Silas Hoegh w tym roku został zawodnikiem Motoru Lublin, który dał mu szansę zaprezentowania się w U-24 Ekstralidze. Utalentowany Duńczyk wystartował w dziewiętnastu wyścigach, w których zdobył 28 punktów i trzy bonusy, co dało mu średnią biegową 1,632.
Gorsze rezultaty osiągnęli m.in. Hubert Jabłoński, Filip Hjelmland czy Kajetan Kupiec.
Niestety dla niego, ale szans na poprawę wyników nie miał, bowiem pod koniec lipca zaliczył upadek na treningu, którego konsekwencją była kontuzja.
ZOBACZ WIDEO Co dalej ze Świdnickim? "Do końca sezonu nie podajemy tej informacji"
Nikt wówczas nie spodziewał się, że upadek ten zakończy jego przygodę z czarnym sportem. Zawodnik swoją decyzję przekazał w mediach społecznościowych w specjalnie przygotowanym filmiku. W nim ogłosił, że po czternastu latach jazdy w lewo (18-latek zaczynał w wieku 4 lat na motocyklach 50cc) kończy z jazdą na żużlu.
"Kiedy rozbiłem się uderzając w bandę po raz drugi w tym sezonie, to po tym, gdy się podniosłem wiedziałem, że moje ramię i przedramię nie są złączone. Zostałem zabrany karetką do szpitala, na oddział urazowy i to dzień przed moimi urodzinami. Przyszło do mnie wtedy wielu lekarzy i mówili zgodnie, że nie wiedzą, czy kiedykolwiek odzyskam sprawność ramienia" - przekazał.
Hoegh dodaje, że ta sytuacja sprawiła, że pojawiło się u niego wiele myśli i pytań - co dalej i czy jest sens się nadal na to wszystko narażać.
"Przez ostatnie dwa lata zasmakowałem bycia zawodowym żużlowcem. Było wiele fajnych chwil, jak np. przyjazd do Polski i doświadczenie tego sportu na tych mega stadionach, gdzie kibice wykrzykują twoje imię. To było naprawdę fajne! Były też inne momenty, także te nieszczególnie fajne. Musiałem wiele poświęcić, aby móc jeździć na żużlu. Niestety, ale to już nie jest coś, czego chcę. Musiałem też wiele myśleć, co mogło być dalej".
Duńczyk nie ukrywa, że kiedy myślał o kontuzjach, to cieszył się, że uszkodzeniu uległa tylko ręka. Równie dobrze mogły go dotknąć poważniejsze urazy włącznie z koniecznością poruszania się na wózku.
Hoegha nie omijały groźne upadki również w poprzednich latach. W sierpniu ubiegłego roku w jednym z wyścigów ligi duńskiej miał on fatalną kraksę z Patrykiem Wojdyło.
Czytaj także:
ROW Rybnik straci zdolnego wychowanka?
Kobieta wywalczyła srebrny medal mistrzostw kraju