Żużel. W Lesznie rośnie kolejny talent. Musisz zobaczyć, jak sposobem "na Zmarzlika" pokonał rywala

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Mania (w niebieskim)
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Mania (w niebieskim)

Indywidualne Mistrzostwa Świata w klasie 250cc pokazały, że o przyszłość światowego żużla martwić się nie musimy. Rosną godni następcy mistrzów, a wielu z nich już w wieku 13 lat wykazuje się dużymi umiejętnościami.

Indywidualne Mistrzostwa Świata w klasie 250cc nie były nowością w kalendarzu sportu żużlowego. Takowe zmagania rozgrywane są od 2010 roku, kiedy to po raz pierwszy zorganizowano takie wydarzenie w Czechach, a najlepszy okazał się być reprezentant gospodarzy - Eduard Krcmar.

Po raz pierwszy jednak ta klasa pojechała w ramach powołanego do życia Speedway Grand Prix 3. Zdolna młodzież spotkała się pod koniec sierpnia we Wrocławiu.

I choć na Stadionie Olimpijskim ścigali się zawodnicy do 16. roku życia na motocyklach o mniejszej pojemności, to emocji i dobrego ścigania nie brakowało. Szczególnie wtedy, kiedy na torze pojawiali się Duńczycy oraz Polacy, Antoni Kawczyński i Kacper Mania.

ZOBACZ Wprowadzenie 10 zespołów do PGE Ekstraligi nastąpi za późno? Były prezes PZM uderza się w pierś

Szczególnie ofensywnie prezentował się podopieczny Damiana Balińskiego. Dla 13-letniego zawodnika Unii Leszno nie było straconych wyścigów, o czym przekonał się Adam Bednar w szesnastej gonitwie finałowej rywalizacji.

We wspomnianym biegu pod taśmą od krawężnika ustawili się kolejno: Luke Harrison, Kacper Mania, Adam Bednar oraz Alfons Wiltander. Zawodnicy z pól drugiego i trzeciego wyszli bardzo równo i tak też weszli w pierwszy wiraż, gdzie doszło między nimi do kontaktu.

W walkę o zwycięstwo chciał się wmieszać Wiltander, ale Czech szybko wybił ten pomysł z głowy Szweda i rzucił się w pogoń za Manią. Bednar jechał niemalże jak cień za Manią, by na pierwszym łuku trzeciego okrążenia wejść mu pod łokieć i wyjechać na pierwszą pozycję.

Czech obrał na tyle dobre ścieżki, że wydawało się, że Polak już nie odrobi straconej pozycji. Tym bardziej że na wyjściu z pierwszego wirażu ostatniego okrążenia dzielił ich widoczny dystans. Wówczas Mania obrał pozycję "na Zmarzlika", czyli cały ciężar ciała przesunął na tylny błotnik i jadąc po wewnętrznej części wrocławskiego toru nabrał piekielnej prędkości, która pozwoliła mu wyjechać przed Bednarem na ostatnim łuku.

I choć Czech próbował jeszcze odbić, to Mania wykazał się niezwykłą dojrzałością i lekko powiózł swojego rywala "na kole", co pozwoliło mu obronić pozycję. W tamtej chwili była to o tyle kluczowa akcja, że Polak pozostawał w walce o medal SGP 3.

Mania oprócz trzech punktów w szesnastym biegu wywalczył jeszcze dziewięć punktów i stanął do dodatkowej rywalizacji o srebrny medal. W niej jednak spowodował upadek Villadsa Nagela i musiał zadowolić się najgorszą dla sportowca pozycją - czwartą.

Czytaj także:
Tym przekonali go działacze Kolejarza Opole. "To dla mnie duży plus"
Skończył studia i jest gotów na nowe wyzwania

Źródło artykułu: WP SportoweFakty