Skoki narciarskie nie są sportem tylko dla mężczyzn - rozmowa z Anją Tepes

17-letnia reprezentantka Słowenii w skokach narciarskich - Anja Tepes, wraca do międzynarodowej rywalizacji po złamaniu kostki, którego nabawiła się na początku sezonu zimowego. W Libercu, podczas próby przed mistrzostwami świata, zajęła 39. oraz 28. miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Monika Szandała: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze skokami?

Anja Tepes: Mój starszy brat zaczął skakać, a ja chciałam robić to, co on. Uprawiam skoki od czwartego roku życia i od samego początku rodzice bardzo nas wspierali. Czasem ciężko jest mi pogodzić ze sobą karierę i wyjazdy, jednak moi koledzy i koleżanki ze szkoły dużo mi pomagają.

Jak podsumujesz swój letni sezon?

- Treningi na igielicie zaczęłam później, niż pozostałe dziewczęta z kadry. Z powodu kontuzji nie mogłam przygotować się do lata tak dobrze, jak chciałam. Lato spędziłam głównie na rehabilitacji i zajęciach fizjoterapii. Głównym celem jest zima i skupię się dopiero na przygotowaniach do sezonu zimowego.

Czy odczuwasz jeszcze konsekwencje złamania nogi?

- Noga nie jest jeszcze w pełni sprawna i zdrowa, mam problemy z gibkością, ale na szczęście idzie ku dobremu i na sezon zimowy nie powinno być po złamaniu ani śladu. Nie obawiam się kontuzji, są częścią tego sportu. Kocham latać, nienawidzę upadać, jednak jeśli chcesz skakać, musisz podejmować ryzyko.

Jak współpraca drużyny z trenerem?

- Obecnie naszym szkoleniowcem jest Primoz Rychly, niestety dogadujemy się z nim gorzej niż rok temu. Jako drużyna miałyśmy z nim pewne problemy i od tamtego czasu nasza współpraca nie układa się tak dobrze. Prawdopodobnie od przyszłego sezonu będzie nas trenował kto inny, jednak nie znamy jeszcze nazwiska nowego trenera.

Co możesz powiedzieć o Libercu, gdzie już za pół roku po raz pierwszy w historii skoczkinie będą uczestniczyć w mistrzostwach świata?

- Skocznia Jested bardzo mi się podoba, jednak nie skaczę jeszcze na tyle dobrze, aby w pełni ją poznać i ocenić. Podczas pierwszego konkursu organizatorzy mieli problemy z pomiarem odległości, na szczęście na drugich zawodach wszystko wydawało się być w porządku. Mam nadzieję że w lutym obejdzie się bez takich kłopotów.

Co podoba Ci się w Libercu najbardziej?

- Czescy chłopcy (śmiech). Niestety nie miałam wystarczająco dużo czasu, żeby zobaczyć całe miasto, jednak zarówno centrum, jak i hotel w którym mieszkamy, bardzo mi się podoba. Liberec to dobre miejsce na organizację zawodów tej rangi.

Twój ojciec, Miran Tepes, jest asystentem Waltera Hofera, natomiast brat skacze w kadrze narodowej. Jest to dla Ciebie dodatkowe obciążenie, czy wręcz przeciwnie - pomoc?

- Ojciec dużo mi pomaga podczas wyjazdów, dodaje mi sił i tłumaczy, jeśli czegoś nie rozumiem. Mój brat Jurij jest o wiele lepszy ode mnie, wzajemnie się wspieramy i dopingujemy. Nie ma pomiędzy nami rywalizacji, rzadko się zdarza, że skaczemy w tym samym miejscu, tak jak w Libercu. Przeważnie nie skaczemy razem, jednak wzajemnie się mobilizujemy.

Jak widzisz przyszłość skoków kobiet?

- Obecnie skoki kobiet mocno się rozwijają i dużo dziewcząt decyduje się na uprawianie tego sportu. Jest coraz więcej zawodów wyższej rangi, przez co jest między nami większa konkurencja, co z kolei powoduje większe zainteresowanie. Skoki narciarskie nie są sportem tylko dla mężczyzn. Po raz pierwszy skoki kobiet znalazły się w programie mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Libercu. Wciąż wierzymy, że któregoś dnia wystartujemy na igrzyskach olimpijskich.

Komentarze (0)