Srebro tego nikomu nieznanego biegacza to z pewnością jedna z największych, jeśli nie największa, sensacja w historii walki o tytuł najlepszego na świecie. Zastanawiałem się, czy można by tu znaleźć podobny wyczyn w wykonaniu innego zawodnika z przeszłości, na myśl przyszedł mi jedynie Bułgar Iwan Lebanow, który był trzeci na igrzyskach w Lake Placid w 1980 roku, jednak też wcześniej stał chociaż na podium mistrzostw świata juniorów i był w gruncie rzeczy biegaczem całkiem solidnym. Karneyenka to zaś postać kompletnie anonimowa, bez jakichkolwiek wyników przed Sapporo. Jak to więc było możliwe, że stanął na podium? Miał po prostu masę szczęścia...
Jako narciarz bez żadnych tzw. FIS punktów otrzymał trzeci numer startowy, co pozwoliło mu pobiec w dobrych warunkach. W chwili gdy zbliżał się już do mety nad japońską miejscowością rozpętała się ogromna śnieżyca i wszyscy faworyci zmuszeni byli biec na nartach przygotowanych do walki w zupełnie innych warunkach. Karneyenkę pokonał więc tylko Lars Berger, też zresztą nie zaliczany do grona kandydatów do medali, a ci którzy mieli je wywalczyć przeżywali na trasie katusze brnąć w świeżym mokrym śniegu i w większości zajęli odległe pozycje.
Od razu po mistrzostwach większość kibiców i ekspertów była zgodna - Leanid Karneyenka zawdzięcza sukces wyłącznie załamaniu pogody i zapewne już nigdy nie zbliży się do tego wyniku. Zgodnie z przypuszczeniami ta prognoza jak na razie się sprawdza. Spójrzmy na wyczyny Białorusina w kończącym się sezonie: w zawodach Pucharu Świata, nie licząc startu w sztafecie, do mety dotarł raz w Beitostoelen, gdzie był sześćdziesiąty dziewiąty, ponadto raz biegu nie ukończył, a dwukrotnie w ogóle nie stanął na starcie, choć był wcześniej zgłoszony. To może chociaż w mniej prestiżowych zawodach było nieco lepiej? Niestety, tu również zajmował odległe pozycje. W tradycyjnym FIS-owskim otwarciu sezonu w Muonio był pod koniec pierwszej setki, ponadto z niewiele tylko lepszym skutkiem startował pod koniec grudnia w Eastern Europe Cup.
Jedyne bardziej wartościowe wyniki osiągnął we Włoszech w Mallas w zawodach dla biegaczy do lat 23, gdzie w sprincie był dziesiąty i pokonał kilku dobrych zawodników, a ponadto dotarł na siedemnastej pozycji w biegu na 30 kilometrów.
Łącznie w bazie FIS za ostatni sezon można znaleźć siedem wyników Leanida Karneyenki, ponadto czterokrotnie nie stawał on na starcie, lub nie kończył biegu. Rodzi się więc pytanie - co to za wicemistrz świata, który ma tak marne rezultaty? Szkoda, że akurat w zawodach o mistrzostwo świata pogoda uniemożliwiła walkę w jednakowych warunkach i praktycznie odebrała faworytom szanse na medale. Z drugiej jednak strony, czym byłby sport bez wielkich niespodzianek?