Hans Andersen w chwili obecnej z 88 punktami na koncie zajmuje 8. (ostatnie gwarantujące udział w przyszłorocznej serii) miejsce w klasyfikacji przejściowej cyklu pod dyrekcją Ole Olsena i będzie musiał solidnie się nagimnastykować, żeby obronić tę pozycję przed czyhającymi za jego plecami Fredrikiem Lindgrenem (również 88 pkt.) oraz Rune Holtą (85 oczek). - Miałem w tym roku zbyt duże bogactwo w parkingu - 14 silników, w tym 11 nowych. Nawet nie starczyło mi czasu, żeby dokładnie posprawdzać, jak każdy z nich zachowuje się w określonych warunkach. W ostatnich tygodniach jeździłem tylko na kilku wybranych, notowałem dobre i złe występy, ale przynajmniej teraz wiem, czego mogę od każdego z nich oczekiwać. Czasami siadałem i zastanawiałem się, który silnik wziąć do Szwecji, który do Polski, a który na Grand Prix. Przy takim bogactwie naprawdę nie jest trudno o wielki ból głowy - powiedział Andersen.
"Ugly Duck" ma nadzieję, że na stadionie przy ulicy Sportowej uda mu się jednak postawić kropkę nad "i", co należy rozumieć poprzez utrzymanie lokaty w pierwszej ósemce klasyfikacji IMŚ. - W Bydgoszczy powinno być dobrze i śmiem twierdzić, że jestem w stanie nawet wygrać tamtejszy turniej. W zeszłym roku byłem tam drugi, więc wszystko jest możliwe. Nie mogę powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych torów, jednak jest to owal z gatunku tych, na których odpowiednio szybkie motocykle gwarantują sukces. Ostatnio byłem tu bardzo szybki i mam nadzieję, że tak samo będzie tym razem - dodał Duńczyk.
Należy wspomnieć również o fakcie, że Hans Andersen w Bydgoszczy stoczy walkę o pozostanie w GP także z dwoma swoimi rodakami - Nickim Pedersenem (92 pkt., 6. miejsce) oraz Kennethem Bjerre (90 oczek, 7. lokata).