Magiczne lata 90-te (5): Andreas Goldberger, nowa gwiazda skoków

W sezonie 1992/1993 narciarska rewolucja, jaką było zarzucenie stylu klasycznego na rzecz stylu V, dobiegła końca. Zaowocowało to zmianami w czołówce światowej, gdyż na skoczniach zaczęli rządzić młodzi zawodnicy, o których jeszcze niedawno było cicho.

Gdy porównać wyniki konkursów z 1991 oraz 1993 roku, uderza zmienność nazwisk. Na mistrzostwach świata w Val di Fiemme grono medalistów było zupełnie inne niż dwa lata później w Falun. Zmiana stylu na technikę V okazała się niezwykle istotna dla układu czołówki światowej. Jens Weissflog, Dieter Thoma, Ari Pekka Nikkola - to tylko niektóre gwiazdy, które po tej reformie miały początkowo olbrzymie kłopoty z uzyskiwaniem dobrych wyników. Walka z młodzieżą okazała się trudna również dla wielu innych specjalistów od dawnej techniki, którzy nawet jeśli opanowali nowy styl, to byli w nim nieco słabsi od wielu młodych skoczków. Na światowych obiektach dominować zaczęli więc skoczkowie wcześniej nie mający poważniejszych sukcesów.

Wielu kibiców było przekonanych, że zakończenie kariery przez Mattiego Nykanena odbędzie się dla Finów niemal bezboleśnie, gdyż mieli oni Toni Nieminena. Rewelacyjny 16-latek błyszczał na igrzyskach w Albertville, jednak kolejny rok pokazał, że trudniej utrzymać się na szczycie niż na niego wejść. Młody skoczek z naprawdę dobrej strony pokazał się w sezonie 1992/1993 właściwie tylko raz, na mistrzostwach świata w Falun, gdy na średnim obiekcie był piąty.

Zanim jednak w Szwecji rozpoczęła się walka o medale, emocje przyniósł Turniej Czterech Skoczni. Prestiżowe zawody miały jednego bohatera, którym okazał się Andreas Goldberger. Młody Austriak w tej imprezie startował już w sezonie 1990/1991, rok później kandydował nawet do miejsca w kadrze olimpijskiej, jednak wciąż nie był wyróżniającym się zawodnikiem. W sezonie 1992/1993 stał się już jednak bezapelacyjnie najlepszym skoczkiem świata. W Turnieju Czterech Skoczni początkowo nie wygrywał - w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen triumfowali odpowiednio Christoph Duffner i Noriaki Kasai, jednak na austriackich obiektach na "Goldiego" nie było już mocnych. W Austrii momentalnie stał się idolem, gdyż widziano w nim następcę kończących już powoli kariery Ernsta Vettoriego i Andreasa Feldera. Kolejne lata pokazały, że nie były to bezpodstawne nadzieje, gdyż Goldberger stał się jedną z największych gwiazd całej dekady. Jego sukcesy w sezonie 1992/1993 nie zakończyły się wraz z Turniejem Czterech Skoczni, gdyż Austriak okazał się później najlepszy także w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Najważniejszym momentem całego sezonu były jednak mistrzostwa świata. Tym razem zostały one rozegrane w Falun, które poprzednio gościło najlepszych narciarzy w 1974 roku. Wielkie chwile mogli świętować kibice z Norwegii, a to za sprawą sukcesów Espena Bredesena. Był on obecny już na mistrzostwach świata w Val di Fiemme, jednak tam nie wyróżnił się niczym poza długimi włosami. Rok później w Albertville było jeszcze gorzej, gdyż Norweg skakał króciutko i zajął ostatnie miejsce, przegrywając nawet z zawodnikiem z Rumunii. W ojczyźnie stał się antybohaterem i otrzymał ironiczny przydomek "Eagle", niegdyś zarezerwowany wyłącznie dla Eddiego Edwardsa. Bredesen w ciągu kilku miesięcy zyskał jednak wiele i nagle stał się jednym z najlepszych skoczków świata. W Falun jego forma była wspaniała i na dużym obiekcie dała mu złoty medal. Norweg już w pierwszej serii skoczył nieporównywalnie dalej niż rywale i choć w drugiej kolejce nieco zepsuł swój skok, i tak udało mu się zwyciężyć. W rywalizacji drużynowej właśnie postawa Bredesena pomogła Norwegom wygrać. Oprócz niego w kadrze była trójka skoczków solidnych, jednak spoza ścisłej czołówki - Bjoern Myrbakken, Helge Brendryen i Oeyvind Berg. Po jedenastu latach Norwegowie znów mogli świętować triumf w konkursie drużynowym. W Falun medalu nie zdobyli tylko na średnim obiekcie, gdzie również doszło do ciekawych wydarzeń.

Po złoto sięgnął bowiem Masahiko Harada. Od igrzysk w Lake Placid Japończycy nie mieli żadnych medali, nie licząc sukcesu, który Noriaki Kasai odniósł na mistrzostwach świata w lotach, a tu od razu przypadł im ten z najcenniejszego kruszcu. Harada zapoczątkował tym samym okres dominacji Japończyków, którzy w latach 90-tych brylowali jak mało która nacja. W Falun zwycięzca konkursu na średnim obiekcie, podobnie jak Bredesen na dużej skoczni, już w pierwszej serii poleciał wystarczająco daleko, żeby wygrać.

Złotego medalu nie zdobył za to wspomniany Andreas Goldberger. Młody Austriak skakał bardzo dobrze, jednak ani razu nie był w stanie zwyciężyć. Indywidualnie sięgnął po srebro i brąz, a w drużynie do tych wyników dołożył jeszcze jeden brązowy medal za wynik osiągnięty wspólnie z kolegami z reprezentacji. Podobną formę jak Goldberger zaprezentował również Jaroslav Sakala, który na skoczniach w Falun osiągnął jedne z najlepszych wyników w całej długiej karierze. Długowłosy Czech wywalczył dwa srebrne i jeden brązowy medal i aż do czasów Jakuba Jandy był ostatnim zawodnikiem ze swojego kraju, który miał tak dobre rezultaty. Swoją karierę zakończył w 2001 roku po mistrzostwach świata w Lahti. Słynął jako specjalista od lotów - rok po zawodach w Falun wygrał w Planicy mistrzostwa świata w tej odmianie skoków.

Po zawodach w Falun dobiegła końca rywalizacja o Puchar Świata. Na legendarnej norweskiej skoczni Holmenkollen ku radości kibiców wygrał Espen Bredesen. Po pierwszej serii prowadził wprawdzie Didier Mollard, a drugi był Noriaki Kasai, ale reprezentant gospodarzy w drugiej kolejce nie dał już rywalom żadnych szans i z trzeciej pozycji awansował na pierwszą. Nie wystarczyło mu to jednak do zdobycia Kryształowej Kuli. Ta padła łupem Andreasa Goldbergera, który triumfował przed Sakalą i Kasaim.

W Polsce wciąż niestety brakowało dobrych zawodników. Na Turniej Czterech Skoczni pojechało ich dwóch - Wojciech Skupień i Jarosław Mądry, który wyróżniał się tylko skakaniem dawnym stylem z równolegle prowadzonymi nartami, który zarzucili już wszyscy pozostali uczestnicy. Do Falun obok Skupnia pojechał jeszcze Robert Zygmuntowicz, jednak obydwaj Polacy na mistrzostwach świata niestety nie błyszczeli. Na pierwsze dobre wyniki trzeba było poczekać jeszcze dwa lata.

Zobacz pierwsze w karierze zwycięstwo Andreasa Goldbergera w Innsbrucku!

Komentarze (0)