- Nie mogę uwierzyć w to, co się stało - mówi łamiącym się głosem Antoni Obrycki. Prezes i trener Klubu Sportowego Sobieski Poznań to silny facet, ale teraz milczy dłuższą chwilę. Nie może wykrztusić z siebie słowa. Słyszę przez telefon, że szlocha. Wciąż, choć od tragicznej śmierci zapaśnika Dominika Sikory minęło już kilka dni, nie może spokojnie o nim rozmawiać.
Marcin Olejniczak - były zapaśnik poznańskiego klubu, a obecnie trener - tłumaczy Obryckiego. Opowiada, jak ważni dla prezesa są wszyscy występujący w klubie sportowcy. - Gdyby pan ze mną chciał porozmawiać zaraz po śmierci Dominika, to też nie byłbym w stanie - twierdzi.
Pobity na śmierć
26 stycznia 2020 roku do jednego z poznańskich szpitali karetka przywiozła nieprzytomnego 29-latka. Szybko okazało się, że to znany w mieście zapaśnik. Stan Dominika Sikory był bardzo ciężki, miał obrzęk mózgu. Został pobity na Starym Rynku. Leżał na ulicy. O życie walczył tydzień. Lekarze robili, co mogli, ale obrażenia były zbyt rozległe. Nie udało się. Zmarł 31 stycznia.
ZOBACZ WIDEO Nie żyje Kobe Bryant. "Odszedł ktoś większy, ktoś kto działał na całe pokolenia i generacje młodych zawodników."
Sprawa stała się tak głośna, że prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak natychmiast podczas konferencji prasowej uspokajał mieszkańców: "Na pewno jest bezpieczniej, niż bywało to przed laty. Ubolewam nad tym, że zdarzają się takie przestępstwa".
Do akcji wkroczyła policja. Monitoring co prawda nie zarejestrował chwili pobicia, ale widać, jak za Sikorą idzie barczysty mężczyzna z dwoma kobietami. Potem przerwa, ciemność. Kolejna kamera zarejestrowała już leżącego sportowca. Rzecznik prasowy poznańskiej policji - Andrzej Borowiak - przekazał informację, że udało się ustalić personalia podejrzanego (TUTAJ więcej szczegółów >>). Wkrótce ma zostać opublikowany list gończy. Kwestią czasu jest pojmanie i ukaranie winnego tej tragedii. Niewytłumaczalnej tragedii.
Pokonał raka
Ten tydzień walki o życie Dominika w poznańskim szpitalu przypomniał rodzinie i przyjaciołom, że Dixon - bo tak go nazywają najbliżsi - już raz był jedną nogą na tamtym świecie. Miał zaledwie 8 lat, gdy lekarze orzekli, że ma raka. Sytuacja była bardzo ciężka. Dziecięcy organizm potrzebował sporo czasu, aby wyrwać się szponom śmierci. Choroba zaatakowała układ pokarmowy. Nikt wtedy nie myślał, że w przyszłości zostanie sportowcem, zapaśnikiem, medalistą mistrzostw Polski. Dominik lawirował na cienkiej linie dzielącej życie od śmierci.
- Poznałem Dixona jakieś 15 lat temu - opowiada nam Tomasz Kaczor, polski kajakarz, dwukrotny olimpijczyk, wicemistrz świata z 2019 roku. - Przychodził z bratem na osiedle, na którym mieszkałem. Zaprzyjaźniliśmy się.
Kiedy starsi bracia Dominika - Bartosz i Maciej - zaczęli trenować zapasy, Dixon nie chciał być gorszy. Podjął rękawicę. Wkrótce do ferajny dołączyła jeszcze ich siostra, Weronika. Czwórka rodzeństwa w jednej dyscyplinie sportu? Niesamowite.
- Rzeczywiście, wyjątkowa rodzina - twierdzi Przemysław Kaliski, dyrektor do spraw marketingu i komunikacji Polskiego Związku Zapaśniczego. - Trzech braci i siostra. Wszyscy w zapasach. Wszyscy na bardzo wysokim poziomie. Najmłodsza, Weronika, osiąga nawet sukcesy na arenie międzynarodowej.
- Czterech braci - koryguje Olejniczak. - Próbował jeszcze Mikołaj, najmłodszy.
Rzeczywiście, Mikołaj Sikora w kategoriach młodzieżowych próbował swoich sił w zapasach, ale jednak nie został na stałe. Do dzisiaj jest obecny w życiu Sobieskiego Poznań, jednak już nie jako czynny sportowiec, a bardziej przyjaciel tego klubu.
Największym sukcesem sportowym Dixona był brązowy medal podczas mistrzostw Polski w 2017 roku i drugie miejsce w Pucharze Polski rok później.
Połykał książki, miał ogromną wiedzę
- Zawsze pracował na maksa. Trzeba było go wyganiać z sali treningowej. Był medalistą mistrzostw Polski. W jego kategorii wagowej jest ogromna konkurencja. Taki wynik trzeba odbierać jako ogromny sukces. Tak, Dominik był w krajowej czołówce - przekonuje Olejniczak.
- Zapasy były całym jego życiem - dodaje Kaczor. - Był prawdziwym fighterem. Nic nie dostał od życia za darmo. Momentami było mu ciężko. Wyjeżdżał do ligi niemieckiej, aby trochę zarobić. Pracował również w jednej z poznańskich firm.
Olejniczak: - Bardzo interesował się medycyną. To był jego konik. Pracował w firmie, która specjalizuje się w suplementacji. Dixon nie miał wykształcenia medycznego, ale miał ogromną wiedzę. Książki wręcz połykał. Wielokrotnie rozmawialiśmy wspólnie w klubie o odżywkach, witaminach. Wiadomo, to w dzisiejszym sporcie ważny czynnik. Dominik zawsze dzielił się z nami cennymi uwagami. Był w to bardzo wkręcony.
Rzeczywiście. Wystarczy rzut okiem na profil Sikory na Facebooku. Większość publicznych postów, które udostępniał, dotyczyło właśnie medycyny: od szczepionek, przez zioła oczyszczające organizm, po działanie witamin.
Zawsze w cieniu
Moi rozmówcy podkreślali, że Dominik był człowiekiem uczynnym. Pomagał zawsze i każdemu. Nie chciał nic w zamian. Nie pchał się na afisz, wolał drugoplanowe role.
- Ostatnio potrzebowałem pomocy przy transporcie, kiedy kupowałem nowe auto - wspomina Kaczor. - Zadzwoniłem do Dixona. Był po drugiej stronie Poznania, z dziewczyną. Generalnie zrobiło mi się głupio, że mu zawracam głowę. A on? Rzucił wszystko, był u mnie kilkadziesiąt minut później. Bardzo mi pomógł. Można było zawsze na niego liczyć.
Kaczor dowiedział się o śmierci przyjaciela z mediów społecznościowych. Był na obozie we Włoszech, przygotowuje się do swoich trzecich igrzysk olimpijskich, w Tokio. - Po całym dniu ciężkiej pracy nawet nie zerknąłem na telefon, odpaliłem laptopa i mnie zmroziło - emocje nie pozwalają mu dalej mówić.
Kajakarz błyskawicznie wpadł na pomysł, że trzeba pomóc najbliższym Dominika. Nie był w stanie pomóc już przyjacielowi, ale poczuł, iż musi coś zrobić. Postanowił założyć publiczną zrzutkę. - Chciałem, aby rodzina miała pieniądze na pogrzeb, na ładny pomnik na cmentarzu, wiadomo, zawsze są wydatki - opowiada. - Oni nie mają teraz do tego głowy. Postanowiłem działać. Założyłem zbiórkę z celem 10 tysięcy złotych.
Cel został osiągnięty zaledwie w kilka godzin.
Obecnie (stan na 6.02.) zebrano już ponad dwa razy więcej pieniędzy. Zrzutka trwa do końca lutego. - Bardzo się cieszę, że tak mogę pomóc - dodaje Kaczor. - A zainteresowanie zrzutką jest dowodem na to, że Dixon był niezwykle uczynny. Wszystkim pomagał. Teraz wszyscy chcą się odwdzięczyć.
Kaliski: - To najgorszy początek roku w moim życiu. Pasjonuję się koszykówką, zapasami. A tutaj w ciągu kilkudziesięciu dni trzy tragedie. Najpierw odszedł od nas David Stern (TUTAJ więcej szczegółów >>), niedawno w wypadku zginął Kobe Bryant, a teraz Dominik. Przerażające.
Jak poinformował Sobieski Poznań, pogrzeb Dominika Sikory odbędzie się w najbliższy poniedziałek (10.02.2020) na cmentarzu Miłostowo o godz. 11:20. Można spodziewać się tłumów. Dominik miał wielu przyjaciół. - Ja będę na pewno - obiecuje Kaczor.
Ostatnie zdjęcie
Kilka dni po pogrzebie (14.02.) zapaśników Sobieskiego Poznań czekają pierwsze zawody w tym sezonie - Puchar Polski. Dominik Sikora ciężko przygotowywał się do tego turnieju.
Na swoim profilu na Instagramie pokazał zdjęcie z sali treningowej.
Zdjęcie wrzucił 21 stycznia. Pięć dni później został pobity na Starym Rynku w Poznaniu.
Olejniczak: - Dominik miał jechać z nami. Nie dociera do mnie, że go nie będzie. Czy wystartujemy? Jest cholernie ciężko, ale chcemy to zrobić dla niego. On na pewno by chciał, abyśmy walczyli dla niego. Zmartwiłby się, gdybyśmy się poddali, odpuścili.