Od Oestersund do Oslo - rusza Puchar Świata w biathlonie

Dziesięć miejscowości w Europie oraz w USA zagości w nowym sezonie światową czołówkę biathlonistów. Nowa edycja Pucharu Świata zapowiada się pasjonująco, jednak najciekawszym punktem sezonu będą mistrzostwa świata, które po raz kolejny odbędą się w rosyjskim Chanty-Mansijsku.

Zaczną w Szwecji, skończą w Norwegii

To już pewna tradycja, że Puchar Świata rozpoczyna się w Oestersund. Warunki w szwedzkiej miejscowości co roku są dobre, więc działacze IBU przyznają jej pierwsze zawody. Na północy w tym roku panują bardzo silne mrozy i w Oestersund jest podobnie. Większym problemem dla biathlonistów jest jednak woda skażona pasożytami, przez co już kilka sław nabawiło się zatrucia pokarmowego. Mimo zimna oraz problemów z wodą, rywalizacja rusza już w środę biegiem indywidualnym pań. Dzień później w tej samej konkurencji startować będą także panowie. W programie zawodów w Szwecji są jeszcze sprinty i biegi na dochodzenie. Terminarz Pucharu Świata w sezonie 2010/2011 jest interesujący, gdyż nie brak sporych zmian w porównaniu z kalendarzami z poprzednich lat. Po Oestersund biathloniści odwiedzą wprawdzie te same miejsca co zwykle, czyli Hochfilzen, Pokljukę, Oberhof, Ruhpolding i Anterselvę, jednak później zamiast wyjazdu na przykład do Osrblie, czeka ich wyprawa za ocean i starty w USA. Tym razem w Ameryce czołówkę gościć będą aż dwie miejscowości, dzięki czemu wszystkie konkurencje zaplanowane na luty odbędą się poza Europą. Na początek rozegrane zostaną zawody w Presque Isle, a później w Fort Kent. Pierwsza z miejscowości otrzymała Puchar Świata niejako awaryjnie - wcześniej planowano przeprowadzić zawody w Lake Placid.

Po powrocie z USA biathlonistów czekają już najważniejsze zawody w całym sezonie, czyli mistrzostwa świata w Chanty-Mansijsku. Najbardziej znany ośrodek biathlonowy w Rosji zorganizuje zawody tej rangi już po raz kolejny. Tym razem w terminarzu są one na początku marca i pokrywają się częściowo z mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym, co spotkało się z dezaprobatą ze strony Norwegów, którzy chcieli wciąż udział zarówno w zawodach u siebie w Oslo, jak i na Syberii. Z uwagi na niefortunny terminarz czeka ich trudny wybór. Ci, którzy wybiorą Chanty-Mansijsk, do stolicy Norwegii wybiorą się i tak - właśnie tam odbędą się ostatnie zawody biathlonowego Pucharu Świata w nowym sezonie.

Sikora jak zwykle liderem?

Nietrudno wskazać lidera polskiej kadry. Od kilkunastu lat jest nim Tomasz Sikora i choć sam wahał się ostatnio, czy nie zakończyć już kariery, kontynuuje ją nadal, a następców niestety nie widać. W nowym sezonie nadzieje polskich kibiców na sukcesy nadal pokładać należy właśnie w Sikorze. U progu rozgrywek lider polskiej kadry wystąpił w towarzyskich zawodach w Beitostoelen, które otwierają co roku sezon w Norwegii, gdzie popisał się bardzo dobrym strzelaniem – w biegu masowym nie popełnił żadnego błędu. Na trasie Sikora był niestety wolniejszy od najlepszych, jednak sam przyznał wówczas, że forma nie jest jeszcze optymalna. Od tego czasu minęły już dwa tygodnie i przed Polakiem pierwszy start w Pucharze Świata, który więcej powie o jego aktualnej dyspozycji.

W Oestersund wystąpią także Krzysztof Pływaczyk, Łukasz Szczurek i Mirosław Kobus. Pierwszy z nich wraca do sportu po problemach zdrowotnych i być może będzie w stanie nawiązać do swoich najlepszych występów, gdy wydawało się już, że zostanie zawodnikiem, który w najgorszym wypadku będzie regularnie zdobywał punkty pucharowe. Z kolei młody Szczurek we wspomnianych zawodach w Beitostoelen na trasie tracił do Sikory znacznie mniej sekund niż to było wcześniej. Kto wie, być może biathlonista uważany za największy polski talent, w tym sezonie poczyni spore postępy. Z kolei Kobus zdaje się być najsłabszym z tej czwórki i zapewne czeka go walka o miejsce w składzie z braćmi Witkami czy Adamem Kwakiem.

