Follis i Hattestad mistrzami świata w sprintach

Daniel Ludwiński 24 Lutego 2009, 15:30

Justyna Kowalczyk już wcześniej zdecydowała wspólnie z trenerem, że ze startu w sprincie rezygnuje i w Libercu pozostanie jej jeszcze tylko jeden start indywidualny na dystansie 30 kilometrów. W tej sytuacji trudno było liczyć na szczególnie dobry wynik któregoś z naszych reprezentantów, choć na pewno awans do najlepszej trzydziestki był w ich zasięgu. Najbliżej tej sztuki była Sylwia Jaśkowiec, która zajęła trzydzieste pierwsze miejsce, czyli została pierwszą zawodniczką wyeliminowaną w kwalifikacjach. Na dalszej pozycji sklasyfikowano Kornelię Marek. Wśród panów nasze nadzieje wiązać można było z osobą Janusza Krężeloka, który co prawda jest daleki od swej dawnej formy, jednak z uwagi na swoje doświadczenie miał szanse na niezły wynik. Niestety, nasz najlepszy sprinter zajął trzydziestą czwartą lokatę i w efekcie Polaków zabrakło we właściwej fazie rywalizacji (odpadł również pięćdziesiąty Maciej Kreczmer).

Rywalizacja mężczyzn stała pod znakiem dominacji Norwegów. Zdecydowanym faworytem w walce o złoty medal był Ola Vigen Hattestad, jednak w kwalifikacjach to nie on, a Johan Kjoelstad uzyskał najlepszy wynik. W finale A właśnie ta dwójka stoczyła ze sobą bój o złoty medal zostawiając za swoimi plecami wszystkich rywali. Na ostatniej prostej Kjoelstad atakował swojego rodaka, jednak ten nie dał sobie już wydrzeć złotego medalu i zasłużenie triumfował. W bieżącym sezonie Hattestad w sześciu startach aż pięciokrotnie wygrał zawody Pucharu Świata w sprincie i każde inne rozstrzygnięcie niż jego zwycięstwo w Libercu byłoby dużą niespodzianką. Po zawodach uradowany Norweg stwierdził, że właśnie mistrzostwa świata były dla niego najważniejszym startem w sezonie i cieszy się, że udało mu się zdobyć złoto.

W walce o trzecie miejsce najszybszy okazał się Nikołaj Moriłow, którego medal jest zarazem pierwszym medalem dla Rosji w trakcie tegorocznych mistrzostw. Na podium zabrakło natomiast miejsca dla Szwajcara Dario Cologni, lidera klasyfikacji łącznej Pucharu Świata, który w Libercu nie spisuje się jak dotąd zbyt dobrze i czwarta lokata i tak jest jego najlepszym rezultatem w czeskich mistrzostwach.

Zawody pań odbyły się w nieco słabszej obsadzie niż zwykle, gdyż identyczną decyzję jak Kowalczyk podjęły również m.in. Virpi Kuitunen, Aino Kaisa Saarinen, a także Marianna Longa. W tej sytuacji zdecydowaną faworytką była najlepsza sprinterka bieżącego sezonu Petra Majdić, jednak Słowenka poniosła klęskę i zajęła odległe miejsce. Triumfatorką finału A została Arianna Follis, która w bieżącym sezonie w sprintach spisywała się świetnie szczególnie w trakcie Tour de Ski, gdy odniosła dwa zwycięstwa i wygrała klasyfikację w tej konkurencji. Złoty medal w Libercu jest największym osiągnięciem w karierze 31-letniej Włoszki.

Za jej plecami linię mety przekroczyła Kikkan Randall, która kontynuuje niesamowitą passę reprezentantów USA. Amerykanie prowadzą jak dotąd w klasyfikacji medalowej i ich dorobek we wtorek znów się powiększył za sprawą ich najlepszej sprinterki. Jej medal to zarazem pierwszy w historii krążek zdobyty przez reprezentantkę Ameryki w kobiecych biegach narciarskich na mistrzostwach świata. Czołową trójkę uzupełniła Pirjo Muranen, która osiem lat temu w Lahti, startując jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Manninen, zdobyła właśnie w sprincie tytuł mistrzyni świata. W kolejnych latach Finka nie powiększała swojego medalowego dorobku i sztuka ta udała jej się dopiero teraz w Libercu.

Już w środę ciąg dalszy rywalizacji w sprintach – tym razem będą to sztafety.