Przypomnijmy, że organizatorzy postanowili nagrodzić superczempionem PZPN i PZPS, które mocno opowiedziały się za sankcjami przeciwko Rosji tuż po wybuchu wojny w Ukrainie. Z tego powodu statuetkę z rąk ministra sportu Kamila Bortniczuka otrzymali prezesi Cezary Kulesza i Sebastian Świderski. Obecny na gali senator RP Władysław Komarnicki nie ukrywa, że to ten moment sobotniego wieczoru był jego zdaniem najbardziej kontrowersyjny.
- Obaj panowie zostali odznaczeni za zdecydowaną reakcję w sprawie wojny w Ukrainie. To słuszne, bo tak należy postępować przeciwko reżimowi bandyty. Mam jednak pytanie, dlaczego na scenie nie było Michała Sikory z Polskiego Związku Motorowego? Jak minister sportu mógł o tym zapomnieć, skoro żużel poszedł w sankcjach najdalej? Rosjanie nie startowali przecież nawet w naszych rozgrywkach ligowych. Skoro pan Bortniczuk chce być taki oryginalny i wręczać nagrody, to powinien być też ten konsekwentny. Niestety, tym razem o kimś zapomniał i to była dla mnie łyżka dziegciu w beczce miodu. Nie podobało mi się i swoje zdanie wyraziłem głośno w obecności osób, które siedziały ze mną przy stoliku - mówi Komarnicki w rozmowie z WP SportoweFakty.
Przypomnijmy, że PZM po rozpoczęciu wojny w Ukrainie podjął bardzo zdecydowane ruchy względem rosyjskich zawodników, którzy zostali wykluczeniu ze startów z polskich ligach żużlowych. W tym gronie znalazł się między innymi aktualny wtedy mistrz świata Artiom Łaguta, a także wielkie gwiazdy PGE Ekstraligi - Emil Sajfutdinow i Grigorij Łaguta.
Senator i były prezes Stali Gorzów był także oburzony zachowaniem Pawła Fajdka, który był wyraźnie rozczarowanym 9. miejscem w plebiscycie. Lekkoatleta upust swoim emocjom dał na scenie zaraz po odebraniu nagrody, a później nie pojawił się na niej wraz z innymi wyróżnionymi sportowcami.
- Kolejny raz wsłuchuje się w jego nieuprawnione narzekania. Przykro mi, że takie rzeczy mówi i że tak zachowuje się człowiek sportu. On nie wyczuwa, o co w tym wszystkim chodzi - przekonuje Komarnicki, który zaznacza że rozumie cel Fajdka. Dodaje jednak, że lekkoatleta próbuje go osiągnąć w najgorszy możliwy sposób.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
- Doceniam, że ma odwagę i walczy o swoją dyscyplinę. To z tego powodu chce zmiany formuły plebiscytu. Ma prawo o tym mówić i zgłaszać takie uwagi. Myślę nawet, że pod tym względem ma wiele racji. Uważam jednak, że stosuje w tej swojej walce fatalne metody. W ten sposób pan Fajdek osiągnie efekt odwrotny od zamierzonego. Na pewno nie przybędzie mu zwolenników w kolejnych edycjach plebiscytu. Raczej ich liczba po takich wystąpieniach będzie spadać. Poza tym organizatorzy też nie będą skłonni do zmian, o które zabiega - zauważa.
Jak zatem powinien był zachować się Fajdek? - Uważam, że należało wyjść na scenę i skupić się na podziękowaniach, a po zakończeniu gali stanąć razem z innymi uczestnikami do zdjęcia. Swoje uwagi można było zgłosić później podczas indywidualnych rozmów z dziennikarzami. To wyglądałoby zupełnie inaczej. Paweł Fajdek mógł wypłakać im się w rękaw. Przekazałby, co mu się nie podoba, jak powinno jego zdaniem być i zachowałby w tym wszystkim klasę. W tym miejscu chciałbym zwrócić się do jego otoczenia, żeby ktoś mu to w końcu wyjaśnił. Pan Fajdek się niestety zagalopował i stracił wyczucie, a to również powinien mieć wielki sportowiec - zaznacza Komarnicki.
Senator zaznacza jednak, że mimo zachowania Fajdka i braku nagrody dla Polskiego Związku Motorowego z przebiegu gali był usatysfakcjonowany. - Wyjeżdżałem bardzo zadowolony, bo na dwóch pierwszych miejscach znaleźli się przedstawiciele dyscyplin, które kocham. Jeśli chodzi o tenis, to uprawiam go od 45 lat, a żużlem pasjonuję się od dziecka. Przyznam, że się nieco pomyliłem co do Bartka Zmarzlika. Przed galą typowałem, że zajmie trzecie miejsce. Nie ukrywam jednak, że ta drobna pomyłka bardzo mnie cieszy. Znowu okazało się, że mamy zwartych i stabilnych kibiców - podsumowuje senator RP.
Zobacz także:
Fajdek dolał oliwy do ognia
Trener ostro o zachowaniu Fajdka