Kibice Rudzików pokochali "Latającego Ryana" od jego pierwszego występu na Abbey Stadium, gdyż 26-latek to jeździec bardzo nietypowy, walczący do samego końca i potrafiący przedrzeć się z ostatniej pozycji na czoło stawki. W końcu miał się na kim wzorować, gdyż jego sportowym idolem jest Tomasz Gollob, który również rzadko odpuszcza przeciwnikom.
Fisher pomimo wielkiego serca do walki jak na razie znalazł uznanie jedynie w oczach brytyjskich klubów, gdzie oprócz Swindon Robins reprezentuje również barwy Edinburgh Monarchs (Premier League). Właściwie, to Monarchowie są jego tzw. wiodącym teamem, gdyż kevlar Rudzików Amerykanin może zakładać jedynie wtedy, gdy ekipa pod wodzą John Campbella i Alex Harkessa ma akurat wolne. - Z Edynburga do Swindon wyruszamy w czwartek. Razem z rodziną i motocyklami pakujemy się do vana i w drogę. Na Abbey Stadium jesteśmy około piątej po południu, odjeżdżam spotkanie i zatrzymujemy się gdzieś w pobliżu. W piątek rano znów się pakujemy i wracamy do Edynburga, żeby zdążyć na wieczorny mecz Monarchów - powiedział Ryan.
Rodzina w życiu Fishera odgrywa bardzo ważną rolę, dlatego życie żużlowca solidnie daje mu się we znaki. - Ciężko jest podróżować z dwójką małych dzieci i zdaję sobie sprawę z tego, ile wysiłku to wszystko kosztuje moją żonę. Wspaniale jest jednak mieć ich cały czas przy sobie - dodał 26-latek.
"Latający Ryan" może liczyć na wsparcie rodziny również w kwestiach żużlowych: - Żona pomaga mi w czyszczeniu sprzętu, a dzieci zawsze wychodzą z nami i się temu wszystkiemu przyglądają. Kiedy mam trochę wolnego czasu, chodzimy natomiast do zoo i żyjemy jak typowa rodzina.
Amerykanin wychował się w słonecznej Kalifornii, wobec czego szkocki klimat niespecjalnie mu odpowiada: - Tutejszy klimat jest zupełnie inny niż ten w moich rodzinnych stronach. U nas zimą jest cieplej niż podczas najpiękniejszego dnia szkockiego lata.
Marzeniem Ryana Fishera jest wywalczenie tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. To oczywiście dość odległa wizja, jednak już w najbliższych dniach "Latający Ryan" stanie przed szansą odniesienia największego sukcesu w swojej karierze, którym byłoby wywalczenie ze Swindon Robins tytułu Drużynowego Mistrza Wielkiej Brytanii. Na drodze Rudzików do zwycięstwa staną Wilki z Wolverhampton (5 i 12 października). - Menadżer poinformował mnie już, że wystąpię w pierwszym spotkaniu finałowym i to jest dla mnie naprawdę wspaniała wiadomość. Cały rok pracowałem na możliwość pojechania w tym spotkaniu i jeśli zostałbym pominięty przy ustalaniu składu, to byłbym bardzo rozczarowany - kontynuował 26-latek.
W pierwszym spotkaniu finałowym przeciwko Wolverhampton Wolves, Ryan Fisher wystąpi pod numerem 2 i będzie partnerem kapitana Rudzików - Leigh Adamsa. - Numer 2 to jedna z najtrudniejszych ról w zespole. Leigh ma swoją pracę - idealnie wychodzi spod taśmy i wygrywa wyścigi. Będzie ciężko, ale jeśli ze sprzętem wszystko będzie w porządku, to na pewno powalczę o dobry wynik - zakończył Amerykanin.
Pomimo sporego talentu, "Latający Ryan" jak dotąd nie miał okazji do ścigania się w żadnej z polskich lig. Być może świetny sezon 2009 w wykonaniu 26-latka sprawi jednak, że zostanie on zauważony przez działaczy naszych klubów.