Żużel. Po bandzie: Dudek, Drabik, Pawlicki. Szczęściarze! [FELIETON]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Patryk Dudek na czele
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Patryk Dudek na czele

- Jeśli Lech Kędziora zechce sprawdzić jak mocną ma pozycję pod Jasną Górą, niech spróbuje puścić jednego ze swoich podopiecznych bieg po biegu - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Starałem się zerkać przez weekend na zakopiańskie konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich i tak sobie myślę - ależ mają szczęście chłopcy z Polski, którzy zakochali się w lataniu na boazerii lub w skręcaniu na żużlu w lewo i zechcieli pójść w życiu tą drogą. Bo przecież mogli się też urodzić, dla przykładu, we Włoszech, we Francji albo w Holandii. I niewiele mieć z życia w tych wysoce rozwiniętych krajach, kojarzonych z ogólnym dobrobytem.

Patrzyłem na prezentację ekip przed sobotnią drużynówką i nie tylko Rumuni wyglądali tak, jakby każdy nadleciał z innej parafii. Biało-Czerwoni? Jak spod igły. Jak choinki. Logo przy logosie. Zresztą, myślicie, że czemu Red Bull nadal chce się wieszać na Małyszu? Wystarczy obliczyć ekwiwalent reklamowy i wyjdą potężne korzyści, bo przecież prezesa PZN-u wszędzie w telewizji pełno.

ZOBACZ Darcy Ward mocno o Chrisie Holderze: od czasu mojego upadku, nie wrócił na swój poziom

Ci, którzy się na skoczni wybili, mają wszystkiego pod dostatkiem. Kontrakty reklamowe, uwielbienie narodu, piękne domy i wycieczki autokarowe pod nimi, Orlen na czapkach i bogate plany na resztę życia. Z dalszą asystą obecnych mecenasów, o czym wspomniała ostatnio w wywiadzie dla Kamila Wolnickiego z "Przeglądu Sportowego" małżonka Kamila Stocha. Że w szykowanej przez parę wycieczce dookoła świata ci mecenasi również chcą się przewijać.

Żeby była jasność - ja nikomu nie wypominam, że ma w życiu za dobrze. Nic z tych rzeczy, wręcz przeciwnie. Ja tylko zwracam uwagę, że ci nasi skoczkowie są w czepku urodzeni i we właściwej szerokości geograficznej, gdzie regularnie pragnie ich na żywo oglądać pod Wielką Krokwią prezydent RP oraz wszyscy święci. W innych krajach tyle szczęścia nie mieli. A przecież mówimy o dyscyplinie pięknej, choć na poważnie traktowanej już tylko w sześciu krajach. Zresztą, długo nie było wiadomo, czy uda się w ogóle zebrać osiem ekip, by rozegrać w Zakopanem ten konkurs drużynowy.

Aha, nie zapominajmy, kto za tym dobrobytem w skokach stoi. Kto sam jeden poruszył gospodarkę. Małysz właśnie.

W żużlu jest podobnie. Oto do konstruowania dramatycznie brzmiących tytułów pchnęła nas sprzedaż "ledwie" 28 tysięcy biletów na warszawską rundę Grand Prix. Sprzedaż styczniowa na imprezę majową. Bo wcześniej, o tej porze roku, po wejściówkach nie było śladu, chyba że na czarnym rynku. Tymczasem na zachodzie Europy trudno w ogóle znaleźć typowo żużlową motoarenę z tysiącem krzesełek. Co nie znaczy, że te 28 kawałków nie jest żadnym znakiem. Otóż jest - życie staje się droższe, za to Grand Prix niekoniecznie lepsze.

Do speedwaya Orlen również dotarł i wielu innych potężnych dobroczyńców. Widać, upodobaliśmy sobie jako naród dyscypliny ekstremalne, które ciężko posmakować samemu, po amatorsku. W takich igrzyskach gustujemy, gdzie czuć w powietrzu adrenalinę. Holendrzy postawili na łyżwy, Węgrzy na kajaki, a my na sporty generujące emocje niecodzienne. Gdzie można pojechać bez hamulców po bandzie lub rzucić się na nartach w przepaść.

Żużel to dla wielu sposób na życie. Na cygańskie życie. Patrz zestawienie Wojtka Ogonowskiego, z którego dowiedziałem się, że najbardziej zapracowanym zawodnikiem w 2022 roku okazał się stary Chris Harris - 99 zaliczonych imprez. Dość budująca jest też inna statystyka, że oto na całym świecie w przynajmniej jednych zawodach, w zeszłym roku, wzięło udział ponad 1450 żużlowców. Nie wiem, jak to Wojtek wszystko policzył, ale już wiem, czemu nie odczytywał ostatnio wiadomości na messengerze. Może wycenią mu ten tekst jak za jeden punkt w PGE Ekstralidze albo coś koło tego...

Ciekawe zdanie padło ostatnio z ust Szymona Szlauderbacha - że żużel jest jednym z najlepszych sportów, jakie mógł uprawiać. Że niesie ze sobą dużo zła, ale też dużo dobra... Właśnie. Niektórym wszystko daje, innym wszystko zabiera. Niektórym przyprawia uśmiech, z innych wyciska łzy. Podobnie jest na skoczni, gdzie przeżywa się w locie kilka ekstatycznych sekund, niekiedy podszytych ogromnym strachem. I jeden ląduje na pudle, przedłużając sobie chwile uniesienia, a inny dopiero w szpitalu.

W Polsce obie dyscypliny siedzą na górze pieniędzy, wielu zapewniając dobrobyt. Nadając zawodnikom status gwiazd. Jeśli Lech Kędziora zechce sprawdzić jak mocną ma pozycję pod Jasną Górą, niech spróbuje puścić jednego ze swoich podopiecznych bieg po biegu. Okaże się wtedy, czy tę pozycję utrzyma. To zawsze są dylematy, podobnie jak w Grudziądzu - "pojedziesz za Nickiego, tylko mu to powiedz"...

Dobrze jednak, że wciąż są tacy, co dbają nie tylko o kasę, ale też o pamięć i przeszłość. Ja wiem, że aby wywołać emocje, musi być stawka, najlepiej finansowa, mnie też średnio już interesują imprezy towarzyskie, gdy wiem, że połowa stawki blefuje. Chcę jednak przyklasnąć działaczom choćby z Częstochowy czy Leszna, którzy dbają o swoje zawody memoriałowe. O pamięć, przeszłość i historię. Dzięki temu jest jakaś kontynuacja i coraz bardziej imponująca lista zwycięzców. A czy lista startowa takiego turnieju musi być naszpikowana gwiazdami? Może, ale nie musi. Kompletnie mnie to nie razi i kompletnie nie w tym rzecz. Najważniejsze, by ci, którzy jadą ku czyjejś pamięci, robili to w sposób godny. Tzn. z pewnym zaangażowaniem…

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Tadeusz Zdunek: Stałem się obiektem hejtu, a to zawodnicy jechali słabo [WYWIAD]
- Córka Tomasza Jędrzejaka chce iść w ślady Igi Świątek. Ma już pierwsze sukcesy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty