Żużel. Błysk juniora nie wystarczył. Unia w beznadziejnej sytuacji przed rewanżem

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Damian Ratajczak
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Damian Ratajczak

Początek meczu ewidentnie ustawił spotkanie w Lesznie. Motor Lublin po sześciu biegach wypracował sobie przewagę aż czternastu punktów. Wprawdzie od połowy zawodów zawodnicy Unii zaczęli jechać lepiej, ale na odrabianie strat było już wtedy za późno.

[b]

Oceny dla zawodników Fogo Unii Leszno[/b]:

Jason Doyle, 3-. Po raz kolejny się potwierdziło, że to nie jest jego sezon. Były mistrz świata znowu zawiódł i swoją postawą bez wątpienia przyczynił się do porażki Unii. Nawet jak były mistrz świata wygrywał starty, tracił pozycje na dystansie w dalszej fazie wyścigu. Bez wątpienia sympatycy zespołu z Leszna liczyli na jego lepszy występ. Zawody zakończył z sześcioma punktami i dwoma bonusami na koncie, przy czym w żadnym biegu nie był w stanie wywalczyć trzech "oczek".

Piotr Pawlicki, 4-. Udało mu się zdobyć dwucyfrówkę, ale w sześciu startach. Biorąc pod uwagę atutu toru i klasę tego zawodnika, nie jest to dorobek powalający na kolana. Pawlicki przede wszystkim nie zdołał znaleźć recepty na liderów Motoru, a zwłaszcza Dominika Kuberę, z którym przegrał trzy razy. Niemniej bez niego Unia przegrałaby wyżej. Ambicji i woli walki odmówić mu nie można. To jednak było za mało, żeby pokonać Motor. Sam zawodnik zapewne czuje niedosyt i liczył na więcej.

ZOBACZ WIDEO Prezes Stali Gorzów: Nadejdzie druga fala transferów

David Bellego, 2+. Nie miał zbyt wielu okazji, żeby zaprezentować się na torze, a być może zdziałałby więcej w tym spotkaniu, niż Doyle. Choć Piotr Baron posłał go do boju tylko trzy razy, w jednym z wyścigów był współautorem podwójnego zwycięstwa leszczynian. Trzeba jednak nadmienić, że skorzystał wówczas z nieporozumienia Cierniaka i Drabika. Biorąc pod uwagę fakt, iż Francuz to zawodnik drugiej linii, a zawody zakończył z dorobkiem średnio dwóch punktów na bieg, wliczając w to bonusy, można powiedzieć, że pojechał poprawnie.

Jaimon Lidsey, 1. Katastrofalny występ młodego Australijczyka. Wszyscy doskonale znają jego rzeczywisty potencjał, którego nie pokazał w żadnym, choćby najmniejszym stopniu. W całych zawodach pokonał tylko jednego zawodnika gości, Wiktora Lamparta. Gdyby Lidsey pojechał na swoim poziomie, Unia mogłaby nawet wygrać. Kolejny mecz w tym sezonie, o którym dwudziestotrzylatek będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. 

Janusz Kołodziej, 4. Lider leszczyńskiego zespołu pojechał w kratkę. Nie zmienia to faktu, że wychowanek Unii Tarnów po raz kolejny był najskuteczniejszym żużlowcem w swoim obozie. Tym razem to jednak nie wystarczyło. Sam Kołodziej miewał już w tym roku dużo lepsze występy, na co wskazuje klasyfikacja najskuteczniejszych żużlowców PGE Ekstraligi, której jest wiceliderem. Choć jego występ był niezły, na pewno nie przyniósł mu satysfakcji.

Hubert Jabłoński, 1. Dla niego to był mecz nie tylko bez historii, ale i punktów.

Damian Ratajczak, 5. Niewielu mogło się spodziewać, że pojedzie tak kapitalne zawody. Siedemnastolatek zgromadził solidne dziewięć punktów i bonus. Wprawdzie nie udałoby się to bez pomocy Janusza Kołodzieja, który w ósmym biegu dwoił się i troił, żeby młody zawodnik dojechał do mety jako pierwszy, ale nie zmienia to faktu, że jego dorobek robi wrażenie. Wszak kapitan Unii i jej junior punktowali średnio na takim samym poziomie (razem z bonusami). 

