Sukces zazwyczaj pociąga za sobą uwielbienie tłumów i sławę. Na sportowy Olimp wspiąć się trudno, łatwiej się niego stoczyć na dno. Nie inaczej było w przypadku Wojciecha Fortuny, który w wieku 19 lat zdobył w Sapporo złoty medal olimpijski w skokach narciarskich.
Fortuna kołem się toczy
Za kulisami wielkiego sportu pojawia się wódka, narkotyki, kobiety. Sportowcy są jak ułani - po ciężkim boju lubią się zabawić. Zabawa z kumplami kończy się czasem uzależnieniami i wielkim upadkiem. Historia sportu zna niejeden taki przypadek.
Kiedy po zdobyciu złotego medalu Fortuna wrócił do Zakopanego, witano go jak gwiazdę filmową - pod Tatrami czekało na niego 25 tysięcy fanów. Zakopiańczyk zyskał ogromną popularność, jednak jego sportowa gwiazda świeciła krótko - wywalczył jeszcze tylko tytuł mistrza Polski w skokach narciarskich. Potem przyszła szarzyzna codzienności. Fortuna zobaczył, co kryje się po ciemnej stronie medalu. Zamiast na skoczni, czas spędzał w restauracjach i barach. W 1975 został wykluczony z kadry narodowej, zaczął więc pracować jako taksówkarz i woził ludzi na skocznie. - Większość wiedziała kim jestem - pisał Fortuna w swoich wspomnieniach.
Andrzej Bachleda wspomina w swojej książce Fortunę jako zaprzeczenie sportowca. - Fortuna kurzył fajkę jedną po drugiej, piwo popijał z wielkim smakiem. Skłonność do procentów zniszczyła sportowcowi życie. Dawny złoty medalista został zatrzymany za kółkiem, alkomat wykazał 2,25 promila, Zakopiańczyk stracił więc nie tylko prawo jazdy ale i źródło utrzymania. W życiu osobistym także mu się nie wiodło - rozstał się z żoną, która oskarżyła go o przemoc fizyczną.
W 1998 wyemigrował do USA, a kiedy wrócił po 5 latach z miejsca został aresztowany. Został wypuszczony za kaucją wpłaconą przez Polski Związek Narciarski.
Wódka dodaje skrzydeł
Problemy z alkoholem są nie tylko domeną polskich sportowców. W krajach skandynawskich alkoholików nie brakuje. Najbardziej reprezentatywnym przykładem jest Fin Matti Nykänen oraz Norweg Lars Bystoel. Nykänen był fenomenem, zdobył pięć medali na olimpiadach, dziewięć krążków w narciarskich mistrzostwach świata, 22 medale w mistrzostwach rodzinnego kraju i aż 46 razy wygrywał zawody Pucharu Świata. Po kontuzji odszedł od sportu, nie odnalazł się jednak w normalnym życiu. We wstępie do książki Nykänena, Jens Weißflog napisał - Matti Nykänen, najlepszy skoczek wszechczasów, nie mógł uporać się ze swoim życiem po zakończeniu kariery. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, mogę tylko pokręcić głową bez zrozumienia. Czuję się niezręcznie, kiedy myślę o jego życiu poza sportem. Był wyrzucony z własnej drużyny podczas Turnieju Czterech Skoczni, w prasie wciąż pojawiały się negatywne nagłówki, a on czterokrotnie żenił się i czterokrotnie rozwodził. Matti Nykänen, który nazwał mnie przyjacielem i dalej jest blisko mnie, wciąż nie radzi sobie ze swoim życiem.
Fin imał się różnych zajęć, próbował zarabiać jego piosenkarz, a także striptizer. W miarę narastania frustracji, zaczęły się pojawiać u niego deliryczne napady złości. Zaatakował nożem nie tylko swoją żonę, ale także przyjaciela, za co został umieszczony w zakładzie karnym. Wydaję się, że Nykänen powoli zaczyna panować nad własnym życiem. Po 17 latach przerwy powrócił do skoków i wywalczył tytuł mistrza świata weteranów.
Dzielnie w jego ślady idzie Lars Bystoel. Norweg, który na igrzyskach olimpijskich w Turynie wywalczył złoty medal, pije falami. Na początku Milenium zasłynął prowadzeniem samochodu pod wpływem alkoholu (2,8 promila), awanturami z taksówkarzem, a także lądowaniem w fiordzie, za co został na dwa miesiące odsunięty od drużyny. Rok temu po burdzie w barze zakończył wieczór w izbie wytrzeźwień, przez co zupełnie pozbawił się zaufania Miki Kojonkoskiego.
W podobnym stylu w pamięć kibiców wpisał się całkiem niedawno Harri Olli. Reprezentant Finlandii został usunięty z kadry za nocne wybryki i nadużywanie alkoholu. Wicemistrz świata został odsunięty od występów do końca sezonu. Olli nie tylko spędził noc przed konkursem na imprezie, wracając do swojego pokoju hotelowego kilka godzin przed konkursem, ale także na lotnisku wydawał się być pod wpływem alkoholu i nie szczędził obraźliwych słów pod adresem trenera i władz fińskiej federacji narciarskiej.
Józef Łuszczek, najsłynniejszy w polskiej historii narciarz biegowy, porównał sytuację po skończeniu kariery do sytuacji kogoś, kto wyszedł po latach z więzienia. Nagle znalazł się w obcym świecie, zupełnie nieprzystosowany do życia. To, że nie załamał się wtedy i nie stoczył jest jego wielkim sukcesem. Kto wie, czy nie większym, niż zdobyte medale.