Żużel. Piotr Żyto komentuje skandal w Krośnie i odpiera zarzuty. "Nam też nie było to na rękę"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Żyto
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Żyto

Mecz Cellfast Wilki - Stelmet Falubaz zakończył się walkowerem na korzyść drużyny z Zielonej Góry. Przed spotkaniem było gorąco. Gościom zarzucano, że nie chcieli wyjechać na próbę toru. Głos w tej sprawie zabrał właśnie trener Piotr Żyto.

- Tor był nieregulaminowy od samego początku. Tak było osiem godzin przed zawodami, sześć, cztery, dwie i później nic się nie zmieniło. Nie było opcji, żeby jechać. Ktoś wymyślił próbę toru, ale czy zastanowił się nad jedną rzeczą? Jak można jechać próbę toru na nieregulaminowym torze? - mówi nam trener Stelmetu Falubazu Zielona Góra.

Piotr Żyto zwraca uwagę, że przeprowadzenie próby toru w Krośnie mogło doprowadzić do jeszcze większej farsy. Zaznacza również, że gdyby zapadła taka decyzja, to jego drużyna wzięłaby w niej udział.

- Jury głosami dwa do jednego zdecydowało, że próby nie będzie. To nie jest tak, że my nie chcieliśmy jechać. Byliśmy gotowi. Gdyby pojawił się sygnał, byśmy to zrobili. Ja się jednak sędziemu nie dziwię, bo to byłoby zaprzeczanie samemu sobie. Za chwilę moglibyśmy mieć farsę. Próba toru to indywidualna jazda poszczególnych zawodników. Załóżmy, że by się odbyła i na tej podstawie ruszyłyby zawody, w których mielibyśmy upadek za upadkiem. Ktoś mógł nabawić się poważnej kontuzji. I kto wziąłby za to odpowiedzialność? Wszystko spadłoby na barki sędziego i wtedy dopiero zaczęłyby się pretensje. Przecież zezwolenie na start spotkania oznacza, że tor jest regulaminowy. To jest bardzo odpowiedzialna decyzja. Ryzyko było w tym przypadku ogromne i nie dziwię się arbitrowi, że nie chciał go podjąć - tłumaczy Żyto.

ZOBACZ WIDEO "Strasznie mnie to bolało". Bartosz Zmarzlik o tym jak zmieniło się jego podejście do żużla

Na czym zdaniem trenera zielonogórzan polegał problem z torem w Krośnie? - Nie znam jego granulacji. Nie wiem, co zostało dosypane i w jakiej ilości. Mam jednak wrażenie, że brakuje materiału wiążącego i z tego bierze się cały kłopot. Nie chcę się jednak w to wtrącać, bo moja rola polega na przygotowywaniu nawierzchni w Zielonej Górze, a nie w Krośnie - komentuje.

Walkower w Krośnie to w teorii dla Stelmetu Falubazu duża korzyść, bo klub zyskał dwa punkty do ligowej tabeli bez żadnego wysiłku. Żyto ocenia to jednak inaczej.

- Nam wcale nie było to na rękę. Pojechaliśmy do Krosna i chcieliśmy sprawdzić się na tle mocnego rywala, by wiedzieć, jak wyglądamy. Zależało mi, żeby zobaczyć na czym stoimy przed trudnym meczem z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Niby mamy dwa punkty, ale to nie jest aż tak istotne. Jeszcze raz powtarzam, że i tak o wszystkim zdecyduje to, co wydarzy się w fazie play-off, a nam brak awansu do decydującej części rozgrywek nie grozi. Cały czas mówię, choć nie wszyscy mnie słuchają, że w rundzie zasadniczej trzeba zbierać punkty, by pozostać w grze. Czas na zbudowanie topowej formy przyjdzie później. Na razie ta liga jest bardzo zaskakująca. Nie można powiedzieć o żadnym zespole, że jest na ten moment numerem jeden. W Falubazie też są rezerwy - podkreśla Żyto.

W niedzielnym meczu Stelmet Falubaz miał pojechać z zastępstwem zawodnika za kontuzjowanego Piotra Protasiewicza. Na razie nie wiadomo, kiedy kapitan zielonogórzan wróci do jazdy. - ZZ to kolejna rzecz, którą chcieliśmy sprawdzić w boju, a nie mogliśmy. Plan nie wypalił. Piotra na pewno nie będzie do 25 maja, bo do tego dnia ma zwolnienie. Zobaczymy, co dalej, ale to będzie decyzja lekarzy. Ich głos okaże się kluczowy - podsumowuje Żyto.

Zobacz także:
Ktoś kłamie w sprawie toru?
Musielak zabrał głos w sprawie skandalu

Źródło artykułu: