Początek zawodów dla Macieja Janowskiego był niczym rollercoaster - Polak zaczął udanie, bo od zwycięstwa, ale w dwóch kolejnych biegach na mecie meldował się na pozycjach trzeciej i czwartej. Końcówka rundy zasadniczej ponownie była wzlotem dla wrocławianina, bowiem dorzucił w niej pięć punktów i zakończył pierwszą fazę zmagań z dorobkiem dziewięciu "oczek".
Janowski w półfinale pojechał tak, jak wszyscy tego od niego oczekiwali, czyli zwyciężył. To pozwoliło mu wybierać w finale pole startowe w drugiej kolejności. Padło na trzecie i kask biały.
- Przygotowując to trzecie pole nie do końca byłem zadowolony z tego, co zrobiłem. Wydaje mi się, że te myśli mi pogmatwały całe przygotowanie do tego wyścigu - powiedział po zawodach w rozmowie na antenie Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO To oni rządzą żużlem z tylnego siedzenia? Faworyzowanie niektórych zawodników i wyścig zbrojeń
W najważniejszej gonitwie dnia Polak popełnił największy możliwy błąd. Raz, że ruszył się na starcie mając już przy swoim nazwisku tzw. "wykrzyknik", czyli ostrzeżenie za utrudnianie startu, a dwa - dotknął taśmy. Tak, czy siak - z powtórki musiał zostać wykluczonym.
- Na takim torze, gdzie tak ważny jest start, czasami chcemy wystartować szybciej, niż powinniśmy. Zebrałem to "ostrzeżenie" na początku, co też mi nie ułatwiało, w finale ruszył się Jason i tak wyszło - dodał zawodnik Betard Sparty Wrocław.
Ostatecznie Janowski będąc sklasyfikowanym na czwartym miejscu zainkasował 14 punktów, co pozwoliło mu się zbliżyć do Bartosza Zmarzlika na zaledwie jeden punkt. Gdyby wrocławianin stanął na podium, w Teterow wystartowałby w roli lidera klasyfikacji generalnej, która dostępna jest TUTAJ.
- Wydaje mi się, że to była bardzo dobra noc dla nas. Trochę się "boksowaliśmy" z ustawieniami, a tor był ciężki do jazdy i do ścigania. Na koniec czwarte miejsce... moje ulubione (uśmiech), ale walczymy dalej. Sezon jest długi i musimy zachować skupienie - komentował żużlowiec.
Sebastian Szczęsny w rozmowie z reprezentantem Polski nie omieszkał poruszyć tematu widowiska, a właściwie nudy, która wiała z toru. Niewiele działo się w Pradze, mijanek było jak na lekarstwo i nie był to pierwszy raz w przypadku Markety. - Od kilku lat, kiedy dosypano tutaj dziwnej nawierzchni, która mocno się odsypuje, ale mało się wiąże, tworzą się koleiny. Tor jest dosyć wąski i szybki, więc trzeba uważać. Jest mało walki, a ja preferuję takie, gdzie dzieje się więcej, ale i tak lepiej, niż w piątek mieli nasi młodsi koledzy - zakończył Maciej Janowski.
Czytaj także:
Żużel był ważną częścią jego rodziny. Karlsson wiąże z Włókniarzem duże nadzieje [WYWIAD]
Zawieszeni Rosjanie pojawili się na torze