Żużel. Miał predyspozycje do bycia mistrzem. Już pięć razy kończył karierę!

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Lewis Bridger
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Lewis Bridger

4 listopada to dzień szczególny w życiu Lewisa Bridgera. Reprezentant Wielkiej Brytanii obchodzi tego dnia urodziny. Urodzonemu w Hasting żużlowcowi jeszcze niedawno wróżono wielką karierę.

Lewis Bridger od początku swojej przygody z motocyklami udowadniał, że drzemie w nim ogromny potencjał. Zdaniem wielu ekspertów mógł naprawdę daleko zajść, bo talent miał większy niż jego rodak - Tai Woffinden.

Obaj trafili u progu kariery w Polsce do Włókniarza Częstochowa. Do czasu wykorzystywali swoją szansę, ale ostatecznie zdecydowanie dalej zajechał ten drugi.

U Bridgera bardzo często szwankował sprawy mentalne, o czym głośno mówili m.in. Marian Maślanka oraz Chris Harris.

ZOBACZ Polskie obywatelstwo dla Tarasienki "na biurku Prezydenta". Prezes mówi o szczegółach

- Według mnie problem słabej jazdy Lewisa leży w jego głowie. Gdy ma "swój" dzień - jest niesamowity, kiedy naprawdę chce, potrafi być bardzo szybki. Z Lewisem w parkingu jest świetna zabawa, z drugiej strony jest to dosyć poważny chłopak - mówił Harris o Bridgerze w 2010 roku.

Brytyjczycy jechali niemalże niczym swoje cienie. Obaj w pewnym momencie swoich karier znaleźli się na życiowym zakręcie, a zdecydowanie lepiej wyjechał z tego Woffinden. On stale utrzymywał światowy TOP i zdobywał medale mistrzostw świata. Jego rówieśnik z kolei nie ukrywał, że jako nastolatek nie angażował się tak mocno w sport. Wyznawał zasadę, że młodość ma swoje prawa.

- Pamiętam, że kiedy pojawił się we Włókniarzu, był to wielki żużlowy talent, ale niestety żużel nie był jego jedynym źródłem aktywności w młodym życiu. Wydaje mi się, że chyba zabrakło mu wtedy określenia konkretnego celu i wystarczająco dużo determinacji, aby odnieść sukces. Według mnie, dlatego kariery żużlowej nie zrobił, choć, jak już wspomniałem, niewątpliwie wykazywał się sporym talentem - tak z kolei o Bridgerze wypowiadał się Marian Maślanka w felietonie "Lwim Pazurem".

Pojawiał się i znikał

Maślanka nie ukrywa, że w przypadku Bridgera zabrakło jasnej deklaracji: "tak, chcę być najlepszym żużlowcem na świecie!". Za bardzo zajmowały go inne strony życia, kiedy to sport schodził na dalszy plan. W efekcie kilka razy kończył swoją karierę, a niektóre przerwy trwały... kilka dni.

Pierwszy raz z żużlem pożegnał się w październiku 2014 roku. Przyznawał wtedy otwarcie, że nie ma dla niego przyszłości w Polsce i wierzy, że ma nadzieję, że korzystając z przerwy od jazdy w lewo odkryje swoją miłość do tego sportu od nowa. Chciał wrócić silniejszy i robił to bardzo szybko, bo w styczniu kolejnego roku związał się z Coventry Bees.

I po niespełna miesiącu poinformował, że... ponownie kończy karierę. "Nie będę startować na żużlu w roku 2015. Potrzebowałem drobnej pożyczki z Coventry, aby kupić jakieś używane silniki. Jednak oni nie są w stanie mi tego zapewnić" - pisał wówczas w social mediach. Klub oczywiście nie ukrywał rozczarowania postawą swojego zawodnika.

Wrócił na kilka dni

Jeszcze w tym samym roku zdecydował się na comeback, który był... jeszcze krótszy. 18 maja 2015 roku informowaliśmy, że Bridger związał się z Leicester Lions i pojedzie w Elite League. I po zaledwie jednym meczu... zawiesił kevlar na kołek.

- Nie wierzyłem, że takie coś się przydarzy. W klubie wszyscy starali się, aby naprowadzić Lewisa na dobre tory. Udostępnialiśmy mu sprzęt i tor do treningów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie potrzebował meczu lub dwóch, by przyzwyczaić się do jazdy, ale nie spodziewałem się, że tak szybko zrezygnuje z żużla - skomentował na łamach speedwaygb.com promotor Leicester Lions David Hemsley.

Kolejna przerwa od żużla była już znacznie dłuższa, bo trwała do stycznia 2016 roku. Wówczas wrócił i cieszył się jazdą przez dwa pełne sezony, by w 2017 roku ponownie powiedzieć "pas".

Lewis Bridger jeździł często widowiskowo i dostarczał wielu emocji
Lewis Bridger jeździł często widowiskowo i dostarczał wielu emocji

Zainteresował się kulturystyką i właśnie przyjął sylwetkę bardziej przypominającą Roberta Burneikę, czy Mariusza Pudzianowskiego i do takiego Bartosza Zmarzlika bardzo wiele mu brakowało. Jednak to też mu nie przeszkodziło, by w lutym ubiegłego roku zaliczyć kolejny powrót. Wiązał z tym duże nadzieje i to nie tylko on. Bardzo dużo pieniędzy zainwestował w niego dziadek i odkupił mu silniki od Craiga Cooka. - Mój dziadek zainwestował we mnie ponad 10 tys. funtów, więc razem z silnikami inwestycje osiągnęły poziom 20 tys. funtów - przyznał.

Słowa o dużych nadziejach nie były rzucone na wiatr. Zrzucił wagę i zadbał o formę. Jednak długo nie dosiadał motocykli, bo w czerwcu 2021 roku po raz piąty powiedział o rozstaniu z czarnym sportem. Na razie nie myśli o speedwayu, ale czas pokaże, czy nie skusi się na kolejny raz.

4 listopada świętuje 33 urodziny. Jest to wciąż młody wiek, biorąc pod uwagę wiek Rune Holty, Grzegorza Walaska, czy jeszcze do niedawna Grega Hancocka.

Czytaj także:
Nie interesuje go powrót do Grand Prix
Było blisko transferu Holdera do Cellfast Wilków!

Źródło artykułu: