Żużel. Zawodnik Orła Łódź nie boi się Falubazu. "Dla mnie to nawet lepiej, że na nich trafiliśmy" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Marcin Nowak
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Marcin Nowak

Marcin Nowak w wywiadzie z nami jasno dał do zrozumienia, że nie obawia się Stelmet Falubazu Zielona Góra. Żużlowiec H.Skrzydlewska Orła Łódź podzielił się także przemyśleniami dotyczącymi bieżącego sezonu i ocenił formę swojej drużyny.

[b]

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: H.Skrzydlewska Orzeł Łódź zakończył rundę zasadniczą na piątym miejscu. Tegoroczna eWinner 1. Liga jest mocna jak nigdy wcześniej. Czuć to na torze?
[/b]

Marcin Nowak, zawodnik Orła Łódź: Z moich obserwacji wynika, że zaplecze najlepszej żużlowej ligi świata jest z roku na rok coraz bardziej wymagające. Poziom sportowy rośnie, a kluby wystawiają coraz lepsze składy. Można się z tego tylko cieszyć. Zyskują na tym przede wszystkim kibice, bo dzięki temu mogą oglądać wiele ciekawych spotkań, obfitujących w mijanki i niespodziewane zwroty akcji. Jeżeli chodzi o moje wrażenia, rzeczywiście czasami czuję, że liga poszła do przodu, ale chyba głównie wtedy, gdy rywalizujemy z tymi najmocniejszymi drużynami.

Taki stan rzeczy motywuje do lepszej jazdy?

Ja mogę wypowiedzieć się tylko za siebie, niemniej chyba nie jest tak do końca. Zazwyczaj motywacja jest podobna, gdyż każdy wyścig to nieco inna historia. Zawsze dajesz z siebie wszystko i jedziesz po trzy punkty. Nie ma znaczenia jacy zawodnicy stają obok ciebie pod taśmą albo jaki reprezentują zespół.

Twoja forma czasami przypomina sinusoidę. Lepsze występy przeplatasz gorszymi. Z czego to wynika?

Sam bym chciał wiedzieć, dlaczego tak się dzieje (śmiech). Szczerze mówiąc, cały sezon robię to samo. Przygotowania niczym się nie różnią i, jak już mówiłem, zawsze moim celem są trzy biegowe punkty. Ciężko pracuję na treningach, tych na motocyklu, a także ogólnorozwojowych. Proszę mi wierzyć, ja od siebie wymagam bardzo dużo, na pewno więcej niż marne sześć punktów w zawodach. Po prostu wiem, że to nie jest mój poziom, że stać mnie na więcej. Czasami są fajne mecze, a innym razem zdarzają się takie, w których nie ma idealnych biegów i najchętniej poprawiłbym co najmniej kilka rzeczy po zakończeniu każdego z nich. To bywa frustrujące. Kibicom mogę obiecać jedno: nie składam broni. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby pokazać swoje najlepsze ja w play-offach. Najważniejsze, żeby ustabilizować formę.

ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Kępa, Berntzon i Rutkowska gośćmi Musiała

Nie tak dawno Orzeł stanął przed trzema trudnymi wyzwaniami. Musieliście rywalizować kolejno z Falubazem Zielona Góra, Wilkami Krosno i Abramczyk Polonią Bydgoszcz. W pierwszych dwóch meczach twoje występy były bardzo dobre, z kolei nad Brdą było już nieco gorzej. W kolejnych dwóch spotkaniach, ze Startem i ROW-em zanotowałeś taki sam wynik jak w Bydgoszczy...

Po meczu w Zielonej Górze byliśmy podłamani wynikiem, jak i jego przebiegiem.  Czuliśmy się bardzo niekomfortowo, kubeł zimnej wody na głowy to mało powiedziane. Potem jednak przyszło przełamanie z Cellfast Wilkami. Pojechaliśmy bardzo dobry mecz i wygraliśmy. Przyznam, że odrodziliśmy się wówczas mentalnie. Myślę, że to mógł być przełomowy moment tego sezonu. Najważniejsze jest przecież dobro drużyny. Wtedy wszyscy zawodnicy czują się lepiej i o poprawę formy jest znacznie łatwiej.

Łódzki Orzeł się rozpędził? Jak sam powiedziałeś, ostatnie wyniki są przynajmniej poprawne.

Taką mam nadzieję. Odpowiedź poznamy w dwumeczu, który lada moment jedziemy przeciwko Stelmet Falubazowi Zielona Góra.

Jak wiadomo to rywal bardzo mocny, z aspiracjami do awansu. W szeregach MotoMyszy jest nawet żużlowiec z szeroko pojętej czołówki światowej. Falubaz jak każdy zespół ma jednak swoje problemy.

