Szwed, dla którego początek obecnego sezonu na skutek kontuzji był zdecydowanie słabszy niż jego końcówka, był jednym z najbardziej zawiedzionych żużlowców Orła Łódź po rewanżowym spotkaniu w Łodzi. W pięciu startach zdobył osiem punktów, trzy razy przyjeżdżając za plecami kolegi z drużyny.
- Co tu dużo mówić. Przegraliśmy awans - mówił po zawodach załamany Freddie Eriksson. - Byliśmy dobrą drużyną, ale rywale mieli zawodnika, który zdobył aż 22 punkty. My po upadku Henki nie mogliśmy się pozbierać. Niektórzy nie pojechali tak dobrze jakby mogli, ale oczywiście wszyscy próbowali dać z siebie sto procent. Każdy chciał wygrać, więc to wielkie rozczarowanie dla nas wszystkich. Pierwsza liga była tak blisko. Przez kilka biegów nawet była w naszym zasięgu. Nie jest przyjemnie stracić wszystko w ostatnim spotkaniu. Czeka mnie wiele zmian przed następnym sezonem. Może uda mi się wrócić do Elite League. Mam nadzieję, że uda mi się poprawić swoją formę o sto procent i w końcu wywalczyć z drużyną z Łodzi pierwszą ligę - zakończył sympatyczny Szwed.