Przed zawodnikami jeszcze wiele pracy - komentarze trenerów po turnieju Nadzieje Polskiego Żużla

W niedzielę w Poznaniu odbył się turniej Nadzieje Polskiego Żużla dla zawodników, którzy w tym roku zdali licencje. Zwyciężył Adam Strzelec z Falubazu, co oczywiście ucieszyło Andrzeja Huszczę. Trenerzy podkreślali jednak, że przed żużlowcami jeszcze ogrom pracy.

Jan Ząbik (trener Unibaxu Toruń): Takie zawody mają sens, ale tor powinien być lepszy. Widać było, że nawierzchnia się "rwie", a ci chłopacy nie mieli jeszcze odpowiednich umiejętności i każde podbicie motocykla kończyło się upadkiem. Na pewno warto robić turnieje dla najmłodszych, ale na równych nawierzchniach, żeby mogli się nauczyć się jeździć w ślizgu. Moich zawodników oceniam na trójkę. Przedpełski i Boniecki w kilku biegach powalczyli i to cieszy, reszta się bała. Czeka nas jeszcze wiele pracy, a chłopaków wiele jazdy.

Andrzej Huszcza (trener młodzieży Falubazu Zielona Góra): Moi zawodnicy pojechali super, wygrał Strzelec, Rogowski był czwarty, Wojewoda zrobił sześć punktów, ale wszystkie były wywalczone. Było niestety sporo upadków, ale poznański tor jest trudny, techniczny i widać, że nawet miejscowi sobie nie do końca radzili. Jestem zadowolony, że moi chłopacy, którzy jeżdżą w Zielonej Górze na torze łatwym, równym tutaj też sobie radzili. Wypadki są wszędzie, a adepci nie mają jeszcze doświadczenia. Tor był dobrze przygotowany i nie ma co narzekać.

Zbigniew Jąder (trener PSŻ Poznań): Zawody bardzo pożyteczne, idea wspaniała i za to trzeba pochwalić pana Tadeusza Wiencka, który to wymyślił i zorganizował. Jednak niestety pokazały, że poziom wyszkolenia jest beznadziejny. Chłopacy mają ogromne braki, co chyba wszyscy widzieli. Myślę, że te zawody pokazały im, jak wiele pracy jeszcze przed nimi, żeby stali się żużlowcami.

Grzegorz Kłopot (trener młodzieży PSŻ Poznań): Taki turniej przede wszystkim uczy pokory. Zawodnicy mogli zobaczyć, jak wyglądają prawdziwe zawody, jak należy się na nich zachowywać. I po to przede wszystkim te zawody były - dla nauki, a nie dla ścigania i wygrywania. W pierwszych biegach trzeba było zawodników hamować, żeby nie jechali na wariata, ale każdy miał jakieś ambicje i chciał jak najlepiej się zaprezentować. Dla niektórych były to pierwsze zawody po licencji, doszedł stres, nerwy, tor zrobił się trochę trudny i stąd tyle upadków.

Komentarze (0)