Były trener reprezentacji Polski po raz kolejny był największą gwiazdą na corocznym Balu Charytatywnym "Gwiazdy dla Hospicjum". Impreza ma dla szkoleniowca wyjątkowe znaczenie, bo przez lata w częstochowskim hospicjum przebywała jego mama. On sam do dziś ma dobre relacje z władzami stowarzyszenia i stara się regularnie wspomóc jego działalność właśnie poprzez przeznaczanie wyjątkowych gadżetów.
Tym razem przedmiotem licytacji był Złoty Kask wywalczony przez niego w 1976 roku. Kiedyś była to najbardziej prestiżowa impreza indywidualna w polskim żużlu. Aby ostatecznie sięgnąć po nagrodę Cieślak w 1976 roku musiał pokonać choćby Edwarda Jancarza, Jerzego Rembasa, Jerzego Szczakiela, czy Pawła Waloszka. Jeszcze do niedawna kask był ustawiony w jego domu w honorowym miejscu. W weekend zmienił jednak właściciela.
- Jestem bardzo szczęśliwy, bo mój gadżet znów osiągnął rekordową cenę na licytacji i ostatecznie został kupiony za 20 tysięcy złotych. Walka o niego była zażarta, a mi było miło, że udało się zebrać aż tak dużą kwotę. O to w tym wszystkim chodzi - przyznaje Marek Cieślak.
Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy to właśnie podarunek od niego staje się głównym punktem programu na balu. Kilka lat temu licytowano choćby brązowy medal i puchar wywalczony przez polską reprezentację w zeszłorocznym finale Speedway of Nations, które zmieniły właściciela za 31 tysięcy złotych. Był także złoty medal DPŚ za 20 tysięcy złotych, czy złoty medal DMP wywalczony z Włókniarzem w 1996 roku - za 10 tysięcy złotych.
- Postanowiłem sobie, że co roku będę oddawał jakąś swoją cenną pamiątkę. W sumie na przestrzeni lat przekazane przeze mnie przedmioty osiągnęły w sumie wartość grubo powyżej 100 tysięcy złotych. Cieszę się, że choćby w taki sposób mogłem się przysłużyć stowarzyszeniu, które od lat pomaga ludziom w trudnej sytuacji zdrowotnej - mówi Cieślak.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Rewelacyjne informacje od Patricka Hansena. Zdradził, kiedy wsiądzie na motocykl
Czytaj więcej:
Rekordowe wydarzenie. Tłum kobiet na stadionie
Jasna deklaracja! Chodzi o przyszłość Kolejarza Rawicz