- Pierwszy skok zadecydował o tym, że w drugim właściwie nie było już szans, bo zawodnicy z czołówki mieli lepsze warunki. Ta pierwsza próba... Po raz kolejny miałem jedne z najgorszych warunków w serii. A jeszcze trener długo czekał z machnięciem chorągiewką i bałem się, że skończy się dyskwalifikacją, jak w Klingenthal, więc zrobiło się nerwowo. Wiedziałem, że wieje z tyłu i chciałem się mocno odbić. Mogłem może skoczyć dwa czy trzy metry dalej. Koledzy mówili, że bardzo ssało mnie w dół. Mówi się trudno, walczy się dalej. Przykro, bo była wielka szansa stanąć na podium w klasyfikacji generalnej, ale płakać nie będę. Bałem się trochę tego Bischofshofen, bo to trudny obiekt. Na pewno jednak nie skaczę o tyle gorzej od Kocha czy Fettnera, ile dziś wyniosła różnica punktowa - powiedział Małysz w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Adam Małysz i polscy skoczkowie nie mają za wiele wolnego czasu, gdyż już w weekend wystartują w PŚ w czeskim Harrachovie. Tam Polacy będą mogli liczyć na doping swoich kibiców, gdyż Harrachov zostanie tradycyjnie opanowany przez biało-czerwonych.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.