W poniedziałek na lotnisku Chopina w Warszawie wylądowali nasi bojerowcy, którzy w dniach 23-28 stycznia wystartowali w dwóch imprezach klasy DN w Stanach Zjednoczonych - mistrzostwach świata oraz mistrzostwach Ameryki Północnej. Nasi reprezentanci wrócili z tych regat z trzema medalami. Jeden, ale za to najcenniejszy, wywalczył Karol Jabłoński (OKŻ Olsztyn), który po raz jedenasty w karierze został mistrzem świata. Natomiast dwa z nich zdobył Michał Burczyński (AZS UWM Olsztyn), który wywalczył brązowy medal mistrzostw świata, a w następnych zawodach zajął drugie miejsce. Polak nie uważa tych regat za łatwe i bez problemu wymienił rywali, którzy darzy szacunkiem i uważa za groźnych przeciwników.
- Na pewno było ich kilku. Niewątpliwie był nim Karol Jabłoński, najbardziej utytułowany polski żeglarz bojerowy i żeglarz rangi światowej. Poza tym groźni byli Amerykanie, pięciokrotny mistrz świata Ron Sherry oraz Matt Struble. Ogólnie było sześciu szybkich zawodników i każdy chciał sięgnąć po te najważniejsze trofeum, które przypadło Karolowi Jabłońskiemu - powiedział tuż po wylądowaniu Michał Burczyński.
Obie imprezy odbywały się w stanie Wisconsin, ale warunki pogodowe i lodowe na obu akwenach panowały różne. Na pierwszych regatach lód był raczej topniejący i wiatr wiał z prędkością od 2 do 4 m/s, przez co odbyły się tylko trzy wyścigi. Natomiast podczas mistrzostw Ameryki Północnej było już pod tym względem znacznie lepiej, ponieważ był zmarznięty lód, a prędkość wiatru wynosiła od 4 do 7 m/s. To pozwoliło organizatorom przeprowadzić aż siedem wyścigów. Nasz bojerowiec żałuje, że nie odbyło się więcej wyścigów podczas mistrzostw świata. W końcu przed rokiem był drugi, przegrywając tylko z multimedalistą Karolem Jabłońskim.
- Warunki zawsze wszyscy mamy takie same. Ja po mistrzostwach świata mam mały niedosyt, ponieważ zostały rozegrane tylko trzy wyścigi, a nie siedem jak początkowo planowano. W mistrzostwach Ameryki Północnej przeprowadzono już komplet siedmiu wyścigów i na pewno z nich mam większą satysfakcję - stwierdził.
Jednak Michał cieszy się z tego, że udało mu się przywieźć ze Stanów Zjednoczonych aż dwa medale. - Miejsce na podium zawsze jest dobrym miejscem - dodał krótko zadowolony zawodnik.
Burczyńskiego czeka teraz start w przynajmniej trzech kolejnych imprezach. Najpierw w najbliższy weekend, prawdopodobnie na Zalewie Wiślanym, odbędą się regaty o Puchar Nadbrzeża. Następnie tydzień później na dni 10-12 lutego zaplanowano mistrzostwa Polski, ale na razie nie ma podanej lokalizacji, bo ta zależy od tego, gdzie będą panowały najlepsze do ścigania warunki lodowe. Trzecimi regatami będą mistrzostwa Europy, które w dniach 19-24 lutego odbyć się mają na jeziorze Lipno w Czechach. Na zeszłorocznych mistrzostwach Starego Kontynentu Burczyński był drugi.
Maciej Frąckiewicz
ZOBACZ WIDEO Karol Jabłoński i Michał Burczyński już w Polsce!