Antoni Mencel, brak oceny. Nie startował.

Noty dla zawodników Motoru Lublin:

Mikkel Michelsen, 5. Duńczyk znowu udowodnił swoją wartość i pokazał, że wraz z Kuberą tworzy duet liderów, który jest niemal nie do zdarcia. Nie przeszkodził mu nawet bardzo groźny upadek. Po tym, jak przewrócił się wskutek sczepienia z maszyną Piotra Pawlickiego, wjechał w niego jeszcze Jarosław Hampel. Michlesen, jak gdyby nigdy nic, wziął udział w powtórce i... wygrał po walce na dystansie z Kołodziejem. Czapki z głów. Choć w jednym starcie zanotował zero, należą mu się brawa. W pozostałych biegach po prostu robił, co chciał.

Maksym Drabik, 4-. Jechał w kratkę i przeplatał trójki zerami. Początek w jego wykonaniu z pewnością można określić jako udany, za to tego samego nie można powiedzieć o końcówce, bo w ostatnich dwóch startach nie zdobył punktów. Niemniej biorąc pod uwagę fakt, że mecz był rozgrywany na wyjeździe, a jego drużyna wygrała, w czym Drabik niewątpliwie miał swój udział, można powiedzieć, że to był całkiem niezły występ. W końcu, gdyby Maksym uzbierał cztery oczka mniej, końcowy rezultat byłby zupełnie inny.

Jarosław Hampel, 4+. Kolejne spotkanie w tym sezonie, z któego doświadczony żużlowiec może być zadowolony. Hampel pokazał moc i znajomość leszczyńskiego owalu. Podobnie jak Michelsenowi, nie można mu odmówić charakteru. Choć w tej samej kraksie, powrócił i punktował. W przeciwieństwie do Duńczyka był nawet w stanie wyjechać na tor po raz szósty, choć trzeba zauważyć, że obrażenia, które odniósł, były mniej dotkliwe. Na minus zasługuje podwójna porażka w biegu ósmym. W nim Hampel robił, co mógł, ale nie uporał się z Kołodziejem.

Mateusz Tudzież, brak oceny. Nie startował.

Wiktor Lampart, 1+. Po domowym meczu w Gorzowie wydawało się, że kryzys ma już za sobą. W Lesznie się to nie potwierdziło. Był najsłabszym ogniwem swojej drużyny, a dwa punkty bez wątpienia są dla niego wielkim rozczarowaniem. W całym spotkaniu był w stanie dwukrotnie pokonać tylko jednego zawodnika, Huberta Jabłońskiego.

Mateusz Cierniak, 2. Juniorzy Motoru nie mieli łatwego życia. Wychowanek Unii Tarnów, podobnie jak Lampart nie pokazał pełni swoich możliwości. Choć zawody rozpoczął od trójki w wyścigu młodzieżowym, potem zapunktował tylko raz, lecz nie pokonał żadnego rywala. 

Dominik Kubera, 5. On się nie zatrzymuje. Kubera podobnie jak Michelsen, nie zapunktował tylko raz. Oprócz tego incydentu, który można nazwać wypadkiem przy pracy, szalał na torze przy Strzeleckiej i robił to, na co tylko miał ochotę. Poza wyścigiem, w którym przekroczył linię mety jako ostatni, receptę na niego znalazł jedynie zwycięzca ostatniej odsłony spotkania, Janusz Kołodziej. Bez dwóch zdań, większość kibiców zgromadzonych na stadionie im. Alfreda Smoczyka, oglądając jego jazdę, przeżywała negatywne emocje w zdwojonym nasileniu. W końcu ich katem okazał się wychowanek, który wywalczył w barwach Unii pięć tytułów drużynowego mistrza Polski.

Zobacz także:
Pawlicki potwierdza zmianę klubu!
- Motor Lublin ponownie zwycięski w Lesznie

Komentarze (0)