Czy Jakub Janda powróci na szczyt?

Sezon 2005/2006 bez wątpienia należał do Jakuba Jandy. Czech zwyciężył w Turnieju Czterech Skoczni, a trzy i pół miesiąca później odebrał w Planicy Kryształową Kulę. Autorem sukcesów Jandy był słoweński szkoleniowiec Vasja Bajc, który odszedł ze stanowiska po nieporozumieniach z Czeskim Związkiem Narciarskim. Słoweńca zastąpił Austriak Richard Schallert, z którym Jandzie nie układała się współpraca, czego przykrym następstwem było odległa, 49. pozycja w ubiegłorocznej edycji Pucharu Świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Jakub Janda po nieudanych startach rozważał nawet zakończenie kariery. Po konkursie Pucharu Kontynentalnego w Kranj odezwał się do niego były trener. - Widział, że martwią mnie złe wyniki i napisał, że nie ma problemu, jeśli potrzebuję pomocy - wspomina narciarz.

Vasja Bajc jest obecnie szkoleniowcem tureckich skoczków, a mimo to podczas zgrupowań znalazł czas, aby pomóc Czechowi w przygotowaniach do zimy. - Kiedy tam jechałem po raz pierwszy, przyszło mi do głowy: może jestem już po prostu za stary? Wracałem jednak podekscytowany, jako zupełnie inny człowiek. To pierwsze spotkanie to był przełom. Widziałem, że nagle znowu mi się udaje. Przed ostatnim skokiem treningowym Vasja powiedział, że skaczę dobrze i równo. To było coś fantastycznego, ogromna satysfakcja - opowiada zdobywca medali Mistrzostw Świata w Oberstdorfie.

Czeski Związek Narciarski nie płaci Słoweńcowi, obiecał jednak, że jeśli treningi przyniosą efekty, gwarantuje mu premię, której wysokość zależy od uzyskanych wyników. Po kilku spotkaniach udało się podpisać umowę. Vasja Bajc wraz ze swoimi podopiecznymi będzie pojawiał się czasem na konkursach, w których startuje Janda. Obecnie porozumiewają się głównie telefonicznie, treningowe programy dostarczane są drogą elektroniczną. W tygodniu skoczek ma trening poprawiający siłę, rozciągliwość mięśni i dynamikę, ponadto biega, a później regeneruje ciało w saunie.

Twarda ręka szkoleniowca służy Jandzie. Udało mu się zwiększyć obciążenia z 60 kilogramów, na 130. W roku 1992, jako młodzikowi, wieszano mi ciężarki na szyi i nikt nie pytał, czy są ciężkie, czy nie. W tamtych czasach dużo trenowaliśmy. Przez około 13 lat pracowałem na największych obrotach, a później nagle Schallert zwolnił tempo, moje ciało zaczęło słabnąć i tu był pies pogrzebany. Ja jestem przyzwyczajony do innych standardów - tłumaczy.

- Dużo ludzi by się tą pracą zamęczyło, ale Kuba dzięki niej zyskuje nie tylko kondycję, lepszą dynamikę i siłę, ale głównie odporność psychiczną. Im więcej trenuje, tym bardziej jest przekonany, że może wiele dokonać. Treningi z Bajcem pomogą także mi, nareszcie zobaczę, gdzie popełniliśmy błąd - powiedział dziennikowi Dnes David Jiroutek, trener kadry B, w której jest obecnie Janda. Nie chciał trenować z Schallertem. - To fantastyczny człowiek, ale relacja trener-zawodnik nie działa między nami prawidłowo. On to rozumie i nie ma nic przeciwko. To tak, jak kobieta z mężczyzną są dobrymi przyjaciółmi, jednak nie mogliby być małżeństwem - porównuje Czech.

Na razie jest ostrożny i nie chce oceniać swojej formy. - Wierzę, że będzie lepiej, niż w zeszłym roku - zdradził zdobywca Kryształowej Kuli. Treningi dały natychmiastowe rezultaty, 30-latek pod koniec września zwyciężył w konkursie Pucharu Kontynentalnego w Oberstdorfie, a tydzień później zajął 5. miejsce podczas finału Letniej Grand Prix w Libercu.

Janda ufa Bajcowi w 100 procentach. Czy to wystarczy, aby powrócił na szczyt?

Komentarze (0)