Olimpijski Festiwal Młodzieży: Rekord skoczni Skalite trzykrotnie pobity

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pierwsza seria konkursowa stała na bardzo wysokim poziomie - aż trzykrotnie pobito rekord skoczni. Dotychczasowy wynosił 104,5 m. Jako pierwszy wynik ten poprawił Szwajcar Adrian Schuler, uzyskując 105 m. Kolejnym rekordzistą, ale tylko na kilka minut, został Bułgar Władimir Zografski, który lądował na 106,5 m. Jeszcze lepiej skoczył Peter Prevc -107 m i to jemu ostatecznie po dzisiejszym dniu przypadł tytuł rekordzisty obiektu.

Pierwsza seria konkursowa stała na bardzo wysokim poziomie - aż trzykrotnie pobito rekord skoczni. Dotychczasowy wynosił 104,5 m. Jako pierwszy wynik ten poprawił Szwajcar Adrian Schuler, uzyskując 105 m. Kolejnym rekordzistą, ale tylko na kilka minut, został Bułgar Władimir Zografski, który lądował na 106,5 m. Jeszcze lepiej skoczył Peter Prevc -107 m i to jemu ostatecznie po dzisiejszym dniu przypadł tytuł rekordzisty obiektu.

- Nie spodziewałem się wygranej, a tym bardziej pobicia rekordu skoczni - mówił uradowany Słoweniec. - Jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało. Przyjeżdżając do Szczyrku chciałem być w pierwszej dziesiątce. Warunki wietrzne podczas moich skoków były bardzo dobre, co na pewno pomogło mi w uzyskaniu świetnego rezultatu.

Cieszył się również trener srebrnego medalisty, Władimira Zografskiego, a prywatnie jego ojciec, Emil Zografski. - Władimir zajął bardzo wysokie, drugie miejsce i cieszy się z tego, choć tak naprawdę to spodziewał się wygranej. Jest obecnie w bardzo dobrej formie. Nie mamy żadnej skoczni w Bułgarii, cały czas trenujemy w Niemczech.

Lekki niedosyt pozostał po występie polskich zawodników. Najwyżej sklasyfikowano Grzegorza Miętusa i Tomasza Byrta, którzy zajęli ex aequo siedemnaste miejsce. - Liczyliśmy na więcej, zwłaszcza na Grześka Miętusa. W serii próbnej oddał on skok o długości 106 m, ale nie potrafił powtórzyć tej odległości w zawodach. Na półmetku konkursu zajmował dziesiąte miejsce. Z kolei Tomek Byrt oddał dwa równe skoki, ale za krótkie, aby go satysfakcjonowały - podsumował trener Jan Szturc.

W drugiej serii inny nasz reprezentant, Artur Kukuła, zaliczył bardzo groźnie wyglądający upadek. Zawodnik tuż po wyjściu z progu otrzymał silny podmuch wiatru, nie opanował nart i wykonując salto spadł na zeskok. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało i wstał o własnych siłach.

Kolejnym konkursem skoków narciarskich będą zawody drużynowe, które zaplanowano na 19 lutego.

Źródło artykułu: