Żużel. Młodzieżowiec bohaterem Motoru. "Łza zakręciła się w oku"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak

Mateusz Cierniak otarł się o komplet punktów w wygranym przez Motor Lublin meczu z For Nature Solutions Apatorem Toruń (54:36). Młodzieżowiec był liderem swojego zespołu. Nie ukrywał w rozmowie z Eleven Sports, że zakręciła mu się łza w oku.

Motor Lublin odrobił 10-punktową stratę z meczu w Toruniu i został pierwszym finalistą PGE Ekstraligi. Bohaterem spotkania został Mateusz Cierniak. 20-letni zawodnik, który kompletnie rozczarował na Motoarenie, tym razem był niemalże bezbłędny.

Zdobył 14 punktów, a po zakończeniu spotkania w jego oczach pojawiły się łzy radości, czego sam nie ukrywał.

- W zasadzie cały sezon w Lublinie się męczyłem. Mimo to, że czasami zdarzało mi się wygrywać pojedyncze biegi, to nigdy to nie było to, z czego mógłbym być zadowolony i zawsze miałem niedosyt, brakowało mi czegoś - powiedział w rozmowie z Eleven Sports.

ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Termiński, Holloway i Majewski gośćmi Musiała

Aby osiągnąć taki wynik, Cierniak postanowił zaryzykować. Wybrał ten sam silnik, co zawsze, ale postawił wszystko na jedną kartę jeżeli chodzi o przełożenia. Zapomniał także o nieudanym meczu w Toruniu.

- To już było, minęło - przyznał. - Pokazaliśmy, że prawie z każdych opresji można wyjść i żaden wynik nie jest nie do odrobienia - dodał aktualny lider klasyfikacji generalnej SGP2.

Zupełnie inne nastroje panowały w szeregach toruńskich. Paweł Przedpełski podkreślił, że apetyty w drużynie wzrosły w miarę jedzenia. Po udanym występie u siebie pojawiły się nadzieje na awans do finału.

Uczestnik cyklu Grand Prix pojawił się na lubelskim owalu aż siedmiokrotnie. Mimo to nie wywalczył dwucyfrówki (9+1). - Na pewno lublinianie mają atut własnego toru, bo takiego toru, jaki jest w Lublinie, to nie ma nigdzie - tłumaczył.

- Jak się wystrzeliło ze startu i był w miarę dobry dojazd, złapało się odsypane i swoją linią, swoją trajektorią mknąć po zwycięstwo czy po dwa punkty - dodał torunianin.

W swoim czwartym starcie zanotował upadek na drugim łuku. Wyjaśnił, co było jego przyczyną, a także dlaczego w pośpiechu opuścił tor, choć jego zespół przegrywał podwójnie.

- Widziałem przed sobą Patryka Dudka i nie wiedziałem, czy on stanie w poprzek. Niepewnie wszedłem w ten łuk, złapałem koleinę i się zdarzył upadek. Na pewno bardzo ciężkie spotkanie, ale kto tu przyjedzie, to się morduje - mówił.

- Stwierdziłem, że nie będę z siebie robił głupka i turlał się po torze, gdy mogę wstać, więc to zrobiłem i najszybciej jak mogłem zdjąłem motocykl, żeby to był sportowy wynik - zakończył.

Motor Lublin awansował do finału, natomiast For Nature Solutions Apatorowi Toruń pozostała walka o brązowy medal. Mecze odbędą się w dniach 11 i 25 września.

Czytaj także:
Optymizm w opolskim obozie przed finałami. Została jedna niewiadoma w składzie
Zawodnik Orła rozgoryczony. Dał prztyczka w nos trenerowi!

Komentarze (2)
avatar
INS
5.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pawełku nie trojektorie, ale "trojektoriu" (jak mówił GŁ);) A zejściem z toru podreperowałeś sobie moje zdanie o tobie. W sławetnym meczu Motoru z Częstochowa, to Karolak z Brando by lepiej nie Czytaj całość
avatar
espeedway
4.09.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Przedpełski szacun . Zachowanie fair play i godne naśladowania. Brawo