- Myślę, że to niesprawiedliwe. Straszne. Nie mogę sobie tego wyobrazić - powiedział zaraz po wydaniu wyroku prawnik z dziedziny sportu Gunnar Martin.
Therese Johaug wpadła na początku tego roku, gdy w jej organizmie wykryto zakazany clostebol. Biegaczka tłumaczyła się, że środek pochodził z maści Trofodermin, którą smarowała usta podczas obozu treningowego we wrześniu 2016 roku. Podał jej ją lekarz kadry, a Johaug miała o niczym nie wiedzieć.
Krajowa Komisja Antydopingowa zdyskwalifikowała ją w lutym na okres 13 miesięcy. Tyle, by Norweżka mogła wziąć udział w igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Od tej decyzji odwołała się jednak Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), która zażądała ukarania 29-latki co najmniej 16-miesięczną karencją.
W czerwcu Johaug była przesłuchiwana przez CAS (więcej można przeczytać tutaj). Były łzy, ale i optymizm, że w 2018 poleci na igrzyska. Ostatecznie komisja zdecydowała się ukarać ją 1,5-roczną dyskwalifikacją, chociaż całą winą za doping u Johaug został obarczony lekarz.
Jeszcze w czerwcu media rozpisywały się, że biegaczka nie zamierza podawać do sądu lekarza, który podał jej niedozwolony środek, chociaż tak naprawdę straciła miliony euro.
- Nigdy nie było takiego tematu. Therese wybaczyła lekarzowi i znów są dobrymi przyjaciółmi - zapewnił menedżer Norweżki, Jorn Ernst (więcej można przeczytać tutaj)
Therese Johaug siedem razy sięgała po złoty medal mistrzostw świata. Trzykrotnie stawała na podium na igrzyskach olimpijskich (ma w dorobku złoty, srebrny oraz brązowy medal).
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Bargiel zjedzie na nartach z Everestu? "Koszty są bardzo duże"