Jan Mazoch: Nie brakuje mi startów z uczuciem strachu

Wkrótce miną dwa lata od tragicznego upadku Jana Mazocha podczas Pucharu Świata w Zakopanem. Czech dość szybko wrócił na skocznie, jednak nie umiał przełamać strachu i postanowił rozstać się ze skokami. Czy dziś nie żałuje tej decyzji?

W tym artykule dowiesz się o:

- Zaraz po zakończeniu kariery z żoną i z Viky przeprowadzaliśmy się, więc nie miałem czasu myśleć nad tym, czy brakuje mi skoków. Teraz, po pewnym czasie, mogę już na spokojnie z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że nie. Jestem przekonany, że podjąłem właściwą decyzję. Nie może mi przecież brakować startów z uczuciem strachu i złymi przeczuciami, a tak to właśnie potem wyglądało - powiedział Jan Mazoch.

Czech pracuje w rodzinnej miejscowości. Najważniejsza jest dla niego rodzina. - Jestem zadowolony ze swojego życia. Pracuję teraz we Frenstacie w spółce Elektro-Bartoš i bardzo mi się tam podoba. Moja córeczka rośnie jak na drożdżach, a ja strasznie się cieszę, że mogę przy tym być - zdradził.

Zakończenie kariery nie oznacza, że zupełnie stracił zainteresowanie skokami. Chciałby nawet ponownie przyjechać do Zakopanego. - Do Liberca na Mistrzostwa Świata przyjadę na 100 procent, ale nie wiem jeszcze, czy uda mi się przyjechać i do Zakopanego, bo czekają mnie ważne badania odnośnie pamiętnego upadku na Wielkiej Krokwi, ale chętnie bym spotkał się z polskimi kibicami. Oglądam w telewizji wszystkie konkursy Pucharu Świata, a wyniki Pucharu Kontynentalnego śledzę na bieżąco w Internecie. Ja osobiście najbardziej kibicuję Wolfgangowi Loitzlowi i reprezentantom Czech, ale myślę, że ten sezon upłynie pod znakiem rywalizacji Gregora Schlierenzauera i Simona Ammanna - ocenił Mazoch.

Komentarze (0)