Żużel. "To był początek końca mojej kariery". Legenda wspomina sytuację z Częstochowy
Do żużlowych wypadków dochodzi bardzo często, jednak takie sytuacje jaką miał Chris Louis się nie zdarzają. Jeden z najlepszych Brytyjczyków w historii przez błąd kierownika startu stracił bardzo wiele.
Na kolejnej pozycji jechał wówczas Chris Louis. - Byłem trzeci i jechałem za Ryanem Sullivanem i Jarkiem Hampelem. Jarek kopnął słupek podtrzymujący taśmę, który został na torze i ten wyleciał w powietrze. Ja nie widziałem tego co się dzieje i słupek uderzył mnie w kask. Powaliło mnie na ziemię, a to była Częstochowa - tor z długimi, szybkimi prostymi, co miało wpływ na to, co się wydarzyło. Ja sam nie pamiętam momentu wypadku. Widziałem nagranie, ale gdyby nie ono, niczego bym nie wiedział - opisał.
Chris Louis miał wtedy 32 lata. Kariery po tym wydarzeniu nie zakończył, jednak nigdy nie był już takim samym zawodnikiem. Do polskiej ligi wrócił po pięciu latach, jednak w barwach klubów z Lublina i z Gdańska odjechał siedem spotkań i był cieniem samego siebie. - Myślę, że stwierdzenie że tamten wypadek był początkiem końca mojej kariery jest prawidłowe. Nigdy w pełni się z tego nie wyleczyłem, a także nie zrozumiałem co się tam stało - zaznaczył Louis w rozmowie ze Speedway Star.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"Kolejne lata były trudne dla byłego uczestnika cyklu Grand Prix, który w 1998 roku zajął 5. miejsce na świecie. Los mu podpowiadał, by nie wracać. - W 2002 roku w pierwszym meczu ligi szwedzkiej złamałem kręgosłup i straciłem dwa kolejne lata. Wykupiłem licencję promotora myśląc, że odchodzę na emeryturę, ale w 2004 roku walczyliśmy o skompletowanie składu, a moja średnia się zgadzała. Powiedziałem sobie, że jeszcze z tym nie skończyłem. Kontynuowałem więc karierę przez kolejne cztery lata, do kontuzji ręki - dodał.
Ostatecznie karierę zakończył upadek w Wielkiej Brytanii podczas meczu Ipswich Witches z Eastbourne Eagles. - Szkoda, że moja poważna kariera skończyła się w taki sposób. Było kilka osób, które pomogły mi wnieść sprawę do sądu po wypadku w Częstochowie, jednak wszystko zdarzyło się w Polsce, jeszcze przed tym jak ten kraj znalazł się w Unii Europejskiej i wszystko było trudne. Kosztowało mnie to kupę kasy i był to dla mnie zły czas. Na koniec jednak miałem jeszcze kilka lat ścigania i jestem dumny z tego, co osiągnąłem w tych dobrych czasach - podsumował.
Czytaj także:
Były prezes ostrzega Polonię
Mówi wprost o tym, co spotkał w PGE Ekstralidze
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>