Gdyby liderzy gorzowskiego klubu ostatecznie zdecydowali się oddać po jednym biegu swoim mniej doświadczonym kolegom, to skorzystaliby na tym nie tylko ci zawodnicy, ale także budżet klubu. Istnieje bowiem poważne zagrożenie, że żużlowcy Stali zbliżą się w piątek do sumy 70 punktów z bonusami, to będzie oznaczało, że klub do domowego starcia będzie musiał dopłacić ponad 100 tysięcy złotych.
Okazuje się, że na razie nikt w klubie nie rozmawiał z zawodnikami o ewentualnym ulgowym potraktowaniu rywala i daniu szans zawodnikom drugiego planu.
- Przygotowujemy się do tego meczu, jak do każdego innego spotkania. Mieliśmy dwa treningi i absolutnie nie lekceważymy rywala. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy faworytem, ale nie możemy podejść do meczu na luzie. Nie ma możliwości, bym przed meczem ustalał z zawodnikami, że pojadą mniej razy - przyznaje trener Stanisław Chomski.
ZOBACZ WIDEO Termińska o sezonie Apatora: Doświadczyliśmy całego spektrum
Trudno w ogóle oczekiwać takiego poświęcenia od najlepszych zawodników, bo przecież żużlowcy za każdy punkt dostają ogromne pieniądze. W przypadku Bartosza Zmarzlika odpuszczenie jednego wyścigu oznacza utratę szansy na zarobienie nawet 30 tysięcy złotych. W przypadku innych zawodników ta kwota jest niewiele niższa.
- Inne zespoły nie odbierały szans na zarobienie swoim zawodnikom, więc nie rozumiem, dlaczego taki temat jest podnoszony przed naszym meczem. Jeśli faktycznie mecz będzie układał się po naszej myśli, to będziemy mogli porozmawiać o tym w trakcie zawodów - dodaje Chomski.
Wiele wskazuje na to, że w drużynie Arged Malesa Ostrów nie będzie Grzegorza Walaska, za którego będzie mogło być stosowane zastępstwo zawodnika. Na meczu ma się z kolei stawić poobijany Oliver Berntzon, za którego w razie potrzeby będzie mógł jeździć Tim Soerensen.
Czytaj więcej:
Włókniarz zabrał głos w sprawie ew. transferu Madsena
Kluby PGE Ekstraligi kpią z regulaminu