Żużel. W końcu dopięli swego. Starali się o niego przez lata

Michał Świącik, odkąd objął prezesurę we Włókniarzu Częstochowa, od początku miał w planach, by prędzej czy później zatrudnić Maksyma Drabika. Próby jego pozyskania podejmowano kilkukrotnie. Z perspektywy częstochowian, wreszcie się udało.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Maksym Drabik przed Jonasem Jeppesenem WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maksym Drabik przed Jonasem Jeppesenem
Mówisz Drabik, myślisz Częstochowa. Wszystko za sprawą Sławomira Drabika, który ścigając się dla Włókniarza, stał się jego ikoną. Dlatego gdy pierwsze kroki na żużlu zaczął stawiać jego syn, wśród kibiców Lwów odżyły wspomnienia oraz pojawiły się nadzieje, że nawiąże on do sukcesów ojca. Oczywiście w biało-zielonych barwach.

Życie napisało jednak inny scenariusz. Maksym Drabik zdał licencję żużlową jako zawodnik Włókniarza, jednak do tej pory go nie reprezentował. Wszystko dlatego, że gdy "młody Drabik" rozpoczął swoją karierę, częstochowski żużel przeżywał trudne chwile, które zakończyły się upadkiem.

Drabik pierwsze występy w lidze notował więc jako zawodnik Orła Łódź, a następnie Ostrovii Ostrów Wlkp. Na głębokie wody wypłynął jednak w momencie, gdy związał się z Betard Spartą Wrocław. W zespole ze stolicy Dolnego Śląska rozwijał się krok po kroku, aż wreszcie osiągnął poziom nie tylko wyróżniającego się młodzieżowca, ale w ogóle zawodnika rywalizującego w PGE Ekstralidze. Swoje umiejętności potwierdził dwukrotnie sięgając po mistrzostwo świata juniorów.

ZOBACZ Magazyn PGE Ekstraligi. Staszewski, Cegielski i Świsłowski gośćmi Musiała

Już wtedy Michał Świącik podejmował pierwsze próby pozyskania Maksyma Drabika, ale każdorazowo odbijał się od ściany. Szef Sparty, Andrzej Rusko, zadbał o to, aby wychowanek Włókniarza do końca juniorskiej kariery zdobywał punkty dla jego klubu. Mariaż ze Spartą dla Drabika zakończył się jednak w momencie, gdy okazało się, iż za wiedzą klubowego lekarza doszło do złamania przepisów antydopingowych.

Sprawa Drabika się przeciągała, więc mógł on startować dla Sparty jeszcze w 2020 roku, ale wyraźnie nie był sobą. Już wtedy wydawało się jasne, że nie ma szans na to, aby został we Wrocławiu w dłuższej perspektywie. Po odbyciu rocznego zawieszenia, wrócił na tor jako zawodnik Motoru Lublin. Co ciekawe, przed rokiem prezes Włókniarza także próbował pozyskać Maksyma Drabika, ale do konkretnych rozmów nie udało mu się doprowadzić. W końcu jednak postawił na swoim.

Włókniarz w niedzielę oficjalnie pochwalił się, że Maksym Drabik w 2023 będzie ścigać się w jego barwach. Co może on dać drużynie z Częstochowy? Sama znajomość toru przy Olsztyńskiej w jego przypadku to ogromny atut. Drabik każdorazowo, gdy pojawiał się na torze Włókniarza, punktował na oczekiwanym poziomie.

Choćby w tym roku pod koniec lipca dla Motoru zdobył 9 punktów i 2 bonusy. Nie ma on problemów z odważnymi atakami po szerokiej, a częstochowski tor stwarza ku temu możliwości. A co do jego występów w lubelskiej ekipie, gdzie kibice zarzucali mu brak identyfikacji z zespołem, w finale PGE Ekstraligi zamknął wszystkim usta. W rewanżu potwierdził, że nie ma problemu, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności. Walnie przyczynił się do zdobycia drużynowego mistrzostwa Polski.

"Dom, to tu wszystko się zaczęło" - takimi słowami Włókniarz powitał Drabika w swoim klubie. Teraz przed Maksymem otwiera się niepowtarzalna szansa na to, aby napisać swoją własną historię w biało-zielonych barwach i sprawić, że kibice Lwów po latach z przyjemnością będą pamięcią wracać także do jego występów.

Czytaj również:
- Daria Kabała-Malarz wróci do pracy przy żużlu?
- W Gdańsku chce być liderem. Mówi jakie argumenty Wybrzeża go przekonały

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×