja obrona Piesiewicza nie ma nic wspólnego z polityką. Wielokrotnie proszono mnie o wsparcie jakichś akcji, ale nigdy czegoś takiego nie zrobiłem. W przypadku PKOl-u po prostu wiem, kto chce dobra dla tej organizacji, a kto ma inne cele.

Kto konkretnie ma złe intencje?

Ci, którzy tak protestują po podpisaniu umowy ze sponsorem. Kryptowaluty są legalne, spółka wspiera wiele innych organizacji sportowych i nie ma żadnego powodu, by odrzucać ofertę tak dobrego sponsora. Dodatkowe pieniądze w polskim sporcie to większa szansa na medale.

Część prezesów wprost zarzucała to, że umowa została podpisana bez jakiejkolwiek konsultacji z członkami zarządu. Przy tak kontrowersyjnej spółce, to powinna być chyba norma?

Nie bądźmy naiwni. Gdyby ujawniono to wcześniej, to podniósłby się taki wrzask, że sponsor sam by uciekł, a do podpisania umowy w ogóle by nie doszło. I kto wtedy by stracił? Nawet nie PKOl, a sportowcy, bo to oni będą beneficjentami rekordowych nagród. Jestem pod wrażeniem tego, że dzisiaj za medal olimpijski dostaje się pieniądze, które mogą ustawić na całe życie. Fajnie, że po raz pierwszy w historii premie dostaną także zawodnicy w miejsc 4-8.

To usprawiedliwia jednoosobowe zarządzanie taką instytucją?

Wybraliśmy Piesiewicza, więc to on musi rządzić. Nie wyobrażam sobie, by do PKOl wszedł ktoś, kto jest sterowany z zewnątrz. Jeśli Adasiowi przeszkadza, że Piesiewicz podpisuje umowy ze sponsorami, to dlaczego nie protestował przy wcześniejszych 24 umowach?

Nie miał pan nawet przez chwilę takiej myśli, że ktoś inny byłby lepszym prezesem?

O wymianie prezesa pomyślałem tylko raz, gdy było zagrożenie, że obecny szef usłyszy zarzuty. Okazało się jedynie, że były to polityczne działania pod publiczkę. Już raz zdarzyło się, że chciano nam narzucić prezesa PKOl-u z politycznego nadania, ale my go nie wybraliśmy.

Czyli jedyne, co mogłoby skłonić pana do odwołania prezesa PKOl-u, to zarzuty prokuratorskie dla Piesiewicza?

Nie musimy teoretyzować, bo i tak ich nie będzie. Mowa było o wielkich przekrętach, a kontrola NiK-u wykazała nieprawidłowości na kwotę 150 tysięcy złotych, ale tak się składa, że powstały one za czasów poprzedników Piesiewicza.

Niedawno przestał pan sprawować funkcję prezesa PZZ. Ma pan pomysł, jak dalej funkcjonować w sporcie?

Jestem cały czas aktywny. Nie kandydowałem w wyborach, bo uznano, że to niezgodne z ustawą. Uszanowałem to i uznałem, że nie ma sensu robić problemów. Przy sporcie cały czas zostałem i działam prężnie.

Nie boi się pan, że swoimi działaniami przekreśli pan wcześniejsze zasługi?

Przeszedłem drogę od zawodnika, przez trenera, sędziego, a na końcu prezesa. W każdej roli starałem się zrobić coś dobrego dla sportu i chyba mi wyszło. Zawsze postępowałem zgodnie ze swoim sumieniem i nie dawałem się zastraszyć. Będę się kierował tymi zasadami do końca życia.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (79)
avatar
Srdjan
12.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Korzeniowski to gość niewiarygodny. 
avatar
Alex1313
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Małysz jako zawodnik brawo, jako działacz do doopy. Prostolinijne myślenie i gierki to zalety Adasia, no ale nie każdy ma IQ powyżej 90. 
avatar
Roman
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Małysz tylko dzień dobry TVN taniec z gwiazdami reklamy zbiórka dla córki po pożarze a sporty zimowe leżą.Ostatni sezon w połowie konkurencji olimpijskich w sportach zimowych ZERO punktów w P Czytaj całość
avatar
JAR77
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
27
5
Odpowiedz
Supron jak mogłeś się tak tanio sprzedać ! 
avatar
wen kroy
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
13
3
Odpowiedz
Głównym sponsorem reprezantacji w piłkę kopaną był Cinkciarz. Teraz sponsorem nierobów sportowych ma być firma krypto walutowa.
Zawsze twierdziłem, że ten cały sport zawodowy to jedna wielka h
Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści