Żużel. Menadżer mówi wprost: Dla Falubazu brak awansu jest gorszy niż spadek. Teza z sędziowaniem naciągana [WYWIAD]

- Falubaz nie powinien zaczynać dyskusji o przyczynach porażki od sędziowania, bo to mocno naciągana teza. Mecz składał się z 30 wyścigów. Cel nie został zrealizowany. Nie ma awansu i mam wrażenie, że to gorsze niż spadek - mówi Jacek Frątczak.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Piotr Protasiewicz (w kasku czerwonym) i Rafał Karczmarz (w kasku białym) WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz (w kasku czerwonym) i Rafał Karczmarz (w kasku białym)
Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Stelmet Falubaz Zielona Góra przegrał finał eWinner 1. Ligi z Cellfast Wilkami Krosno. Co to oznacza dla klubu?

Jacek Frątczak, ekspert i były menedżer Falubazu Zielona Góra: Mam wrażenie, że konsekwencje braku awansu są poważniejsze niż w przypadku spadku z PGE Ekstraligi.

Dlaczego?

Tamto wydarzenie było szokiem, ale nie aż tak gwałtownym pod względem emocjonalnym. Teraz nastroje w Zielonej Górze były inne. Przed sobotą panowało przekonanie, że te 10 punktów straty z Krosna Falubaz odrobi. Mówiły o tym nawet znane osoby w mieście. Reakcja po 15. wyścigu, którą można było zaobserwować na stadionie, mówi zresztą wszystko. To było coś więcej niż szok. Czegoś takiego w Zielonej Górze nie pamiętam.

A co takiego się stało wtedy na stadionie?

Stadion zamarł. Zapanowała kompletna cisza, z której co jakiś czas przebijała się radość obozu gości. To właśnie świadczy o tym, że całe środowisko było nastawione na coś innego. Mam jednak wrażenie, że wszyscy czuli pismo nosem już po rozegraniu pierwszego z biegów nominowanych. Spiker Kamil Kawicki ciężkim głosem mówił wtedy, że ostatnia odsłona musi zakończyć się wygraną Falubazu, by był awans. Ja wyczułem w tych słowach niedowierzanie. Później miała miejsce ta nieprawdopodobna reakcja stadionu.

ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale

Dlaczego pana zdaniem w Zielonej Górze panowało tak silne przekonanie, że Stelmet Falubaz wygra ten dwumecz? Przecież 10 punktów straty to nie tak mało. Mówi się, że to psychologiczna granica, którą Cellfast Wilki zdołały osiągnąć na własnym torze.

Tak, ale Stelmet Falubaz wygraną w dwumeczu z Abramczyk Polonią zbudował przekonanie, że teraz to już musi się udać. Wygrali przecież ze zwycięzcą rundy zasadniczej i zdecydowanym faworytem. Tego przekonania nie zmieniła nawet tego przegrana w Krośnie, bo wszyscy obawiali się tamtejszego toru. Dziesięć punktów różnicy zostało uznane za niewielki wymiar kary, który dawał poczucie, że to się odrobi, bo Falubaz jest mocny u siebie. Ja byłem jednak ostrożny, bo zgadzałem się ze słowami Grzegorza Walaska, który słusznie zauważył, że krośnianie są zespołem bardziej wyrównanym od Polonii opartej o skuteczność rewelacyjnego juniora Wiktora Przyjemskiego. W Wilkach to rozkładało się bardziej równomiernie, a do tego doszedł mentalny lider Andrzej Lebiediew, który świetnie pracował z tym zespołem także poza torem. To był prawdziwy dowódca.

Po meczu przed kamerami Canal+ Sport 5 pojawił się Piotr Protasiewicz. Kapitan Stelmetu Falubazu, który odjechał znakomite spotkanie, narzekał na sędziowanie. Mówił o wypaczeniu wyniku przez arbitra. Miał rację?

Proszę tego nie odbierać jako ucieczkę od pytania. W sobotę oglądałem ten mecz na stadionie, a tam można było mieć szereg wątpliwości dotyczących sędziowania. Byłem mocno zaskoczony w dwóch sytuacjach. Pierwsza z nich to wykluczenie Tobiasza Musielaka po ataku na Maksyma Borowiaka, a druga to brak wykluczenia dla Krzysztofa Buczkowskiego w wyścigu czternastym. Był też jeszcze jeden bieg, w którym byłem zaskoczony jego przerwaniem. Spodziewałem się odwrotnych decyzji, ale nie oglądałem jeszcze tego spotkania w telewizji, a powtórki często zmieniają perspektywę.

Wymienił pan właśnie dwie decyzje sędziowskie, na których Stelmet Falubaz na pewno nie stracił.

Powiem może coś innego, co jest dla mnie kluczowe. Spodziewałem się, że w meczu o taką stawkę będzie się sporo działo. A kiedy się dzieje, to wióry lecą. Nie mam jednak wątpliwości, że sędziowanie nie powinno być pierwszym argumentem, od którego zaczyna się w Falubazie rozmowę o przyczynach przegranej. Jak pan zauważył, mam wątpliwości przy dwóch, może trzech sytuacjach, ale pamiętajmy, że to był dwumecz. Zostało rozegranych 30 wyścigów. Teza z sędziowaniem jest zatem trochę naciągana.

Stelmet Falubaz nie zrealizował celu na sezon 2022, którym był powrót do PGE Ekstraligi. Czego się pan teraz spodziewa?

Jestem daleki od uprawiania polowania na czarownice i do niczego nie nawołuję. O odpowiedzialności mówiłem jednak już dawno. W tej chwili w Falubazie nastał czas na refleksję dla właścicieli. Nie mam wątpliwości, że ona musi nastąpić. Myślę też, że wzmocnienie organizacji Piotrem Protasiewiczem jest jakąś odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczne. Moim zdaniem inne decyzje są jednak kwestią czasu. Nie może być wprawdzie tak, że dojdzie do nich pod wpływem emocji lub nawoływania kibiców, ale w każdej dziedzinie życia to działa jednak tak, że stawiamy sobie cel, a później następuje rewizja i ocena osób, które miały go wykonać.

A cel w przypadku był jasny wbrew temu, co przeczytałem w mediach z ust menedżera Tomasza Szymankiewicza, który stwierdził, że jeszcze jakiś czas temu niektórzy wróżyli Falubazowi brak awansu do fazy play-off. Nic takiego nie miało miejsca. Zarząd na czele z prezesem Wojciechem Domagałą mówił o powrocie do PGE Ekstraligi. Falubaz to organizacja biznesowa i przyszedł czas na rewizję. Odpowiedzialni za realizację celów muszą zostać poddani ponownej ocenie. Do niczego zatem nie namawiam, ale jestem jednocześnie przekonany, że do zmian dojdzie.

Zobacz także:
Demski odpowiada na słowa Protasiewicza
Prezes potwierdził, że ma Zmarzlika

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×