- Tracę pięć sekund, ale to może nawet lepiej, niż gdybym od początku miała być liderką - mówi Marit Bjoergen. - Czuję się zdrowa, jestem w dobrej formie, choć może chwilami brakowało mi nieco szybkości. Dobrze zaczęłam bieg, dobrze też skończyłam, ale na zjeździe pobiegłam zbyt zachowawczo, właśnie tam sporo straciłam. Z drugiej strony, może lepiej że taki nerwowy moment ma miejsce na samym początku Tour de Ski, a nie później. Justyna wygrała tutaj już rok temu, teraz pokazała, że jest w bardzo dobrej formie. Jest mocna, ale ja też chcę wygrywać i zrobię co tylko mogę żeby zwyciężyć w Tour de Ski.
W piątek w Oberhofie rozegrany zostanie bieg na dziesięć kilometrów stylem klasycznym na dochodzenie. Bjoergen nie chce powiedzieć, w jaki sposób planuje rozegrać drugi etap Touru. - Jest za wcześnie, żeby powiedzieć co będzie dalej. Zobaczymy więcej po piątkowym biegu, może wtedy do czołówki dołączy więcej zawodniczek. Nie zdradzę swojej taktyki na ten bieg, to mój sekret.