Żużel. PGE Ekstraliga bez jednej z gwiazd? "Tylko wtedy osiągniemy efekt"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Smektała przed Maciejem Janowskim
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Smektała przed Maciejem Janowskim

Były prezes Stali Gorzów Ireneusz Maciej Zmora popiera powrót KSM w PGE Ekstralidze. Jego zdaniem to ratunek dla beniaminka i klubowych finansów. - To rozwiązanie będzie skuteczne, jeśli minimum jeden zawodnik z TOP 15 nie znajdzie pracy - tłumaczy.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=2623]

Wojciech Stępniewski[/tag] w rozmowie z WP SportoweFakty zdradził, że PGE Ekstraliga szykuje się do reformy. Główne założenia to powiększenie ligi do 10 drużyn, co mogłoby się wydarzyć najwcześniej w sezonie 2026. Rok wcześniej miałby wrócić KSM.

- KSM jest dla mnie czymś nieuniknionym i mówię o tym od wielu lat. Teraz zwolenników tego rozwiązania jest już znacznie więcej. To jedyny znany mechanizm, który może wyrównać siłę drużyn i stworzyć beniaminkowi warunki do przetrwania w PGE Ekstralidze. Oczywiście, ten ruch ma swoje wady, ale plusów jest zdecydowanie więcej - komentuje pomysły PGE Ekstraligi Ireneusz Maciej Zmora.

Były prezes Stali Gorzów przekonuje, że beniaminek natychmiast odczuje korzyści z powrotu do KSM. - Drużyna, która awansuje, od lat nie potrafi utrzymać się w PGE Ekstralidze, a w tym roku doszło do tego, że Arged Malesa Ostrów świadomie odpuściła walkę o zawodników na rynku transferowym. Działacze przeczuwali, jaki będzie ostatecznie finał. Mieli rację, ale ich postawa to jasny sygnał, że potrzeba reformy - tłumaczy.

ZOBACZ WIDEO Patryk Dudek z nadziejami na medal w Grand Prix, ale w SoN nie pojedzie?

- KSM musi być jednak liczony z kilku sezonów z odrzuceniem tych skrajnych, bo tylko wtedy unikniemy takich sytuacji jak sztuczne zbijanie średniej. Na razie rozmowa o tym, na jakim poziomie należy go ustalić, jest całkowicie bezzasadna. Najpierw musimy zadać sobie pytanie, jaki efekt chcemy osiągnąć poprzez wprowadzenie KSM. Podstawowe założenie powinno być takie, że dla wszystkich drużyn musi wystarczyć czołowych zawodników - tłumaczy.

Zmora uważa jednak, że KSM powinien zostać zaprojektowany w ten sposób, by schłodził sytuację finansową w polskim żużlu. W związku z tym jego zdaniem należy ustalić go na poziomie, który doprowadzi do tego, że jedna z gwiazd PGE Ekstraligi nie znajdzie pracy. - KSM będzie skuteczny, jeśli jeden z zawodników TOP 15 nie znajdzie w PGE Ekstralidze pracy lub miejsca w podstawowym składzie. Tylko wtedy osiągniemy zamierzony efekt - wyjaśnia.

W ocenie Zmory zmiany w polskim żużlu są nieuniknione, jeśli PGE Ekstraliga chce nadal sprzedawać prawa telewizyjne za duże pieniądze. - Władze ligi muszą dążyć do wyrównania poziomu sportowego, bo to gwarantuje odpowiedni produkt sportowy, a właśnie za tym idą pieniądze z kontraktu telewizyjnego - tłumaczy.
Były szef Stali uważa jednak, że budowaniu emocji na pewno nie sprzyja faza play-off złożona z sześciu drużyn. A z tego rozwiązania władze ligi nie zamierzają się wycofywać, co wyraźnie podkreślił Wojciech Stępniewski.

- Nie dziwię się, że PGE Ekstraliga nie zamierza wycofywać się z sześciu drużyn w play-off. To byłoby publiczne przyznanie się, że coś, co wprowadziliśmy, nie działa. Prezes zostawia sobie furtkę w postaci części finałowej, która ma jego zdaniem wynagrodzić rundę zasadniczą. Może tak się stanie, a może nie. Nikt jednak nie wróci już tego, co zostało zabrane, a ja zdania nie zmieniłem. Kibice zostali pozbawieni emocji w rundzie zasadniczej emocji. Poza tym uważam, że w najlepszej lidze świata nie powinno chodzić o to, by jedna faza sezonu wynagradzała drugą. Należy dążyć do emocji w każdym biegu, a tymczasem kibice nie mieli ich przez prawie połowę rozgrywek. Dla mnie to wielki błąd - przekonuje.

Zmora ma także wątpliwości dotyczące powiększenia PGE Ekstraligi do 10 drużyn. - Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To rozwiązanie na pewno jest w interesie telewizji, bo dojdzie do poszerzenia geografii żużla na najwyższym poziomie, więc sprzeda się więcej dekoderów. KSM jest jednak warunkiem bezwzględnym. Widzę jednak poważne zagrożenie. Na dziś mamy trzy poziomy rozgrywkowe. Mam obawy, że przy większej PGE Ekstralidze ten podział zostanie rozwalony. Według mnie ryzyko, że zostaniemy tylko z jedną ligą na zapleczu, jest bardzo poważne, a to nie byłoby dobre dla dyscypliny - wyjaśnia.

Były prezes przyznaje jednak, że do reformy PGE Ekstraligi podchodzi mimo wszystko z pewną rezerwą. - Zapowiedzi prezesa Stępniewskiego traktuję na razie w kategoriach badania opinii publicznej. Władze ligi mają kilka pomysłów i moim zdaniem doszły do wniosku, że przedstawią je światu, by zobaczyć, co się wydarzy. W mojej ocenie w tej chwili mamy do czynienia z badaniem reakcji środowiska - podsumowuje.

Zobacz także:
Władze PZM reagują na słowa ministra

Źródło artykułu: