Żużel. Prezes ostro o postawie drużyny. "Poziom słabej drugiej ligi. Strzeliliśmy sobie samobója"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski

Orzeł przegrał w Gdańsku 39:51 i ledwie uratował punkt bonusowy. Bohaterem meczu był Timo Lahti, który niedawno trafił do Zdunek Wybrzeża właśnie z Łodzi. - Od początku wiedziałem, że strzelamy sobie samobója - komentuje Witold Skrzydlewski.

Łodzianie wygrali pierwszy mecz ze Zdunek Wybrzeżem 51:38. Zaliczka była zatem pokaźna, ale w rewanżu H.Skrzydlewska Orzeł do samego końca musiał drżeć o punkt bonusowy, który ostatecznie zapewnił sobie w biegach nominowanych po wykluczeniu Adriana Gały. - Punkt bonusowy zawdzięczamy właśnie panu Gale, którego bardzo szanuję. To były zawodnik naszego klubu i pewnie nie miał sumienia, żeby zabrać nam również ten jeden punkt - mówi Witold Skrzydlewski.

Główny sponsor Orła nie ma wątpliwości, że drużyna zawiodła. Nie jest tym jednak zaskoczony. - Drużyna zawiodła, ale ja wiedziałem, że tak będzie. Mówiłem to obu naszym trenerom. Nadal twierdzę, że pozbycie się Timo Lahtiego bez dania mu szansy to nic innego jak strzelenie sobie samobója - podkreśla.

Lahti zdobył w meczu z Orłem 14 punktów i okazał się najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania. - Podawano mi wiele argumentów, dlaczego należy go wypożyczyć. Słyszałem, że tak będzie lepiej dla drużyny. Nie za bardzo w to wierzyłem, ale w końcu nie jestem fachowcem, tylko skromnym przedsiębiorcą. Nie zamierzałem się zatem wtrącać. Teraz mam jednak prawo zwrócić uwagę, że miałem rację - wyjaśnia Skrzydlewski.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Mirosław Jabłoński ma pomysł jak usprawnić sędziowanie

Sponsor Orła nie ma wątpliwości, że brak rywalizacji o miejsce w składzie nie służy drużynie z Łodzi. - Teraz już wiem, dlaczego pan Kościuch miał warunek, by w drużynie nie było trzeciego polskiego seniora. Z góry zakładał, że jeśli będzie cieniować, to i tak nikt nie zabierze mu miejsca w składzie - przyznaje.

Orzeł zajmuje na razie czwarte miejsce w tabeli eWinner 1. Ligi. Przed sezonem łodzianie chcieli włączyć się do walki o awans. Wydaje się jednak, że nie ma na to większych szans. - Zapomnijmy o tym. Moim zdaniem skończy się tak, że panowie zajmą siódme miejsce. Wystarczy spojrzeć na tabelę i jazdę zawodników - przyznaje Skrzydlewski.

- Nasi zawodnicy jadą teraz o swoją przyszłość. Mam na myśli przyszłość zarówno w tym klubie, jak i w swoją w ogóle. Na razie prezentują poziom słabej drugiej ligi. Muszą pokazać, że zasługują na kolejny kontrakt, bo mi się naprawdę nie chcę już słuchać, że silniki nie jadą. Jakoś inni się tak nie tłumaczą - podsumowuje działacz.

Zobacz także:
Motor może mieć transferowy dylemat
Komarnicki ma radę dla Pedersena

Źródło artykułu: