Reprezentanci Danii uchodzili za faworytów Speedway Grand Prix 3 we Wrocławiu. Podopieczni Hansa Nielsena i Erika Gundersena swoją dobrą dyspozycję udowodnili już w półfinałach i budzili postrach wśród rywali.
Jednak w pierwszej fazie finału, to Polacy rozdawali karty. Po trzech seriach startów niepokonany był Antoni Kawczyński, a w czołówce plasowali się również Szymon Ludwiczak i Kacper Mania. Jednak kiedy biało-czerwoni potracili "oczka", to te zdobywali Duńczycy.
Ostatecznie ten, który miał wygrać, czyli Mikkel Andersen, stanął na najwyższym stopniu podium. - To niesamowite uczucie! Nie potrafię tego opisać słowami. Po pierwszym biegu byłem niezadowolony i tata mnie musiał uspokajać. Poprawiliśmy trochę sprzęt i udało się. Fajnie być częścią SGP 3, bo to daje ci przedsmak tego, co chcesz osiągnąć i do czego dążyć w przyszłości - powiedział złoty medalista podczas konferencji prasowej.
O srebrnym i brązowym medalu decydował bieg dodatkowy. Zanosiło się na to, że wicemistrzem świata zostanie Polak - Kawczyński, jednak Kacper Mania spowodował upadek Nagela Christiansena, a w powtórce, to reprezentant kraju Hamleta był lepszy od gdańszczanina.
- To był mój powrót na tor tak naprawdę, bo miałem złamany obojczyk. Było niesamowicie, że aż nie wiem, co powiedzieć. Myślałem, by stanąć na podium i że to będzie w porządku wynik. SGP 3 to bardzo fajna inicjatywa, więc tym bardziej wspaniale, że udało mi się stanąć na podium - dodał Christiansen.
>> Finał Beckhoff FIM Speedway Grand Prix 3 we Wrocławiu w obiektywie Arkadiusza Siwka - ZOBACZ ZDJĘCIA
ZOBACZ WIDEO Co to było za ściganie! Najlepsze biegi 15. kolejki PGE Ekstraligi