Żużel. Zaliczył koszmarny upadek, w którym przeleciał przez bandę. Widzi w tym... kilka pozytywów

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Daniel Bewley
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Daniel Bewley

- Kiedy leżałem w szpitalu po tym upadku, to pomyślałem sobie, że to był naprawdę potężny dzwon. Ale przetrwałem to - mówi Bewley na łamach "Speedway Stara". W kraksie z Jonasem Jeppesenem upatruje również pozytywów, choć wyglądało to koszmarnie.

Daniel Bewley w bardzo szybkim tempie dołączył do światowej czołówki. Reprezentant Wielkiej Brytanii już jako 23-latek wymieniany jest w gronie faworytów do walki o medale Indywidualnych Mistrzostw Świata, choć na razie musi jeszcze trochę popracować nad tym, by być już w gronie najlepszych.

Bewley we wrocławskim zespole ma się od kogo uczyć speedwaya, bo jeździ u boku byłych mistrzów świata, Taia Woffindena oraz Artioma Łaguty, a ponadto w roli mentora pomaga mu Greg Hancock. To właśnie dzięki Amerykaninowi oraz Maciejowi Janowskiemu odkrył swoją miłość do golfa, której poświęca tyle samo czasu, co jeździe na motocrossie.

- W klubie panuje wzajemny szacunek, co sprawia, że fajnie jest się pojawiać tam i ścigać dla wrocławskiej drużyny, która jest chyba najbardziej stabilnym klubem w Polsce. Drużyna też całkiem fajna, która chce wygrywać, co jest oczywiste, ale jest bardziej wyluzowana, niż to ma miejsce w innych klubach - dodał żużlowiec.

ZOBACZ Majewski i Gollob doczekali się nagrody. Będzie druga część filmu "Czas"?

Zawodnik przyznał, że w klubie rozumieją, że sami zawodnicy chcą wygrywać i nikt nie narzuca na nich dodatkowej presji. Wręcz przeciwnie, pozwala im się należycie wykonywać ich pracę, a także otacza pomocą jeśli zajdzie taka potrzeba.

Zawodnik ma też to szczęście, że nie hamują go groźne kontuzje i upadki, choć to nie oznacza, że takowe w ogóle go omijają. Przekonał się o tym w lipcu w meczu ligowym we Wrocławiu. W 14. biegu meczu Betard Sparty Wrocław z Włókniarzem Częstochowa doszło na wyjściu z pierwszego łuku do kontaktu między Bewleyem a Jonasem Jeppesenem.

Następnie Duńczyk zahaczył o swojego klubowego partnera i po upadku jego motocykl wpadł w przeciwnika, który z impetem uderzył w bandę i wyleciał w pas bezpieczeństwa. Klub z Dolnego Śląska poinformował, że poza ogólnymi potłuczeniami zdiagnozowano u niego jedynie uraz wyniosłości międzykłykciowej lewej kości piszczelowej.

- Kiedy leżałem w szpitalu po tym upadku, to pomyślałem sobie, że to był naprawdę potężny dzwon. Ale przetrwałem to. To w pewnym sensie daje ci dużo większą pewność co do tego, co jesteś w stanie później przejść. Wiem, że to zabrzmi nieco psychopatycznie, ale mam wrażenie, że teraz poradzę sobie z tego typu upadkami - powiedział Bewley w rozmowie ze "Speedway Starem".

Daniel Bewley odniósł się także do kwestii związanych z rezygnacji w minionym sezonie z jazdy w lidze angielskiej kosztem szwedzkiej Bauhaus-Ligan. - Nigdy nie wiesz, jak długa będzie twoja kariera. Nigdy nie ścigałem się w Szwecji, więc to było coś, co naprawdę chciałem robić. Bardzo podobały mi się tamtejsze tory i możliwość doświadczenia czegoś innego - skomentował.

Czytaj także:
Częstochowa szczęśliwa dla Mikkela Michelsena. To tam sięgnął po pierwszy poważny sukces
Niemiecka drużyna powalczy o mistrzostwo Polski?

Komentarze (1)
avatar
Tomek z Bamy
24.12.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Daniel w tym wywiadzie zapomnial podziekowac temu ktory po tym dzwonie postawil Go na nogi. To syn legendy Sparty Don Bartolo Czekanskiego z Wilkszyna,najlepszy fizjoterapeuta w Polsce. Pozdro Czytaj całość