Miał być następcą największych mistrzów. Wpadka antydopingowa skończy jego karierę?

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson

Talent ze Szwecji miał w sobie wszystko, by pójść drogą największych i zdobywać światowe laury. W trakcie swojej przygody w Polsce mógł liczyć na wsparcie od jednego z lepszych trenerów. Wiele rzeczy spowodowało, że jego kariera zawisła na włosku.

Żaden inny polski trener nie zna tak dobrze Tomasa H. Jonassona, jak Stanisław Chomski. Doświadczony szkoleniowiec współpracował ze Szwedem w sumie przez dziewięć sezonów. Najpierw cztery lata w Stali Gorzów (2006-2009), następnie przez pięć w Wybrzeżu Gdańsk (2010-2014). Po dwóch latach przerwy powrócił do Gorzowa, jednak został wypożyczony do Lokomotivu Daugavpils. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że to właśnie dzięki Chomskiemu Jonasson wyrósł na klasowego zawodnika.

- Wydawało się, że to będzie następca wielkich zawodników i pójdzie w ślady Tony'ego Rickardssona czy przynajmniej Fredrika Lindgrena - mówi Stanisław Chomski dla WP SportoweFakty. - Po wieku juniora zabłysnął, dostał szansę w Grand Prix. Niestety tego nie wykorzystał. To, że wypadł z cyklu GP, to nic nadzwyczajnego, bo wielu zawodników wypadało. Pewnie jakieś sprawy prywatne zadecydowały o tym i to skupienie, które powinno towarzyszyć sportowcom, gdzieś się rozmyło - dodaje obecny szkoleniowiec Stali Gorzów.

Tym imponował szczególnie

Gdy pytamy doświadczonego trenera o to, czy ten miał jakiekolwiek problemy ze Szwedem, przecząco kręci głową. Wrażenie mogło robić przygotowanie fizyczne Jonassona. Nic nie zapowiadało problemów, jakie nadeszły później. Los chciał, że kariera utalentowanego zawodnika zaczęła zbaczać z wcześniej obranego kursu w momencie, gdy drogi Jonassona z trenerem Chomskim rozeszły się.

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi?

- Tomas był bardzo charakternym, zdeterminowanym i sprawnym zawodnikiem. Potrafił robić ekwilibrystyczne rzeczy na drążku czy poręczach. Był świetnie przygotowany fizycznie, gimnastycznie. Dzięki temu był zwinny i gibki. Obdarzony był dużą charyzmą, wytrwałością. Nie znam szczegółów jego życia prywatnego. Można było sądzić, że związek, który zawarł i narodziny dziecka wpłyną na to, że rozwój jego kariery będzie prawidłowy, jednak powoli zaczęło się to wszystko rozmywać - kontynuuje nasz rozmówca.

Koniec współpracy z Chomskim i początek problemów

Ostatni rok współpracy Jonassona z Chomskim przypadł na sezon 2014. Po nim obaj rozeszli się w swoje strony. Szkoleniowiec objął stery w Stali Gorzów, a Szwed zdecydował się na transfer do Unii Leszno. W nagrodę za świetne wyniki Jonasson został zauważony przez organizatorów cyklu Grand Prix i otrzymał stałą dziką kartę.

- I wtedy zaczęły się problemy. Nie byłem z nim tak blisko prywatnie, więc trudno mi się też dokładnie wypowiadać. Tomas był wzorowym zawodnikiem, jeśli chodzi o podejście do zawodów. Nie wiem, co się wydarzyło w jego życiu osobistym, ale dochodziły różne głosy. Widać, że życie prywatne nie było ukierunkowane tylko na ten sport, być może za dużo było w tym rozrywki. Ta jego droga sportowa i okoliczności jej rozwoju nie były takie, jak być powinny - mówi obecny szkoleniowiec Stali.

W 2015 roku już bez trenera Stanisława Chomskiego Szwed był cieniem zawodnika sprzed sezonu. Niektórzy twierdzili nawet, że polski szkoleniowiec miał jakiś patent na Jonassona, a gdy go zabrakło u boku zawodnika, to ten popadł w problemy. Z takim rozumowaniem nie zgadza się jednak sam trener.

- Gdy Tomas startował jako młodzieżowiec w Gorzowie czy już jako senior w Gdańsku, to wyglądało to tak, że uda mu się zrobić karierę. Ja nie miałem na niego żadnego patentu. Między nami była zwykła relacja na linii trener - zawodnik. Miałem w stosunku do niego normalne wymagania jak do prawdziwego sportowca. Szczerze mówiłem mu, czego od niego oczekuję. I to tyle - podkreśla Chomski.

2. Liga, depresja i wpadka antydopingowa

Przygoda Jonassona w roli stałego uczestnika Grand Prix trwała tylko rok. Z każdym kolejnym sezonem słabiej prezentował się w polskiej lidze. Aż w końcu w 2019 roku został zmuszony zejść na najniższy szczebel rozgrywek, czyli do 2. Ligi. Tam zakotwiczył na kilka lat. Jakby tego było mało, zawodnik zdradził, że cierpi na depresję, stany lękowe, napady paniki, a także ADHD. Dodatkowo we wrześniu 2022 roku wpadł na badaniu antydopingowym po zawodach w Szwecji. W jego organizmie wykryto dwie substancje zakazane - metylofenidat i deksamfetaminę.

Jonasson na tor będzie mógł powrócić dopiero w połowie września bieżącego roku. Praktycznie cały sezon odpocznie zatem od jazdy na żużlu. Czy w przypadku urodzonego w 1988 roku zawodnika ostatnia wpadka antydopingowa nie będzie zbliżała go do podjęcia decyzji o zawieszeniu kevlaru na kołku?

- Powroty są bardzo trudne. Pamiętajmy, że to już nie jest najmłodszy zawodnik. To już tylko i wyłącznie zależy od niego. Tomas musiałby mieć dużo determinacji w sobie, by jeszcze wrócić do żużla i prezentować wysoki poziom - zakończył Stanisław Chomski.

Zobacz także:
"To byłby straszny blamaż Polonii"
Ekspert staje w obronie GKSŻ

Komentarze (1)
avatar
scianakurzu
14.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak, niech już skończy z tym i zajmie się jakąś spokojną pracą.