Znacznie bardziej wyrównana jest kadra pań, gdzie jest kilka solidnych zawodniczek prezentujących całkiem wysoki poziom. Liderkę wskazać trudno, zacznijmy więc od najbardziej doświadczonej Magdaleny Gwizdoń. Przez lata była najlepszą polską biathlonistką, raz wygrała nawet zawody Pucharu Świata i była liderką klasyfikacji generalnej, jednak w ostatnim sezonie na krajowym podwórku coraz częściej musiała uznawać wyższość koleżanek z kadry. Nie zmienia to faktu, że wciąż może być liderką reprezentacji. Agnieszka Cyl i Weronika Nowakowska-Ziemniak szerszemu gronu kibiców objawiły się przede wszystkim na igrzyskach w Vancouver w biegu indywidualnym, gdy zajęły miejsca w ścisłej czołówce. Dla obydwu ostatni sezon był najlepszym w karierze, zajęły odpowiednio dwudzieste i trzydzieste siódme miejsce w klasyfikacji łącznej Pucharu Świata. Czwarte wolne miejsce w sztafecie w tej chwili należy się Paulinie Bobak, jednak do Oestersund jedzie także debiutantka, zaledwie 19-letnia Monika Hojnisz. W reprezentacji na zawody w Szwecji nie ma za to Krystyny Pałki. Niestety, jedna z liderek kadry doznała kontuzji barku i w najbliższym czasie na trasach się nie pokaże.

Dla kogo Puchar Świata?

Na tak postawione pytanie odpowiedź z reguły nasuwa się jedna, jeśli mowa o rywalizacji mężczyzn: Ole Einar Bjoerndalen. Rzeczywiście, król biathlonu z reguły jest faworytem numer jeden. W ubiegłym sezonie Norweg wypadł jednak poniżej oczekiwań, opuścił niektóre starty i w efekcie Kryształowa Kula powędrowała w ręce jego rodaka Emila Hegle Svendsena. W nowej edycji Pucharu Świata Bjoerndalen znów wydaje się jednak być głównym kandydatem do końcowego sukcesu. Jak sam przyznał, triumf w klasyfikacji łącznej jest dla niego niezwykle ważny, więc nie opuści ani jednych zawodów Pucharu Świata. To ważne, gdyż z uwagi na zmianę przepisów, nie ma już odpisywania od łącznej sumy punktów najgorszych występów, co w przypadku absencji było bardzo pomocne. Bjoerndalen nie chce popełnić błędów z poprzedniego sezonu, więc leci nawet do USA. Niewykluczone za to, że zrezygnuje z części startów na... mistrzostwach świata w Chanty-Mansijsku. W tym czasie może bowiem znaleźć się w składzie sztafety na mistrzostwach w narciarstwie klasycznym w Oslo, a taka perspektywa jest dla niego bardzo kusząca.

Jeśli nie Bjoerndalen to Svendsen – obrońca pierwszej pozycji z poprzedniego sezonu chce ponownie okazać się najlepszym, jednak i on ma zamiar wystąpić na mistrzostwach świata w biegach narciarskich, choć stawia na dystans 50 kilometrów, a nie na sztafetę. Kto jeszcze powinien się liczyć oprócz Norwegów? Mocni z pewnością będą Austriacy, którzy dysponują wyrównanym składem z Christophem Sumannem, Dominikiem Landertingerem i Simonem Ederem na czele. Francuzi liczą na braci Fourcade, zaś Szwedzi na Bjoerna Ferry, który powiedział, że wygrana w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata to dla niego główny cel na ten sezon.

Wśród pań już od kilku sezonów największą gwiazdą jest Magdalena Neuner. "Gold-Leny" w Oestersund na początek rywalizacji zabraknie, gdyż jest chora, jednak nie przekreśla to oczywiście jej szans i Niemka niezależnie od tego wydaje się być główną kandydatką do wywalczenia Kryształowej Kuli. W nowym sezonie na trasach zabraknie za to kilku jej koleżanek z kadry z Kati Wilhelm na czele, które zakończyły kariery. Neuner będzie więc walczyć przede wszystkim ze Szwedką Heleną Jonsson-Ekhol, Białorusinką Darią Domraczewą, czy Rosjankami Swietłaną Slepcową i Olgą Zajcewą. Na trasy wkrótce wróci też kolejna Rosjanka Jekaterina Juriewa, która była zawieszona za doping. Jednak z uwagi na fakt, że kara kończy się dopiero w grudniu, opuści ona pierwsze starty i w związku z tym będzie jej ciężko odrobić straty i walczyć o Puchar Świata.

Źródło artykułu: