Słoweński narciarz Rok Aznoh doznał groźnego wypadku podczas zawodów w Beaver Creek. Podczas dynamicznego zjazdu, przy prędkości przekraczającej 100 km/h, stracił kontrolę i uderzył w bandę. Skutkiem tego było chwilowe utracenie przytomności i spadnięcie kasku, co wzbudziło niepokój wśród komentatorów.
- Wyrzuciła go ta siła w prawą stronę, obróciło go w powietrzu - komentował Sebastian Szczęsny w Eurosporcie, podkreślając niezwykle twarde warunki panujące na trasie zjazdowej. Ekipy ratunkowe szybko udzieliły mu pomocy, a Aznoh został przewieziony do szpitala.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Według Felixa Monsena, innego uczestnika, zdarzenie wyglądało bardzo poważnie. Choć zawody zostały wznowione po 20 minutach przerwy, jego widok pozostawił wśród zawodników poczucie niepewności i troski o bezpieczeństwo.
Trener Aznoha, Ales Brezavscek, uspokajał później kibiców, zapewniając, że stan zdrowia jego podopiecznego nie wykazuje zagrożenia dla życia. Jednak kontuzje kolana, w tym zerwanie więzadła, mogą zakończyć sezon Aznoha przedwcześnie.
Sytuacja ta wywołała dyskusję o konieczności zwiększenia bezpieczeństwa podczas zawodów. Markus Waldner, szef alpejskiego Pucharu Świata, apelował o rewizję zasad, twierdząc, że same kaski nie wystarczą do ochrony narciarzy.