Na pewno przed nami bardzo trudne zadanie. Nie ma sensu się oszukiwać. Falubaz to wymagająca drużyna. Niemniej w żużlu nie zetknąłem się jeszcze z nastawieniem pokroju: ooo, jedziemy do Zielonej Góry, oni są tacy mocni, na pewno przegramy, tylko pytanie jak wysoko. No nie. Tak się nie funkcjonuje w zawodowym sporcie. Oczywiście zazwyczaj zawodnicy danej drużyny i jej trenerzy mówią, że jadą po zwycięstwo. Nawet jak podświadomie czują, że będzie bardzo trudno. Podchodząc do tego wszystkiego na chłodno, bez kurtuazyjnych zapewnień, mogę powiedzieć jedno. Moim zdaniem mamy z nimi realne szanse, po prostu stać nas na to, aby wygrać ten dwumecz.

Falubaz ostatnio przegrał w Gnieźnie ze spadkowiczem. Poczuliście krew? 

Każdy widział wynik tego zespołu w starciu z Aforti Startem. Czy to szczególnie motywujące? Chyba nie. Czy to przeszło bez echa? Też nie. Każdy z nas sobie zdaje sprawę, że jako drużyna jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Jak już mówiłem, bez wątpienia możemy rozstrzygnąć ten dwumecz na swoją korzyść. Wprawdzie mecz meczowi nierówny, ale skoro Gniezno ograło Falubaz, to dlaczego my byśmy nie mieli tego zrobić?

Przygotowujecie się do tej rywalizacji w szczególny sposób? Play-offy to już nie żarty. Margines błędu skurczył się do zera.

Trudno temu zaprzeczyć. Oczywiście czujemy, o co toczy się gra. Niemniej przygotowania są takie same jak do każdego spotkania, trudno wymyślić coś innowacyjnego, przełomowego, co nagle zda egzamin. Mogę zdradzić, że wkradło się do nich trochę zamieszania. Mieliśmy jechać tydzień wcześniej. Akurat jednak spadło bardzo dużo deszczu i po tym, co zobaczyłem, wcale nie jestem zdziwiony, że zapadła taka decyzja. Mamy w końcu atut swojego toru, a na początku sezonu różnie z tym bywało, choćby przez status meczu zagrożonego. Mam nadzieję, że tym razem nas to nie spotka. Nie ukrywam, że potrzebujemy konkretnej zaliczki.

Porażka w Zielonej Górze była bardzo wysoka.

Właśnie. Ale są dwie strony medalu. Wyjechaliśmy stamtąd mądrzejsi. Na początku wyglądaliśmy jak dzieci we mgle. Przegrywaliśmy prawie wszystko, co się dało. Początek to było zderzenie ze ścianą. Potem się przełożyliśmy i zaczęliśmy nawiązywać walkę z Falubazem, udowodniliśmy, że się da. Końcówka po tragicznym początku była już zdecydowanie lepsza. Na pewno wyciągnęliśmy wnioski. Mamy notatki i wiemy, w jaką stronę nie iść z ustawieniami.

Te jednak mogą się okazać inne niż w rundzie zasadniczej.

Mam tego pełną świadomość. Ten tor na pewno będzie się różnić mniej lub bardziej od naszej ostatniej wizyty. Niemniej w pierwszym meczu poszliśmy w zupełnie inną stronę z przełożeniami, które na pewno nie będą tam skuteczne także w play-offach. Teraz to wiemy. Jesteśmy mądrzejsi i mamy większą szansę wyglądać zdecydowanie lepiej od samego początku.

Czy ma dla ciebie znaczenie, z kim Orzeł zmierzy się w pierwszej rundzie? Mogła być Polonia, mogło być Krosno, a jest Falubaz. To dobrze, źle, bez znaczenia?

Mówimy o kwestiach, które są mocno indywidualne. Ja mogę podzielić się swoimi odczuciami, zatem powiem wprost: to jest dobre rozdanie.

Dlaczego?

Kwestia toru. Niekoniecznie uśmiecha mi się jeździć w Krośnie, tam bardzo często jest trudno o walkę na dystansie, decyduje start. W Zielonej Górze wygląda to nieco inaczej, da się wyprzedzać. Myślę, że ten owal odpowiada mi najbardziej biorąc pod uwagę czołową trójkę ligi, dlatego jestem zadowolony, że padło na Falubaz.

Więc nie chodzi o potencjał sportowy? Któraś z tych ekip ma większy lub mniejszy?

Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Ja myślę, że nie. Wszystkie są zbliżone i mają swoje atuty. Często zupełnie inne. Ta trójka jest bardzo wymagająca, ale przecież to są play-offy. Jeżeli chce się zajmować wysokie lokaty, trzeba wygrywać z najlepszymi. Może się powtarzam, ale wiemy na co nas stać. A stać nas na to, żeby ten dwumecz wygrać. My także mamy dobry skład i jesteśmy zmotywowani, żeby zajść w tej lidze bardzo wysoko.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:

Rewelacyjni Daniel Bewley i Robert Lambert dali zwycięstwo Smedernie!
Włókniarz czeka przebudowa. "Już teraz stać ich na złoto"

Źródło artykułu: