Urodził się 21 stycznie 1980 roku w Gislaved. W Polsce zadebiutował w Ekstralidze w sezonie 2003 jako zawodnik Włókniarza Częstochowa. Wystąpił wtedy w czterech meczach, stając pod taśmą 17 razy. Zdobył łącznie 25 punktów i cztery bonusy, co przełożyło się na średnią 1,706. Swoją jazdą pomógł także Lwom w zdobyciu złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski.
W tym samym roku wraz z reprezentacją Szwecji wywalczył złoty krążek Drużynowych Mistrzostw Świata. Wcześniej, bo w sezonie 2001 zwyciężył w finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Szwecji, a w międzynarodowym turnieju zajął siódmą lokatę. Bardzo istotnym przystankiem w jego życiu był Gorzów Wielkopolski, do którego po raz pierwszy trafił w roku 2006.
Tam po raz pierwszy spotkał swoją żonę. - Pochodzi z Gorzowa. Poznałem ją oczywiście przy okazji startów w Polsce, więc wasz kraj jest mi szczególnie bliski - mówił David Ruud kilka lat temu. Jednak i pod względem sportowym był to udany okres. W Stali Gorzów spędził cztery sezony, z roczną przerwą po drugim. Najlepszy był zdecydowanie ten pierwszy, gdy został najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny w 1. Lidze ze średnią 2,268.
ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"
Następne rozgrywki nie było już tak udane, ponieważ zakończył je ze średnio 1,533 punktu zdobytego na bieg. W roku 2008 pojawił się za to po raz pierwszy w barwach zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego. Tam zdecydowanie się odbudował i zakończył zmagania ze średnią 2,026. Po roku przerwy powrócił do Stali, tym razem już do Ekstraligi. Niestety dla niego nie były to zbyt udane dwa lata. W sezonie 2009 zajął 37. miejsce wśród najskuteczniejszych całej ligi, notując średnią 1,308.
W tym samym sezonie ponownie stanął na podium DMŚ, tym razem na jego najniższym stopniu. 2010 rok pod względem średniej był dla niego jeszcze słabszy, ponieważ starty zakończył ze średnią 1,089. Więcej na tym poziomie rozgrywkowym go nie ujrzeliśmy. Kolejne dwa lata spędził w Grudziądzu, który występował wówczas w pierwszej lidze. Pierwszy sezon był całkiem przyzwoity, bo pojawił się w 14 meczach i skończył sezon ze średnią 1,734. Drugi rok był, o wiele gorszy, ponieważ wystartował w zaledwie ośmiu biegach.
W tym czasie skradziono mu nawet busa, ale szybko udało się go odzyskać. Tak naprawdę Szwed zakończył wtedy regularne występy w polskiej lidze. Co prawda jeszcze przez dwa sezony reprezentował on barwy ŻKS-u Ostrovia, ale były to pojedyncze starty. Najpierw na pierwszoligowych torach pojawił się raz, mając pomóc w utrzymaniu ostrowianom. To się nie udało, chociaż Ruud zdobył 10 "oczek". W roku 2014 w 2. Lidze wystartował w dwóch spotkaniach, dorzucając kilka punktów w samym finale.
Po tych zmaganiach zawiesił swoją karierę, ale tak naprawdę ją zakończył, ponieważ już nigdy więcej nie pojawił się w ligowych zmaganiach. - Ciężko powiedzieć, dlaczego zdecydowałem się tak nagle skończyć z żużlem. Jeszcze kiedy uprawiałem sport, prowadziłem własny biznes, którym nadal się zajmuję. Absorbowało mnie to coraz bardziej. Firma się rozrastała i musiałem jej poświęcać dużo czasu. Poza tym żużel w pewnym momencie przestał sprawiać mi taką satysfakcję jak kiedyś. Skupiłem się zatem na rozwoju firmy, a od żużla postanowiłem odpocząć - tłumaczył dwa lata temu.
Co prawda w 2018 roku wydawało się, że powróci on do ligi szwedzkiej, podpisując kontrakt z Lejonen Gislaved, ale oficjalnie w żadnym meczu nie wystąpił. - W Lejonen Gislaved była sytuacja, że kontuzję leczyło kilku szwedzkich zawodników, a przepisy wymagały, by mieć określoną liczbę krajowych żużlowców. Tak naprawdę poszedłem na rękę mojemu klubowi i podpisałem umowę, ale na tor nie wróciłem - opisywał tamtą sytuację.
David Ruud w trakcie kariery odnosił kilka kontuzji, niektóre bardzo groźne, ale zawsze wracał do żużla, bo jak sam podkreślał, po prostu kochał ten sport. Gdy przeszedł na sportową emeryturą, skupił się całkowicie na swojej firmie budowlanej. W swoim rodzinnym Gislaved bywa na stadionie, a pozostałe zawody, w tym ligę polską i Grand Prix ogląda w telewizji. W piątek może świętować swoje 43. urodziny.
Czytaj także:
- Żużel. Ważna zmiana w życiu Taia Woffindena. Pozwoli mu wrócić na szczyt?
- Żużel. Półtora okrążenia: Odwieczny problem z umowami. Zawodnicy sami godzą się na szantaż [FELIETON]