Stefan Hula po PŚ w Harrachowie: Zdziwiłem się, że przyjechało tylu polskich kibiców

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ze skoku na skok poprawiał się Stefan Hula w Harrachowie. Zaczął słabo na treningu. Lepiej było w kwalifikacjach, a już najlepiej w konkursie, szczególnie w finałowej serii, po której zawodnik ze Szczyrku sklasyfikowany został na 21 miejscu.

W tym artykule dowiesz się o:

- Był najlepszy ze wszystkich trzech, które oddałem w Harrachowie - oceniał swój pierwszy konkursowy skok dla SportoweFakty.pl Stefan Hula. - Miałem jednak problemy w powietrzu, zaraz po wyjściu z progu, przez co bardzo skracam odległość skoku - dodał polski skoczek.

- Wiatr trochę kręci, ale spodziewałem się gorszych warunków. Jak na Harrachów pogoda jest całkiem niezła - ocenił Stefan Hula, który do Harrachowa dotarł prosto z Turnieju Czterech Skoczni. Czy trudno było przejść z dużych skoczni na mamucią? - Miałem problem z pozycją dojazdową, bo rozbieg jest bardzo wolny, a ja tego strasznie nie lubię. Przede wszystkim ciężko było się przestawić z płaskiego rozbiegu w Bischofshofen na strony w Harrachowie. Niektórzy skoczkowie przechodzą do tego naturalnie. Inni - jak ja - potrzebują kilku skoków, by znów przestawić się na dobrą pozycję dojazdową - tłumaczył Hula.

Stefan Hula po pierwszej serii sobotniego konkursu w Harrachowie był 29. Świetny skok na odległość 192,5 metra w serii finałowej pozwolił przesunąć się Polakowi o osiem lokat do góry. - Trafiłem na korzystne warunki. Poczułem, że mnie odciąga od zeskoku. Udało się je wykorzystać i jestem zadowolony z mojego drugiego skoku - powiedział Stefan Hula po zakończeniu zawodów w Harrachowie.

Polscy kibice byli dominującą nacją pod mamucią skocznią Certak. Stefan Hula podziwia biało-czerwonych fanów za wytrwałość. - Zdziwiłem się, że aż tylu Polaków ponownie przyjechało do Harrachowa. Nie ukrywam, że po grudniowych odwołanych zawodach obawiałem się, że w styczniu kibice zwątpią i nie przyjadą. Na szczęście fani dopisali i jest naprawdę świetna atmosfera - dodał.

Nadal wiele kontrowersji wzbudza system oceniania, obowiązujący w tym sezonie. Po pierwszej serii w Harrachowie wcale nie prowadzili ci, którzy skoczyli najdalej. - System punktacji nie jest na pewno jeszcze doskonały. Drugą serię zawodów w Bischofshofen oglądałem sobie z boku i moje przemyślenie jest jasne - zawodnicy, którzy dostają wiatr w plecy, powinni otrzymywać większą rekompensatę punktową. Przy niskim rozbiegu jak ktoś trafi na złe warunki, to nie ma szans odlecieć. Wystarczy jednak trafić na dobry wiatr i można odlecieć, a te kilka odjętych punktów i tak niewiele zmieniają. Na pewno lepiej mieć wiatr pod narty, daleko skoczyć i mieć kilka punktów na minusie - powiedział Stefan Hula.

- Jeśli chodzi o Harrachów, warunki na pewno warunki są zmienne. Trudno jednak to oceniać, kiedy samemu się skacze. Myślę, że Miran Tepes robi co może, by puszczać zawodników w miarę równych warunkach. Niekiedy tak się jednak nie da. Dostaniemy zielone światło, a warunki w tym czasie się zdążą zmienić. Fajne byłyby konkursy bez loterii, ale cóż, to jest sport i na warunki atmosferyczne w skokach nic nie poradzimy - zakończył Stefan Hula, który po Pucharze Świata w Harrachowie wraca do Polski, gdzie będzie trenował przed turniejami w Zakopanem.

Źródło artykułu: