Żużel. Z argentyńskiej pampy do wielkiego świata. Chce wrócić do Polski, ale jest jeden problem

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Carlos Eber Ampugnani
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Carlos Eber Ampugnani

Eber Ampugnani w ubiegłym roku zaliczył kilka występów na polskich torach i wierzy, że w tym sezonie będzie mu dane wrócić do kraju nad Wisłą. Na razie jednak czeka na oferty z naszych klubów.

W tym artykule dowiesz się o:

W nocy z 19 na 20 stycznia czasu polskiego działy się rzeczy historyczne w świecie czarnego sportu. W Ameryce Południowej, a konkretniej w Bahia Blanca, reprezentacja Argentyny po raz pierwszy zmierzyła się w meczu międzynarodowym.

Gospodarzom udało się zmontować prawie najsilniejsza możliwą ekipę. Zabrakło tylko najwyżej sklasyfikowanego Argentyńczyka w trwających mistrzostwach kraju, Fernando Garcii. Pojawił się za to Nicolas Covatti.

Argentyńczycy tylko w pierwszym wyścigu za sprawą remisu zdołali utrzymać dystans do przeciwników. Ci po zwycięstwie w drugim biegu wyszli na prowadzenie i nie oddali go do samego końca.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

- Jazda w barwach swojego kraju jest niesamowitym przeżyciem. To były bardzo dobre zawody - powiedział nam Carlos Eber Ampugnani, który w konfrontacji z polsko-włosko-niemiecką ekipą wywalczył dziesięć punktów.

Polska przygoda i marzenia o Europie

W maju młody przybysz z argentyńskiej pampy stawił się na ziemi, gdzie w szesnastym wieku chłopski przywódca Matija Gubec stawiał czoła feudałom wyzyskującym bałkańską ludność. Uczynił to, by reprezentować swój kraj w eliminacjach do SGP2. Jego miejsce przypadło w Krsko, gdzie udał się wraz z Damianem Boyero i Nicolasem Covattim, który stanowił rolę mentora dla młodszych kolegów.

O ile występ Boyero przeszedł bez większego echa, o tyle 21-latek po dwóch seriach startów miał sześć punktów i stał przed życiową szansą sprawienia ogromnej niespodzianki.

Druga część zmagań na słoweńskim nie poszła jednak po myśli Ampugnaniego. Dorzucił trzy "oczka" i w ostatecznym rozrachunku zajął szóste miejsce. Do awansu zabrakło zaledwie jednej pozycji.

Dla zawodnika był to koniec marzeń. Kilkanaście dni później miał się spakować i udać do ojczyzny, ale jego plany uległy zmianom. Został w Polsce i związał się kontraktem z Unią Tarnów, w barwach której miał okazję pościgać się w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów.

- Dzięki Stanisławowi Burzy mogłem spełnić swoje marzenie. Traktował mnie ze swoim zespołem bardzo dobrze. Mieszkałem trochę w hotelu, a trochę u niego. To był świetne doświadczenie. Jak sen, z którego nie chciałem się obudzić. Bardzo mi się podobało w Tarnowie - przyznał Ampugnani, który pytany o podobieństwa polskich i argentyńskich torów odpowiada krótko, że w jego kraju owale są zupełnie inne.

Eber Ampugnani
Eber Ampugnani

Obecnie Ampugnani rywalizuje w krajowym czempionacie. Po ośmiu rundach z dorobkiem 43 punktów sklasyfikowany jest na 11 miejscu. Nasz rozmówca nie ukrywa, że chciałby niedługo ponownie obrać kurs na Stary Kontynent.

- Za miesiąc kończę 22 lata. Jazda w U-24 Ekstralidze jest moim marzeniem i naprawdę bardzo chciałbym się ścigać w Polsce, ale na razie nie dostałem żadnych ofert. Niestety, ale tak samo sytuacja wygląda, jeśli chodzi o inne europejskie ligi - dodał Ampugnani.

Zawodnik zdaje sobie sprawę, że pewną niedogodnością może być bariera językowa. Żużlowiec na co dzień komunikuje się wyłącznie po hiszpańsku, jednak czyni już kroki, by rozwijać się i w tym aspekcie. - Kiedy byłem w Polsce, to było ciężko, ale dużo mi pomagał mój przyjaciel Artur. Sam po polsku nic nie rozumiem, ale uczę się już języka angielskiego.

Mistrz świata inspiracją

Przerwa zimowa dla żużlowców jest doskonałą okazją do tego, by podziękować bliskim oraz partnerom za okazane wsparcie w danym sezonie. Organizowane są ku temu dedykowane wydarzenia i nie inaczej było w przypadku Ampugnaniego. Ten jednak zdecydował się na urozmaicenie takiego spotkania, co nie jest czymś częstym w żużlu.

Argentyńczyk na salę, gdzie odbywało się spotkanie, wjechał na motocyklu w pełnym ubiorze. Był to element prezentacji barw kevlaru i obszyć, w jakich rywalizuje w mistrzostwach swojego kraju.

- Wiele osób mnie o to prosiło, więc skorzystałem z okazji i w ten sposób zebrałem pieniądze na uprawianie żużla. Wszystko powiodło się bardzo dobrze - skomentował.

Zawodnik w swojej kolorystyce postawił na dwa kolory - jaskrawą żółć oraz czerń. Zarówno na kevlarze, jak i na motocyklu znalazło się też miejsce na trzy duże jedynki oznaczające indywidualny numer startowy 22-latka. Kibice od razu zwrócili uwagę, że mocno przypomina Artioma Łagutę.

- Tak, inspirowałem się Łagutą. Bardzo mi się podoba jego styl jazdy - powiedział nasz rozmówca.

Eber Ampugnani w nowym kevlarze i z nowymi obszyciami (fot. archiwum zawodnika)
Eber Ampugnani w nowym kevlarze i z nowymi obszyciami (fot. archiwum zawodnika)

Smerf na torze

Zawodnikowi pochodzącemu z prowincji La Pampa na żużlowych torach towarzyszy... smerf. Bajkowe małe stworzenie wykreowane przez belgijskiego rysownika komiksowego Pierre'a Culliforda można ujrzeć m.in. na kevlarze, ale także i na gadżetach, jak np. koszulki, czapki, czy kubki.

Skąd to się wzięło? - Gdy byłem dzieckiem, to jeździłem na małym błękitnym motorku. I tak już zostało - sięgnął pamięcią Ampugnani.

Tłumaczenie: Artur Pisarek

Czytaj także:
W Lesznie rośnie kolejny talent. 14-latek już jest w światowym TOP
Dzięki Wardowi spełni swoje marzenie. To on zaaranżował kontrakt w klubie z PGE Ekstraligi

Komentarze (0)